Taka też powinna być prawdziwa zima. Śnieżna i mroźna. Śnieg ostatnio u nas rzadko pada. A jak już, to najczęściej drobny, mroźny, kłujący. Lecz śniegu i tak jest wszędzie dużo. Wystarczająco dużo. Trzyma się ciągle ten, co w poprzednim tygodniu ogromnymi płatami napadał. Pomaga mu w tym siarczysty mróz. Codziennie rano co najmniej 8-10 stopni na minusie.
Hu, hu, ha, zima ciągle trwa! I nadziei na wiosnę na razie nie ma. Wszędzie ogromne zaspy. Po nocnej śnieżycy kilka dni temu wyjście z domu do ogrodu u mnie było niemożliwe.
Śniegu tyle nasypało, że nie sposób też dokopać się do przebiśniegów. A przecież dwa tygodnie temu już było je widać (w ogrodzie mam ich mnóstwo), jak pięknie zaczęły się przebijać przez topniejący wtedy od paru dni śnieg.
Przed siarczystym mrozem można się jednak zabezpieczyć, ubierając się na cebulkę. A jak śniegiem w oczy prószy, wtedy niezbędne są okulary. Koniecznie przetarte octem jabłkowym przed wyjściem z domu, żeby nie zaparowywały.
Wspaniale się maszeruje w rytm skrzypiącego śniegu pod butami. Warto zadać sobie trochę trudu (to ubieranie mam na myśli) i wyjść z domu, by tego doświadczyć. A i zdrowie wzmocnić. Piękne zimowe krajobrazy, jakie można podziwiać dookoła, też są warte zachodu. Oj, bardzo warte.
W każdym razie, póki kalendarzowa zima trwa, słowa słynnego wierszyka Marii Konopnickiej wolę parafrazować w taki sposób:
Hu-hu-ha! Zima nie jest zła!
Choć nas szczypie w nosy, w uszy,
Choć nam śniegiem w oczy prószy...
Niechaj zima ta — jak najdłużej trwa! (?)
Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"