INNE MOJE BLOGI TO: 1. "Szczęśliwa Kobieta" - Blog na tematy z życia wzięte; 2. "Na cętce źrenicy i w obiektywie" - Blog fotograficzny
wtorek, 30 października 2018
Halloween — trick or treat
poniedziałek, 29 października 2018
Głos znad kieliszka
sobota, 27 października 2018
Jak poznałam Ewę Kuryluk
środa, 24 października 2018
Dendroterapia
wtorek, 23 października 2018
Chora krowa
Przyszła krowa do doktora…
— Panie doktorze, jestem chora —
Zamuczała smętnym głosem:
— Na ból brzucha lek poproszę.
Oglądnął krowę doktor leciwy,
Zbadał, opukał... wszak był litościwy.
Zaglądnął do mordy jej głęboko,
Raz spojrzał w lewe raz w prawe oko.
Pokręcił nosem, okulary poprawił,
Chwilę podumał i diagnozę postawił:
— Jesteś zdrowa, krowo miła…
Tylko trawa ci zaszkodziła.
Krowa zbaraniała i na doktora spojrzała.
— Nie jestem chora?! — gromko zamuczała. —
Skoro trawa mi szkodzi, muszę być chora...
No trudno, pójdę do innego doktora!
Doktor spod oka popatrzył na krowę,
Wreszcie rzekł, głaszcząc jej rogatą głowę:
— Jesteś zdrowa, miła krowo,
Nie potrzeba cię badać na nowo.
— Jestem chora! — Krowa się upierała,
I kręcąc mordą, trawę przeżuwała.
Rzekł wtedy doktor do żującej krowy:
— Zalecam żarcie zmniejszyć do połowy.
Krowa na te słowa z odrazą zamuczała:
— Jeść muszę, bo mleka nie będę miała.
Tylko głupi doktor powiedzieć tak może…
Nie ma pan honoru, panie doktorze!
— Myśl krowo o sobie nie o mym honorze,
Bo na twe łakomstwo nikt ci nie pomoże —
Odrzekł pan doktor, patrząc krowie w oczy…
Z bydłem o honorze nie chciał dyskusji toczyć.
poniedziałek, 22 października 2018
Jak dobrze mieć sąsiada...
sobota, 20 października 2018
Siwy koń
Hej ty koniu, siwy koniu,
pięknym żeś rumakiem.
Ech pognałabym ja z tobą,
upajając się wiatru smakiem.
Choćby na oklep i bez baczmagów,
byleby z tobą, boś koń na schwał.
I heya! z kopyta galopem,
a w szczerym polu już tylko cwał.
Hej ty koniu, siwy koniu,
dokąd ty tak gnasz?
Parskasz, prychasz, rwiesz z kopyta,
rozwichrzoną grzywę masz.
Czujesz pewnie zapach wiosny
W południowym wietrze...
Galopujesz po horyzont,
chrapami wciągając powietrze.
Ech ty koniu, siwy koniu,
pięknyś ty ogierek!
Marzysz pewnie o swej klaczy
słodkiej jak cukierek.
Marzenia jak skrzydlaty pegaz
niech cię w przestworza niosą,
a ujrzysz wnet w obłokach klacz,
przystrojoną srebrzystą rosą.
Ech ty koniu, siwy koniu,
gnaj po horyzont, gnaj!
Gdy znów wrócisz do mnie we śnie,
w moim sercu zakwitnie raj!
czwartek, 18 października 2018
Konik Pegazek
Konik Pegazek skacze po łące…
Biały jakoby skąpany w mące.
Białe ma nóżki i ogon cały,
czarne oczęta i nosek mały.
Pegazek zawsze jest bardzo wesoły,
z łąki przybiega wprost do stodoły.
W stodole bryka co sił po sianie,
wciąż wypatrując, czy idzie śniadanie.
Pan niesie czarę pełniutką owsa.
Pegazek na to i hop!, i hopsa!
Biegnie do stajni szybkim galopem,
otwiera bramę siarczystym kopem.
Staje przy żłobie, w napięciu czeka…
Pan sypie owsa, nijak nie zwleka,
śmiejąc się przy tym bardzo donośnie:
— Brawo Pegazek, pięknie mi rośniesz!
A gdy już będziesz koniem na schwał,
razem ruszymy przed siebie w cwał
i popędzimy, gdzie oczy poniosą...
rankiem o brzasku, poranną rosą.
wtorek, 16 października 2018
Bajeczny ocean
niedziela, 14 października 2018
Cała w złotojesiennym bycie


sobota, 13 października 2018
Typciowe nudy
czwartek, 11 października 2018
Miłość do koni
Hej ty koniu, siwy koniu,
pięknym żeś rumakiem.
Ech pognałabym ja z tobą,
upajając się wiatru smakiem.
Choćby na oklep i bez baczmagów,
byleby z tobą, boś koń na schwał.
I heya! z kopyta galopem,
a w szczerym polu już tylko cwał.
Hej ty koniu, siwy koniu,
dokąd ty tak gnasz?
Parskasz, prychasz, rwiesz z kopyta,
rozwichrzoną grzywę masz.
Czujesz pewnie zapach wiosny
W południowym wietrze...
Galopujesz po horyzont,
chrapami wciągając powietrze.
Ech ty koniu, siwy koniu,
pięknyś ty ogierek!
Marzysz pewnie o swej klaczy
słodkiej jak cukierek.
Marzenia jak skrzydlaty pegaz
niech cię w przestworza niosą,
a ujrzysz wnet w obłokach klacz,
przystrojoną srebrzystą rosą.
Ech ty koniu, siwy koniu,
gnaj po horyzont, gnaj!
Gdy znów wrócisz do mnie we śnie,
w moim sercu zakwitnie raj!
Kogucik Kokotek
— Zamknij się wreszcie! — Kokoszka zagdakała. —
poniedziałek, 8 października 2018
Pani Jesień
W oprawie złotej jesieni,
trawka się ciągle zieleni.
czwartek, 4 października 2018
22 dni nadziei i beznadziei pod Mostem Poniatowskiego
środa, 3 października 2018
Coraz mniej… coraz więcej
wtorek, 2 października 2018
Oczekuj miłości a przyjdzie
https://www.e-bookowo.pl/self-publishing/milosc-przyszla-niespodzianie.html
poniedziałek, 1 października 2018
Wizyta u ginekologa może być zabawna
Wczoraj byłam na badaniach u ginekologa. Mój obecny ginekolog pochodzi z Czech. Jestem pod jego opieką od kilku lat. Mój poprzedni ginekolog był Niemcem. Pod jego opieką byłam aż piętnaście lat. Przeszedł jednak na emeryturę i jego praktykę przejął właśnie ten Czech. Na początku bardzo żałowałam, gdyż lubiłam swojego starego lekarza. Nadawaliśmy na podobnych falach. Zawsze mieliśmy o czym pogadać i pożartować. Pod jego opiekę oddałam także moją córkę. Na szczęście okazało się, że z nowym lekarzem nie jest źle. Polubiliśmy się także. I to od samego początku. Tym bardziej że zawsze możemy sobie pogadać po swojemu i pożartować ile wlezie, on zna bowiem polski, a ja czeski.
Nic w tym dziwnego, oboje w swoich Ojczyznach mieszkaliśmy na terenie przygranicznym. Kiedy się spotykamy, przy wszystkich mówimy po niemiecku, ale kiedy tylko drzwi jego gabinetu ginekologicznego za nami się zatrzasną, „zasuwamy”, każdy w swoim języku. Najpierw pogadamy sobie i pośmiejemy się, a potem pan doktor przystępuje do badania.
Wczoraj było tak samo i kiedy leżałam już „dyspozycyjnie rozwalona” na leżance ginekologicznej, czekając na to niezbyt miłe badanie (chyba żadna kobieta badań tych nie lubi), pan doktor zamilkł, po czym z powagą zabrał się za mnie.
Uważnie badał — co trzeba i jak trzeba, czyli wziernikiem, i po chwili... brrr! palcem. Nie wiem, czy wskazującym, czy którymś innym, ale wiem, że był to jego paluch.
Ależ byłam spięta. Za każdym razem jestem. Tym razem pewnie stres był silniejszy albo ja słabsza w tym dniu, bo nagle nie wytrzymałam tej ciszy gabinetowej... i tego tam... i dla rozładowania swojego nieprzyjemnego uczucia, odezwałam się:
— No, panie doktorze, chyba pan nie zaprzeczy, że „dobra by była dla ginekologa wygoda, gdyby oko w palcu dała mu przyroda”? — powiedziałam, i wystraszona, natychmiast się zamknęłam.
A wystraszyłam się reakcji doktora, bo on buchnął nagle tak głośnym śmiechem, że na początku to nawet nie rozpoznałam śmiechu w tym jego „buchnięciu”. Doktor wyciągnął tego, no... brrr... palucha, i przestał mnie badać. Klapnął na swój fotelik i rechotał dalej w najlepsze. Gdy byłam już pewna, że to tylko jego śmiech, odezwałam się ponownie, pytając:
— A co pana tak rozbawiło? Czyżby pan tego dowcipu nie znał?
— Ne, nikdy jsem neslyšel* — wydukał doktor, i dalej rechotał.
— Nigdy pan nie słyszał? A przecież to stary dowcip... z brodą, nawet już z bardzo długą brodą — powiedziałam, śmiejąc się już także. Gdy złapałam oddech, dodałam: — No tak, to jest możliwe, że pan nie słyszał, bo pan jest młodym ginekologiem, z epoki ultrasonografii... i w razie jakby co, może pan użyć USG.