wtorek, 28 czerwca 2022

Polacy wciąż czekają na odtajnienie ostatniej rozmowy Kaczyńskich

 

Czy się doczekają?... Jawi się nadzieja.

Odtajnienie ma być ostatnim akordem

władania despoty, wolności złodzieja,

trawionego strachem przed ludu osądem...

 

 

 

***


Poniżej słowa Jarosława Kaczyńskiego wypowiedziane przed 12 rocznicą katastrofy smoleńskiej — zapożyczone do wiersza: "Opętany władzą Kaczyński wraca do zamachu w Smoleńsku”.

 



sobota, 25 czerwca 2022

Przybysze z Kosmosu wylądowali... Są nadzieją Ziemian

Nieprawda? Dla tych, co nie wierzą, mamy dowody. Może to właśnie oni pomogą nam w końcu wyleczyć nasz coraz bardziej chory Świat... Skoro żadne inne siły odgórne nam nie pomagają; skoro wypinają się na ludzkość, pozwalając kilku tyranom rządzić naszym życiem.

  

Byliśmy na wycieczce w lesie. Wspaniale nam się wędrowało. W wyśmienitych humorach uszliśmy już chyba z dziesięć kilometrów, rozmawiając na różne tematy kiedy nagle niebo się zaciągnęło ciemnymi chmurzyskami a spośród nich zaczął się wyłaniać dziwny obiekt i powoli, przy dźwiękach cichutkich dzwoneczków, osiadać na polanie. Kiedy osiadł już całkowicie. Niebo ponownie się rozjaśniło.

Staliśmy z rozdziawionymi buziami lekko przestraszeni, ale też i bardzo zaciekawieni. Co to może być?! Długo nie musieliśmy czekać na wyjaśnienie zagadki. Bo nagle zobaczyliśmy jak z tego obiektu, wyglądającego jak nic na pojazd pozaziemski, dostojnym krokiem wychodzi jakiś przybysz i stawia stopy na naszej kochanej Planecie Ziemia. A robił to bardzo delikatnie. Po czym rozglądnął się dookoła, i nagle, my, Ziemianie, zebrani w tym miejscu, usłyszeliśmy jego słowa. Brzmiały one nieco dziwnie, tak jakoś bardzo zgrzytająco, ale zrozumieliśmy je doskonale, gdyż mówił w naszym języku: 

To jest mały krok Kosmity, ale wielki krok kosmicznej cywilizacji.

I wtedy z wnętrza pojazdu wyszło jeszcze trzech kolejnych Przybyszów, czyli Kosmitów, jak się okazało. Stanęli w jednym rzędzie, patrząc na nas swoimi ogromnymi, zielonymi oczami i uśmiechając się tajemniczo. Byli odziani w piękne kombinezony połyskujące złotem i srebrem. Nie byli wysokiego wzrostu, ale z sekundy na sekundę rośli nam w oczach. Po chwili wszyscy naraz podnieśli obie ręce do góry i puścili do nas oczko. Jeden po drugim… Aż tu nagle, nieziemski błysk oświetlił cały las, nas i ich. Wszystko dookoła stało się niebiesko-żółte. Z każdą kolejną sekundą barwy te tężały, stawały się coraz intensywniejsze.

To był przepiękny widok. Z zachwytu aż piszczeliśmy. Byliśmy zafascynowani Przybyszami z Kosmosu i ich połyskującym błękitem pojazdem. Cudowny zapach wanilii roznoszący się wokoło był dopełnieniem naszej ogromnej fascynacji. Zaś tym, co usłyszeliśmy, byliśmy niesamowicie wzruszeni.

Cóż za przeżycie! Staliśmy tak dobrą chwilę, bez ruchu, jak zaczarowani. Z zachwytem wpatrywaliśmy się w Kosmitów i delektowaliśmy się wszystkim, co widzimy, słyszymy i czujemy.

Wreszcie, coraz intensywniejszy zapach buchającej spod ich pojazdu waniliowej pary otrzeźwił nas i odzyskaliśmy rezon. I chociaż słowa tu wypowiedziane ciągle brzmiały nam w uszach, uwagę swą przenieśliśmy na stojący, a właściwe lekko już lewitujący kosmiczny pojazd. Był nieziemsko piękny. Zrobił na nas niesamowite wrażenie. Także na wszystkich innych Ziemianach, którzy, słysząc dziwne dźwięki dochodzące z polany, a także nasze piski zachwytu, wybiegali z gęstwin lasu coraz liczniej i zaciekawieni gromadzili się za naszymi plecami.

Patrząc na miłe buzie Kosmitów, lekko uśmiechnięte, nabraliśmy odwagi i zaczęliśmy podchodzić bliżej.

Na co oni szybko zareagowali i wolnym krokiem ruszyli nam naprzeciw, śmiejąc się już głośno i wesoło. Prawie tak samo jak zwykły człowiek. Och, cóż za radość ogarnęła nasze serca! Stanęliśmy wszyscy naprzeciw siebie i wtedy oni zawołali jednogłośnie:

Witamy Ziemian! Przybyliśmy do was, by wam pomóc odzyskać pokój i radość na waszej pięknej zielonej Planecie Ziemia.

Staliśmy oszołomieni, nie bardzo wiedząc, co powinnyśmy zrobić. Po chwili jednak spostrzegliśmy, że oni tak jakby znów oczka do nas puszczają. A jeden z nich, ten pierwszy przez nas poznany, przekręca coś na głowie, co do berecika z antenką było podobne, tyle że metalowego, i wtedy, ni stąd, ni zowąd, właz pojazdu cicho zazgrzytał i zaczął się powiększać. To nas ośmieliło. Ciekawość wzięła górę. Podbiegliśmy do wejścia i za jego przyzwoleniem, czyli kolejnym oczkiem, zaglądnęliśmy do wnętrza. A tam tyle dziwnych rzeczy! Strasznie dziwnych, acz bardzo ciekawych.

Trudno nam było odgadnąć, co do czego służy. Biegaliśmy wzrokiem po całym wnętrzu, żeby jak najwięcej zobaczyć, i nagle, za plecami, usłyszeliśmy głos Kosmitów. Jeden głos. Znów mówili chórem:

Teraz musimy lecieć dalej, na wschód, mamy tam bardzo ważną misję do spełnienia, ale za kilka dni wrócimy. Chcielibyśmy was bliżej poznać i zaprzyjaźnić się z wami.

Okrzykom radości nie było końca. Tak bardzo nas ta wiadomość ucieszyła. Pożegnaliśmy się z nimi bez większego smutku, bo wiedzieliśmy, że czeka nas dalszy ciąg kosmicznych wrażeń. W mig wycofaliśmy się i stanęliśmy w odległości kilkudziesięciu metrów od pojazdu.

Kosmici ponownie zaśmiali się wesoło, lecz dużo głośniej i dźwięczniej. Gęsiego podeszli do swojego pojazdu i jak na zawołanie wskoczyli razem na małą platformę, na coś w rodzaju balkonika. Jeden z nich nacisnął okrągły przycisk i uruchomił ją. Platforma drgnęła i wnet z cichym szelestem wszyscy razem unosili się powoli ku szczytowi pojazdu, który w kosmicznym tempie przybierał coraz bardziej kształt rakiety.

W tym samym czasie, przy dźwiękach cichutkich dzwoneczków, na samej górze rakiety zaczął się otwierać kolejny właz. Dużo większy. Platforma zatrzymała się przy nim i wtedy Przybysze z Kosmosu zawołali jednocześnie:

Do zobaczenia, drodzy Ziemianie! — i machając na pożegnanie obiema rękami naraz, zaczęli wchodzić do środka rakiety. Właz, przy wzmagających się dźwiękach dzwoneczków, powoli się za nimi zamykał.

Rakieta swoim wyglądem zaczęła nagle przypominać gigantycznego pająka. Dzwoneczki umilkły. Pająk ciężko sapnął i po chwili rozległ się dźwięk silników wchodzących w coraz to większe obroty. Pająk ociężale oderwał się od ziemi, powędrował nieco do góry, jak gdyby po nici pajęczej, i na moment zawisł w bezruchu. Nagle z jego długich łap buchnęły kłęby niebieskiego i żółtego dymu. Po krótkiej chwili kłębił się już tylko w niebieskim kolorze, tworząc po środku krąg złotych gwiazdek. Ile tych gwiazdek było, nie zdążyliśmy policzyć, bo wtem rozległ się głośny dźwięk podobny do dźwięku fanfar, setek fanfar, pająk-gigant zadrżał, zawył, zasyczał, buchnął na powrót niebieskim i żółtym dymem i... na małą chwilkę ucichł całkowicie. Po czym poderwał się do góry na dość dużą wysokość i jeszcze raz się zatrzymał. Trwał tak chwilę w bezruchu… Aż tu nagle, jak nie ryknie! Jak nie buchnie ogromnym ogniem. Niebieski pająk w momencie zamienił się w świetlistą kulę. Zaś kula ta z niesamowitą szybkością wzbiła się w niebo i w ułamkach sekund zniknęła w przestworzach.

A my, Ziemianie, staliśmy w niebiesko-żółtej poświacie i jeszcze długo z zachwytem wpatrywaliśmy się w to miejsce na niebie gdzie rakieta zniknęła.

Jak już wszyscy doszliśmy jako tako do siebie, podbiegłem w miejsce jej startu i z głową zadartą ku niebu, zawołałem:

Do zobaczenia, przyjaciele! A nie zapominajcie o nas! Nie zapominajcie o biednych dzieciach! One czekają na waszą pozaziemską pomoc! Nasza cała Planeta czeka na pomoc. Pomóżcie nam w walce ze złem. Pomóżcie, aby dobro wreszcie zwyciężyło i zapanowało na całym Świecie... Tylko w was nasza nadzieja!


Kiedy już opanowaliśmy swoje emocje i powymienialiśmy się swoimi wrażeniami, natychmiast zabraliśmy się za budowę rakiety. Naszej, ziemskiej. Może się przyda. Może polecimy razem w Kosmos? Och, to by było! A może i będzie?! Jest nadzieja, bo Kosmici, stojąc w powoli zamykającym się włazie, serdecznie się do nas uśmiechali.

A może nam się tylko wydawało? Może to tylko nasza wyobraźnia? E tam, wyobraźnia, czy nie, ważne, że mieliśmy wspaniałą zabawę rozbudzającą w nas nadzieje...

 

wtorek, 21 czerwca 2022

Mamy lato... Witam je leśnym kwieciem

Pięknie jest witać Lato w Noc Świętojańską, zwaną także Sobótką, Kupalnocką, albo Nocą Kupalną. Jak zwał, tak zwał, ważne, by móc w tę szczególną noc, najkrótszą w roku, w której to następuje letnie przesilenie słońca — być w lesie.

Tym razem byłam w lesie już wcześniej. Przed południem. Bo nie jestem pewna, czy później będę miała taką możliwość, gdyż zapowiadane są potężne burze.

O jednej takiej bajecznej Nocy Świętojańskiej*, w czasie której byłam o północy w lesie pisałam już parę lat wcześniej. Wrażenia niezapomniane.

A teraz, jako się rzekło, witam Lato 2022 leśnym kwieciem:

 

 

* A oto kwiat paproci, znaleziony we wspomnianą wyżej Noc Świętojańską... żeby nie było wątpliwości. ;)

 

Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"

 

Anteny energii Wszechświata w czerwcowej krasie

Chodzi oczywiście o drzewa. W czerwcu wyglądają najpiękniej. Świeżo, zdrowo, zielono. Soczyście zielono. Nawet te bardzo stare w czerwcowej zieleni wyglądają piękniej i młodziej. 

Lubię tak sobie pochodzić wśród zielonych drzew. Zawsze się wtedy zastanawiam o czym szumią, kiedy wiatr im na liściach gra? Pewnie szumią o wszystkim. Co kto woli... O ludzkiej doli i niedoli. Może też i o ludzkiej podłości i krzywdzie... Wiem, że tego nie lubią, ale jeśli kto zechce, i o tym pewnie poszumią.

  


Moje ulubione drzewa to dęby. Mam do nich szczególny sentyment. Jeszcze z Polski. Bardzo lubię się do nich przytulać. W tutejszych lasach, nie wiedzieć czemu, jest ich bardzo mało. W "moim" lesie znalazłam tylko cztery.

 


Do wszystkich starych drzew mam zaś ogromny szacunek... To moi wiekowi pobratymcy. ;D Też się do nich przytulam, ale bardzo delikatnie.

 

 

Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"


niedziela, 19 czerwca 2022

Marek i Jarek żegnają przedszkole na czas wakacji

Marek i Jarek stanęli na scenie, chwycili się za ręce, popatrzyli na zaciekawione minki siedzących na ławeczkach dzieci, pięknie się ukłonili... i Marek zaczął śpiewać:


Jestem przedszkolak, nazywam się Marek.

A ten przedszkolak, to mój brat Jarek.

Dzisiaj żegnamy nasze przedszkole,

Chociaż ja nie chcę... bo zostać wolę!

Żegnać się nie chce również mój brat.

Pozostać w przedszkolu też byłby rad…


Marek skończył śpiewać i wtedy Jarek ukłonił się raz jeszcze i dalej bracia śpiewali już razem:


Ale wakacje czekają nas…

Morze, jezioro, zielony las,

Góry i rzeki i przygód moc,

Każdego dzionka — aż zapadnie noc.


Mamusia mówi: wakacji nam trzeba,

Promieni słońca, błękitu nieba.

I teraz nadszedł wakacji czas,

Więc my, kochani — żegnamy was!


Cześć, do widzenia za miesiąc znów!

Teraz kończymy... bo brak nam słów!

 




Nadchodzą wakacje pachnące latem

 

Lato, lato, piękne jest lato!

Wie o tym mama, wie także tato.

I każde dziecko też świetnie wie:

To czas wakacji... każdy ich chce.


Wszak wakacje to fajna rzecz!

Każde dziecko — je musi mieć.

By przyrody bliżej być...

By ją podziwiać i pięknie żyć!


Na wakacjach przygód moc

Czeka dzieci — aż po noc.

Słońce raduje — po szary zmierzch...

Ten cudny czas garściami bierz!


A więc w drogę! Już ruszać pora!

Nie zapomnij wziąć śpiwora.

No i ruszaj w daleki świat...

Wciąż happy bądź, z wakacji rad.

 

***

Chodźcie dzieci, wszystkie wraz,

Wszak wakacji nadszedł czas!

Chodźcie dzieci! Chodźcie wraz —

Zew Natury — wzywa nas!




***

 Zakwitły już akacje,

cudowne białe kwiatki...

Zaczynają więc wakacje

wszystkie szkolne dziatki.


Znów gwarno będzie wkoło,

bo jakżeby inaczej,

gdy dzieciom jest wesoło

to musi być tak raczej.


Radosnych więc wakacji

życzę z serca mego

dzieciakom każdej nacji

ze świata calutkiego.

 


***

Już nocka niedaleka,

a nam się nie chce spać!

Wakacji czas ucieka...

Grzech by był je przespać.

 


 

sobota, 18 czerwca 2022

Jak szczujnia TVPiS manipuluje faktami. Czekam na reakcję Dyplomacji Niemieckiej

Czasami oglądam TVP Info, aby popodziwiać sztukę pisowskiej manipulacji i propagandy... i wczoraj — w Wiadomościach o godzinie 19:30 — przekonałam się, że ta chora na władzę banda przeszła samą siebie, przekonując swoich mało inteligentnych wyznawców, o tym, że była kanclerz Niemiec Angela Merkel na pytanie: „Czy Putin niszczy Ukrainę”, odpowiedziała (głosem kobiety-lektora, a jakże!): — „Nie chce, aby Ukraina odniosła sukces”.


https://wiadomosci.tvp.pl/60458575/18062022-1930

 

No ludzie, trzymajcie mnie! Wyrwali z kontekstu jej wypowiedź z obszernego wywiadu udzielonego dziennikarzowi dla portalu RND, aby jedno z jego pytań przerobić na swoje, a zwłaszcza jej odpowiedź, i wpoić tłukom, że to ona nie chce, aby Ukraina odniosła sukces.

Kiedy to usłyszałam i zobaczyłam, nie mogłam uwierzyć w prawdziwość tych słów i natychmiast sprawdziłam u źródła.

Owe „chce” podpadło mi szczególnie. Od razu się domyśliłam, że to manipulacja tej podłej stacji i asekuracja jednocześnie — w razie jakby co... Jakby ktoś chciał im zarzucić oszczerstwo.

Byli przekonani, że tłuki nie dopatrzą się braku ogonka przy „e” i nawet na myśl im nie przyjdzie, że jego brak ma zupełnie inne znaczenie, takie oto, że to właśnie Putin nie chce, aby Ukraina odniosła sukces, nie ona.

Nasuwa się pytanie: Co chcą osiągnąć tymi wzmożonymi ostatnio atakami na Niemcy? Odpowiedź jest prosta. W ten sposób chcą ukryć swoje afery, skandale, inflację, drożyznę... etc., i przekierować uwagę niezadowolonych (tudzież wściekłych) Polaków na chwytliwy zawsze temat — z racji tragicznej wojennej historii.


PS

20.06.2022

Coś mnie podkusiło i zaglądnęłam wczoraj na program "Minęła 20" w TVP. Przyznam, że bardzo mnie w nim zbulwersowała wypowiedź posłanki PiS Anny Kwiecień, która pozwoliła sobie z nieukrywaną satysfakcją na jeszcze bardziej kłamliwe słowa. Takie oto: „Angela Merkel powiedziała, że nie chciałaby, aby Ukraina wygrała“. No ludzie, ręce opadają!

Jeszcze bardziej wkurzyło mnie jednak to, że ani prowadzący program, ani nikt z pozostałych posłów z innych partii tych jej nieprawdziwych słów nie zdementował. Jak można powielać taką haniebną nieprawdę?... Bo chodzi tu znów o znienawidzone Niemcy? To po co Polska w ogóle przystępowała do Unii Europejskiej, skoro nieustająco trawi ją ksenofobia i nie może się jej wyzbyć?

Do czego TVP i polscy politycy chcą doprowadzić tym swoim judzeniem i skomasowaną ostatnio nagonką na Niemcy, pytam się?... Niech każdy odpowie sobie sam, bo mnie, człowiekowi pokoju, brak już słów.


czwartek, 16 czerwca 2022

Urodziny bloga... To już 13 lat

 

Wielkie święto dziś u Halszki,

Urodziny jej blogaska.

In memoriam robią jej portret,

Całkiem fajny... proszę klaskać.

 


Kolejny rok znów przeleciał

Pośród fanów blogowania.

Choć bywało czasem różnie,

Miłe były też doznania.


Nie ma żadnej w tym przesady,

Takich doznań jest bez liku.

I choć czasem są też zwady,

Większość trwa wciąż na świeczniku.



sobota, 11 czerwca 2022

Jeśli nie chcesz mojej zguby, podnieś trąbę, słoniu luby

Słoń z podniesioną trąbą przynosi szczęście? Wiele ludzi w to wierzy i nosi ze sobą jego miniaturkę. Słoń od dawna jest uznawany za symbol szczęścia, i ten, kto go nosi, ma nadzieję, że szczęście będzie przyciągać. 
 
 

Nietrudno się jednak domyślić, że zwyczaj ten nie wywodzi się z naszej kultury, wszak u nas słoni nie ma. Tych na wolności oczywiście.

Słoń jest zwierzęciem o ogromnych rozmiarach, nic więc dziwnego, że jest utożsamiany z siłą, potęgą i mocą, bo też w swoim środowisku naturalnym nie ma wrogów (oprócz człowieka).

W indyjskiej mitologii jest symbolem szczęścia. Ganeśa, bóg obfitości i mądrości, jest przedstawiany właśnie z głową słonia. Hindusi często modlą się do niego o przychylność w swoich ważnych, życiowych sprawach.

Skoro więc oznaką szczęścia jest słoń z trąbą uniesioną do góry, trzeba pomóc mu ją podnieść, kiedy się zdarzy, że ją nagle opuści... Jak? A to już każdy sam musi się zastanowić, jak to zrobić — w jego akurat przypadku. Są na to metody. Sprawdzone.

 


A co ze słoniem w składzie porcelany? Też przynosi szczęście? Hmmm...? Warto się nad tym zastanowić... Ale to już temat na inne przemyślenia. 

Natomiast o utalentowanym słoniu, i owszem, możemy porozmawiać. Widziałam takiego na własne oczy:



Słoń jaki jest,

każdy widzi.

Ktoś go kocha,

ktoś nienawidzi.


On ma jednak

wszystkich w nosie

i się pławi

w swoim sosie.


A sos jego

zwą trąbalskim...

Wszak to malarz,

Słoń Bengalski.


Ten ogromny słoń i wielki malarz bardzo lubi ludzi, zwłaszcza tych, którzy są dla niego mili i pozwalają mu rozwijać talent... No i podziwiają jego obrazy, ze smakołykiem w ręce, ma się rozumieć.


Z cyklu: „Pół żartem, pół serio”


środa, 8 czerwca 2022

Mecz Belgia-Polska (6:1)... Na to się patrzeć nie dało

 
Getty Images / Martin Rose / Na zdjęciu: Robert Lewandowski


Ból. Wielki ból. Kibice piłki nożnej strasznie zawiedzeni. Sprawdziły się przepowiednie wielu z nich — co do osoby selekcjonera.

W tym bolesnym miejscu pozwolę sobie zacytować Macieja Kmitę (dziennikarz WP SportoweFakty): "Michniewicz jest wierny starej piłkarskiej prawdzie, że zespół buduje się od defensywy. Zawsze chwalił się, że gra obronna to jego konik. Że nic nie pozostawia przypadkowi. Że jego zawodnicy mają wszystko rozpisane na nuty. Niestety, mecze reprezentacji na razie tego nie potwierdzają. Wręcz przeciwnie, obnażyły obecnego selekcjonera"... Chwalipiętę.

I pomyśleć, że Zbigniew Boniek tuż przed tymże meczem Belgia-Polska pokusił się o wytypowanie wyniku starcia, mówiąc, że jego zdaniem "Biało-Czerwoni" nie tylko wygrają, ale też rozgromią rywali... Aha! Ręce opadają... i nie tylko.

Myślę, że moja satyra z 31.01.br., czyli z dnia wyboru Czesława Michniewicza na nowego selekcjonera reprezentacji Polski (po nieszczęsnym Paulo Sousa) nadal jest aktualna i adekwatna w odniesieniu do tego właśnie trenera:


Czy trener piłkarzy może być otyły*?


Sport profesjonalny nie trawi otyłych.

Nikt szczupły inaczej sportowcem nie będzie.
Skoro nie sportowcem, to i nie trenerem...
Kto myśli inaczej w poważnym jest błędzie.
 

Wszak przykład niestety zawsze idzie z góry.

Trener swą postawą powinien wzór dawać,
A nie zaś trenować li tylko paluchem...
Jakżeż można z tego se sprawy nie zdawać?!


* otyły — nie tylko w pełnym tego słowa znaczeniu, ale i dużo szerszym, domyślnym, dot. przeszłości podkreślonej grubą linią.


niedziela, 5 czerwca 2022

Walka z zagnieżdżonymi trollami wygrana

 

Wszystkich złych trolli się w końcu pozbyłam,

miłych zaś gości ciepło pozdrowiłam...

Do opieki wezwałam wróżkę Sagittę,

Gdy będzie za mało — poproszę Rokitę.


 


Wróżko Sagitto, proszę sprawuj pieczę nad moim miejscem w Internecie. Nie pozwól, aby jakiś nienawistny, chamski troll opluwał je swoim cuchnącym jadem nienawiści. Z głupcem i prostakiem — poradzę sobie sama.


Krople deszczu i ich czarodziejska moc

 

W kroplach deszczu świat pięknieje

i radością promienieje...

Czułe oko magii ulega,

moc brylantów w nich dostrzega.




sobota, 4 czerwca 2022

Zwierzęta wiedzą swoje... i robią swoje

To tak jak ludzie. Niekiedy ich działanie wydaje się być normalne, niekiedy jednak trudno je zrozumieć. Tak jak i ludzi. Widać, że to taka już cecha istot żyjących. Myślą, co chcą i robią, co chcą... albo, co potrzebują.

Tak pewnego dnia musiałam sobie wytłumaczyć dziwną inwazję wiewiórek w moim ogrodzie. Nie wiem, co im się stało, ale nagle tyle ich się pojawiło w moim ogrodzie, że trudno mi było je zliczyć.

Najpierw bawiły się w ganianego na wysokiej sośnie, potem w chowanego w trawie, a potem znów ganiały się po drzewach. I tak wiele razy na przemian. Przez moment było jednak tak, że jedne wiewiórki bawiły się jeszcze w chowanego, drugie zaś — już na powrót — goniły się po drzewach. Radosnemu popiskiwaniu nie było końca. A i ja, obserwując je w ferworze zabawy, miałam dużo radochy... ale nie popiskiwałam.

Wiewiórki są bardzo płochliwe, a przede wszystkim niesamowicie ruchliwe. Zrobić takim fotkę to nie lada sztuka. Tym bardziej, kiedy bawią się akurat w taki sposób. Dlatego też uwieczniałam je przez szybę w drzwiach ogrodowych.

 

Marek i Jarek witają nowych przedszkolaków


Ja jestem Jarek, a to mój brat Marek.

Tra-lalala! Tra-lalala!

Obaj kochamy nasze przedszkole.

Tra-lalala! Tra-lalala!

Wy też je kochajcie… Ja wam pozwolę.


Pani od muzyki przestała grać i zaczęła bić brawo. A wszystkie dzieci, śmiejąc się rozbawione wymyśloną przez Jarka piosenką, wesoło dośpiewały:


My też kochamy nasze przedszkole.

Tra-lalala! Tra-lalala!

I kochać będziemy nawet i w szkole.

Tra-lalala! Tra-lalala!


A Marek zakończył głośnym okrzykiem: — Olé! Olé! Olé! I wtedy bracia razem się ukłonili i zaśpiewali dla nowych przedszkolaków piosenkę, którą specjalnie na tę okolicznośc napisała ich mama:


Hejże, „wy nowi”, chodźcie tu do nas...

Chłopczyku, dziewczynko, wołamy was!

Wita was całe przedszkole nasze,

Które od dzisiaj — będzie też wasze.


A że przedszkole — to właśnie my,

Bawmy się razem… więc zapraszamy!

Zabawki różne na nas czekają…

Już nas do siebie szeptem wołają.


Książeczki także mamy ciekawe,

A w nich piękny świat, przygody klawe.

Będziemy śpiewać i tańczyć cudnie.

Razem nie będzie nam nigdy nudnie.


Możemy się bawić też i w ogrodzie.

Hasać tam wesoło przy pięknej pogodzie;

Stawiać w piaskownicy duże zamki z piasku;

Zażywać kąpieli w słoneczka blasku.


Tam huśtać się może też każdy z nas.

Wysoko, coraz wyżej... przez długi czas.

Może też wpaść na nasze boisko.

Kto lubi sport, znajdzie tam wszystko.


Nasze przedszkole jest dla nas wspaniałe.

I my to wiemy, przedszkolaki małe.

Dlatego kochamy to miejsce nasze,

Które od dzisiaj — jest też i wasze! 

 

  

 

czwartek, 2 czerwca 2022