Nareszcie.
Wszak to już najwyższy czas. Przyszła w nocy, kiedy wszyscy spali.
Przyszła i trzyma. A trzyma pięknie. Oby jak najdłużej.
Lubię
zimę. W ostatnich latach nawet coraz bardziej. I nigdy nie mam
oporów, aby wyjść jej na spotkanie. Pierwsza zazwyczaj przecieram
szlaki w lesie. Kiedy wracam, spotykam już parę osób takich jak ja
— zimolubnych.
Biała
zima potrafi być bardzo piękna. Pachnąca. Rześka. Czysta. Pewnie
to też dzięki niej człowiek akurat biel wybrał za symbol
czystości, niewinności, odnowy, odrodzenia, doskonałości, rozumu,
pokoju, radości, szczęścia.
Trudno mi
zrozumieć, dlaczego zima niektórym ludziom się nie podoba, a
niektórzy wręcz psioczą na nią nieustannie. Owszem, rozumiem, że
nie każdy może ją lubić — jako porę roku (z różnych powodów,
szczególnie zdrowotnych), i nawet to, że ona może się komuś nie
podobać przez okno, zwłaszcza w mieście, ale żeby się tak
całkiem nie podobała? Nie, tego nie rozumiem.
Myślę
jednak, że to tylko kwestia braku możliwości bezpośredniego z
zimą kontaktu. Bo gdyby taki jeden z drugim na nią psioczący miał
możliwość częstego przebywania na jej łonie, z pewnością wnet
by spostrzegł, że potrafi być piękna. Potrafi zachwycić. Potrafi
oczarować. Nie może się nie podobać. Zdrowemu człowiekowi
szczególnie… No nie może.
A już na
pewno nie mogą się nie podobać obrazki zimy, zwłaszcza tej
śnieżnobiałej na tle błękitnego nieba. Nawet tym, którzy zimy
totalnie nie lubią, a tylko widzą ją na różnych fotkach,
widokówkach, czy też monitorze komputera. Nie, obrazki zimy nie
mogą się nie podobać. Z pewnością nie… Tak mi się wydaje.
No
niech mi kto powie, że zima nie jest piękna? Każdy może ją
polubić. Wystarczy chcieć... Uroki zimy są dla wszystkich.
Z
cyklu: "Co
w przyrodzie piszczy".