Wiele osób pokładło w nim wielkie nadzieje. Młodzież (i nie tylko) w kinach się gromadziła, aby obejrzeć na ekranie, jak „pięknie rozjeżdża” zakłamany, nienawistny PiS na czele z Kaczyńskim... Aż tu nagle po niespełna dwóch latach — coś takiego?! Nocne, potajemne rendez-vous z Kaczyńskim i z jego największymi z przeszłości (i jak widać obecnie) podłymi spin doktorami?... To był szok! Trudno było w to uwierzyć, a co dopiero się z tym pogodzić.
A teraz mówi coś o jakimś „szambie”? Przecież sam się w to szambo wpakował. To było pewne, że Kaczyński chce go w nim utopić, by raz na zawsze się go pozbyć i porządnie namieszać w koalicji.
Zamiast stawić czoło temu, co „nawywijał”, woli szybciutko, akurat w tym momencie „spinkolić” za granicę. Powtórzę, choć jest to satyra: — „to samo w sobie jest komentarzem”.
A co do jego kariery, życzę mu powodzenia. Niech się wykaże, skoro taki dobry w tej pracy, o jaką zaczął się starać w ONZ... Może kiedyś Polska będzie z niego dumna (jak z Tuska w UE). Czas pokaże.
