Na to wygląda. Trochę smutno zaczyna się robić... Ale co zrobić? Taka jest kolej rzeczy. Warto teraz jak najczęściej wybywać na łono natury, aby nacieszyć wszystkie zmysły. I to tak mocno, coby do wiosny wystarczyło.
Jakie było lato tego roku? (O przepraszam, ciągle jest). Pewnie wielu z nas powie, że zbyt upalne, zbyt wietrzne i zbyt suche. Tak je też podsumowują służby meteorologiczne. Ponoć jest najsłoneczniejsze od 1951 roku. Straszą nas jednocześnie, że takie lato może stać się wkrótce normą. O rany, nie daj Boże! Osobiście nie znoszę upałów.
Zostało nam jeszcze trzy tygodnie lata kalendarzowego, ale w lesie czuć już zbliżającą się jesień. Korzystajmy więc z ostatnich tchnień lata ile się tylko da i ładujmy swoje akumulatory witalne, aby wystarczyło w nich energii aż do wiosny. Gdzie? Oczywiście na łonie natury. Z pewnością każdy z nas ma swoje ulubione miejsce, w którym lubi przebywać... i przede wszystkim ma taką możliwość. I tak: jedni lubią przebywać w parku, inni w lesie, na polu, w ogrodzie, nad rzeką, nad jeziorem, nad morzem, czy też w górach. Moim ulubionym miejscem jest las, ale też i góry. Mam to szczęście, że w takim właśnie miejscu mieszkam... i podziwiam nieustannie.
Po długotrwałych, rekordowych upałach w lesie pełno jest już suszek. Trochę to smutnawy taki ich widok, ale piękna jednak nie można im odmówić.
Udało mi się mimo wszystko znaleźć też i wiele bardzo radosnych, ciągle letnich obrazków. A to moje ulubione. Jeden inspirujący, drugi energetyzujący:
Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"