środa, 21 września 2022

Każda generacja w dzieciństwie bawi się w co innego

Dzieciństwo dla wielu z nas z pewnością było cudownym czasem. Dla mnie było. Zwłaszcza w czasie wakacji, ale i w ciągu roku szkolnego, my, dzieciaki z naszej ulicy, nie narzekaliśmy na nudę... Nuda? Nikt z nas nie znał tego słowa. Tyle mieliśmy różnych zabaw, że rozrywki nam nigdy nie brakowało. Jedynie czasu.

Pamiętam gry w chowanego; ganianego; palanta, dwa ognie; klasy; cymbergaja; skakanki; kiczki-paliczki... etc.

Często też organizowaliśmy sobie zawody sportowe, takie jak: biegi, rzuty kulą, skoki w dal, skoki wzwyż. Na naszym podwórku mieliśmy specjalną skocznię z piasku. Zbudowaliśmy ją sobie przy pomocy rodziców.

Takie były nasze zabawy w ciągu dnia, zaś wieczorem często urządzaliśmy sobie zabawy w podchody na torach koło parowozowni i w jej okolicach... i nie tylko w podchody... Ale o tym sza!

Nieraz po takiej zabawie produkowaliśmy sobie też jakieś pamiątki. Jakieś, bo to zależało od tego, co kto w danym dniu miał w kieszeni i co mógł na nie poświęcić. Wszak owa produkcja polegała na tym, że wybrany przez siebie przedmiot kładło się na torach i czekało aż przejedzie pociąg... No i pamiątka była gotowa. Jedna z takich pamiątek w postaci agrafki zachowała mi się do dziś. Zaś tę w postaci 10 centów zrobiłam sobie parę lat temu, kiedy, będąc w odwiedzinach u mamy, spacerowałam z psem wzdłuż torów i z rozrzewnieniem wspominałam stare dzieje.

 


Taką zabawę w podchody właśnie, jako jedną z wielu, opisałam we wspomnieniu pt. "Tragikomiczna przygoda na torach”.

W zimie z kolei w ruch szły łyżwy, sanki, narty i różne własnoręcznie wykonane poślizgowe prowizorki. Śmigaliśmy po śniegu i lodzie czym się tylko dało i gdzie się dało. Nie pamiętam, żeby komukolwiek z nas się coś złego przytrafiło. Siniaki, guzy, jakieś tam zadrapania i zranienia owszem, ale nic ponadto... Tryskaliśmy zdrowiem.

A w co się bawią dzisiejsze dzieciaki? W dużej mierze w gry komputerowe z nosem w monitorze komputera albo telefonu komórkowego. I tak godzinami bez ruchu. Do tego nadmiernie pochłaniają fast foody... nierzadko dopalacze. Żal patrzeć! Ale, jak myślę, tylko starszej generacji z boku, bo im całkiem fajnie się spędza w taki sposób dzieciństwo. Zresztą, innego nie znają, albo nie chcą znać. I czyja to wina?... Hę?