Kiedy dziś rano zajrzałam na mój profil na Facebooku, od razu przykuła mój wzrok lewa strona — ta, gdzie wyświetlają się wszystkie obrazki z moimi autorskimi tekstami. I co się stało? Buchnęłam takim śmiechem, że aż oblałam się kawą trzymaną w dłoni!
A cóż to takiego mnie tak rozbawiło? Ano, wśród wielu mniej lub bardziej poważnych obrazków, zobaczyłam jedno prawdziwe cudo — konfigurację, która sama się stworzyła!
Niby nic niezwykłego: każdy z tych obrazków zawierał wierszyk o zupełnie innym temacie. Ale w tej akurat „obciętej konfiguracji”, że się tak wyrażę, los postanowił zabawić się w poetę — i ni stąd, ni zowąd powstała z tego zupełnie nowa satyra. Jak to możliwe?
Otóż na górnym obrazku widniał mój wierszyk „Zemsta Stalina” — o barszczu Sosnowskiego, tym „prezencie” od naszych wschodnich sąsiadów. A pod nim — „Jaki marszałek, taka polityka”, czyli o zdradzie Szymona Hołowni.
I nagle, patrzę — a tu tylko ich pierwsze wersy, przypadkiem ułożone jeden pod drugim, zaczynają mówić jednym głosem! Choć pisane były w innej formie, w innym rymie i zupełnie nie do pary, treściowo — o dziwo! — dopasowały się do siebie jakby z premedytacją. I tak oto powstała... satyra samoistna.
Wygląda na to, że Facebook też ma poczucie humoru. Ale dla jaśniejszego przekazu, który — z pewnością będzie bardziej zrozumiały dla tych, co choć trochę znają życiorys bohatera satyry — sama również zrobiłam (kliknij w obraz) nieco wyraźniejszy kolaż tego facebookowego dzieła.
