sobota, 27 sierpnia 2022

Spowiedź emigrantki. Wspomnienia i teraźniejszość

W młodości byłam ufna wobec świata i wierzyłam w dobrego człowieka. Dzisiaj niestety światem jestem zawiedziona. I choć nadal wierzę w dobrego człowieka, już wiem, że trzeba go z przysłowiową świeczką szukać. Sama już nie wiem, czy to świat się tak zmienił, czy to ja się tak zmieniłam.

Jedno wiem na pewno, nie jestem już aż tak otwarta na ludzi, jak byłam za młodu. Czasami się nawet zastanawiam, czy to nie jest moja wina. Czy to nie wina mojego podejścia do ludzi. Bo też zawsze sądziłam innych według siebie. W pozytywnym znaczeniu oczywiście. Uważałam, że skoro ja jestem szczera i otwarta, to też inni powinni być tacy wobec mnie. Niestety, różnie to bywało. W bardzo wielu przypadkach niektórzy wykorzystywali moje dobre z natury serce — w taki, czy inny sposób... Albo, jak kto woli, moją naiwność, zupełnie nie licząc się z moimi uczuciami.

Dziś już nie szukam dobrego człowieka. Dziś już nawet nie sięgam po przysłowiową świeczkę. Nie chcę. Straciłam ochotę. Dziś pogodziłam się z myślą, że świat jest taki jaki jest i ludzie są tacy jacy są.

Przestało mnie bawić tzw. bywanie w świecie. Przestały mnie bawić jakieś większe wyjazdy urlopowe, za którymi wcześniej wręcz przepadałam i często zwiedzałam świat.

Pamiętam w jakim momencie zaczęła następować we mnie ta wewnętrzna przemiana. Byłam wtedy zaproszona wraz z innymi autorami na wieczorek autorski po wydaniu książki z naszą poezją w Oberhausen (odległym o 550 km od mojego miasta) na obchodzonym w Niemczech Dniu Polonii. Ja jednak nie pojechałam. Po pewnych niesnaskach w tej naszej polonijnej społeczności straciłam ochotę, ale też i z innego powodu, nie będę jednak o tym wspominać.

Czy nie było mi żal? Przyznam szczerze, że nie. Wtedy już nie. Na początku, kiedy tu przyjechałam, pewnie by mi było żal, ale przez tyle lat pobytu na obczyźnie zdążyłam zmienić swoje podejście do wielu rzeczy... I jestem z tego faktu bardzo zadowolona.

Dziś zajmuję się tylko swoim środowiskiem. W nim się czuję pewnie i bezpiecznie. Dziś, z własnego wyboru, co podkreślam — żyję sama, ale nie czuję się samotna... A gdzież tam! Wreszcie mam czas dla siebie. Mam grono dobrych znajomych, a przede wszystkim kochaną, liczną rodzinę. Ich jestem pewna. Wiem, że mnie nigdy nie zawiodą.

W Polsce miałam kilku dobrych przyjaciół, ale odległość i czas zrobiły swoje. Na to wygląda, bo kiedy rozmawiamy przez telefon albo Skype, rozmowa już się nam nie bardzo klei. W pewnym sensie to zrozumiałe, czas poszedł do przodu, a bez stałego, bezpośredniego kontaktu, ni jak się nie da zażyłości podtrzymać. Zwłaszcza, że minęło tyle lat.

Uważam, że najważniejsze dla człowieka jest to, aby umiał stworzyć sobie swój własny świat, w każdych warunkach i gdziekolwiek się znajdzie. Ja tę umiejętność posiadłam. Dlatego z ogromną satysfakcją mogę powiedzieć, że mam swój mały, spokojny świat tutaj gdzie jestem... i z tym co mam. I jestem szczęśliwa.

***

Czasami zastanawia mnie opinia co niektórych osób w Polsce, które uważają, iż sam fakt, że ktoś żyje za granicą, wystarczy już, aby osobę tę postrzegać jako renegata, odszczepieńca, zdrajcę. Jest to bardzo przykre i krzywdzące. To jednak temat rzeka i na inną okazję.

Wracając jeszcze do osłabiających się kontaktów międzyludzkich, myślę, że to również wina postępu technologicznego. Z jednej strony niesamowicie ułatwił ludziom życie, ale z drugiej, narobił wiele szkód. Telefony komórkowe, komputery, internet to wynalazki cywilizacyjne, które przyczyniły się w wielkiej mierze do preferowania wirtualnych kontaktów — kosztem bezpośrednich. Ludzie się rozleniwili i nie dążą już tak jak za dawnych czasów do spotkań w realu, na żywo. A to niestety przyczynia się do osłabienia więzi między ludźmi.

W dzisiejszym świecie internetu powstało nowe zjawisko przyjaźni. Przyjaźń internetowa. Jest to jednak tylko namiastka przyjaźni. Mimo to ludzie nawet i takiej poszukują. Często zawierają ją w ciemno, nie bacząc na konsekwencje. Świadczy to o tym, że przyjaźń jest bardzo w życiu potrzebna. Jak zawsze. W internecie, i owszem, zdarza się, że nawiązują się jakieś bliskie, serdeczne relacje... ale, czy jest to prawdziwa przyjaźń? Rzadko się zdarza, by taką była.

W obecnym świecie mało jest prawdziwej przyjaźni. Widać to coraz wyraźniej. Świadczą o tym też i komentarze internautów, którzy na różnych forach, czy blogach, bardzo chętnie się zwierzają, jak to bardzo zawiedli się na swoich przyjaciołach, jak bardzo czują się samotni.

Czy jest na to jakaś rada? Czy znów musi dojść do jakiejś tragedii na globalną skalę, aby ludzi stali się lepsi, życzliwsi dla siebie, dla Świata, dla naszej pięknej i jedynej planety Ziemia?

 


Poniższy wiersz napisałam wiele lat temu, ale w pewnym sensie może on być zakończeniem spowiedzi:


Świat według chłopca* 


Kiedy byłem małym chłopcem,

wierzyłem w idee i autorytety...
Dziś autorytety jak świece przygasły,
a z idei zostały same tylko bzdety.


Kiedy byłem małym chłopcem,

wierzyłem w prawo i sprawiedliwość...
Dziś dla mnie niestety znaczą tyle,
co bezprawie i... upierdliwość.
 

Kiedy byłem małym chłopcem,

wierzyłem w dobro całego świata...
Dziś niestety już nie wierzę,
skoro nadal brat zabija brata.
 

Kiedy byłem małym chłopcem,

wierzyłem w przyzwoitych ludzi...
Dziś niestety wielu z nich
lęk i odrazę we mnie budzi.
 

Od kiedy nie jestem małym chłopcem,

dręczy mnie G.B. Shaw`a myśl przeklęta:
Im bardziej poznaję ludzi,
tym bardziej kocham zwierzęta”.
 
 
 


Wiersz "Świat według chłopca" został wydany (m.in.) w 2009 roku w Niemczech przez Wydawnictwo Unser Forum Verlag.