sobota, 15 października 2022

Przedwyborcza krucjata Kaczyńskiego... Przeciwko komu?

Kaczyński już od dłuższego czasu gorączkowo poszukuje tematów zastępczych, aby choć trochę zatuszować swoją i obozu władzy nieudolność w rządzeniu krajem. W czasie swoich sierpniowych objazdów po Polsce w tym celu sondował temat nienawiści do LGBT, szczując na tę grupę społeczną obrzydliwie.

Szybko się jednak nieborak zorientował, że z wiadomego względu, będącego tajemnicą poliszynela, a ostatnio rozdmuchiwaną coraz bardziej przez dziennikarzy, nie będzie to możliwe. Wystraszył się kompromitacji. Zabrał się więc za Niemcy. I teraz aż do końca kampanii wyborczej PiS na sztandarach nieść będzie nienawiść do tego narodu.

Rodzi się pytanie: czy Kaczyński na pewno wie, co robi? Czy oni wszyscy wiedzą, co robią? Banda idiotów.

W miarę zdroworozsądkowemu Polakowi nietrudno się domyślić, że tym oto starym i zapomnianym już tematem reparacji wojennych od Niemiec Kaczyński chce odwrócić uwagę obywateli od szalejącej drożyzny i inflacji; od galopujących cen i rat kredytów; od obłędnych stawek za energię i braku węgla. I wreszcie, od zaprzepaszczonych z ich winy miliardów złotych z Krajowego Planu Odbudowy z Unii Europejskiej.

A że słowo „Niemcy” ciągle działa na niektórych Polaków jak płachta na byka, to też mają je na tacy codziennie podane w reżimowej TVP. I to nie tyle w prawdziwym wydaniu, co w kłamliwym i nienawistnym. Bo oni po prostu muszą mieć wroga. Za wszelką cenę. Inaczej nie potrafią funkcjonować.

Kaczyński chwyta się każdego możliwego sposobu, aby tylko móc zrealizować swoje największe marzenie — zapisania się w historii jako emerytowany zbawiciel Polski.

Że reparacje wojenne od Niemiec to zwykła ściema i że to celowo odkurzony temat na potrzeby zbliżających się wyborów, świadczy chociażby nota dyplomatyczna skierowana do Niemiec. Mimo szumnych zapowiedzi Ministerstwa Spraw Zagranicznych w tej kwestii ani razu nie padło w niej słowo „reparacje”. Ba, nawet nie wspomniano o konieczności wypłacenia ich za II wojnę światową. A przecież już od tygodni pisowcy buńczucznie głoszą, że Niemcy są winni Polsce 6,2 bln złotych.

Okazuje się, co było do przewidzenia, że to zwykła pisowska kiełbasa wyborcza przeznaczona dla ich wyznawców... I naiwnych, a nuż dadzą się nabrać, uwierzą i zagłosują?

Trudno zrozumieć, jak to jest możliwe, że wciąż tak duża część Polaków daje się aż tak robić w bambuko temu nienawistnemu, oderwanemu od rzeczywistości staremu bucowi z Nowogrodzkiej. Przecież ten człowiek w ogóle nie ma pojęcia o zwykłym życiu Polaków. Bo i skąd ma mieć, skoro przez całe swoje życie odżegnywał się od niego. On potrzebuje armii służących, którzy wszystkie prozaiczne sprawy dnia codziennego za niego załatwią. On sam stworzony jest do wyższych celów. Tak uważa.

Za takiego też chce uchodzić w oczach Polaków. Tylko jakoś nie za bardzo mu to wychodzi. Wystarczy choć trochę prześledzić jego sławetne przedwyborcze objazdy po Polsce, na których króluje obciach i kicz. Przeznaczone są one oczywiście tylko dla jego wyznawców. A ochrania go za każdym razem (za pieniądze podatników, a jakże!) blisko dwustu policjantów i kilkadziesiąt radiowozów. Już nawet jego koledzy partyjni za głowy się łapią, widząc to, a i słysząc, jakie on na nich brednie wygaduje i jakie zasługi sobie przypisuje. 


   
(zdjęcie z Internetu 8ao8739ewdgz6t4ro3hn2jufjk54mwra)

 

Ostatnio zasłynął takim oto stwierdzeniem: — „Na świecie nie ma wielu ludzi mądrzejszych ode mnie”... Taki z niego megaloman!

W głowie się nie mieści, co ten mały człowieczek (nie o wzrost tu chodzi) o zapędach dyktatorskich wraz ze swoją pazerną świtą zrobili z Polską w ciągu tych siedmiu lat. Na arenie międzynarodowej też wypadają strasznie blado, bo zamiast starać się dochodzić do konsensusu w ważnych sprawach z innymi państwami, skłócili się już niemalże z każdym. Banda bufoniastych idiotów.

Przez nich też Polacy nigdzie już nie są lubiani... tak jak byli przed 2015 rokiem. Jeszcze tylko rok, a historia ich z pewnością rozliczy. Nie ma innej opcji. Czarne karty historii wnet się zapełnią.