Nawet bardzo dziwna. Przynajmniej u nas. Są dni, że sypie śnieg, ale co z tego, jak długo się nie utrzymuje. Z prostej przyczyny, był mróz... i nie ma mrozu. Czasami, na odmianę, pada deszcz. Wtedy śnieg rozpływa się jeszcze szybciej.
Będąc w lesie, widać wyraźnie, jak pogoda się zmienia. No cóż, takie jej odgórne prawo — nieustająco z nami „pogrywać”. (Tylko jej… nikogo więcej).
A jeszcze niedawno w niektórych miejscach lasu można było trochę więcej śniegu spotkać. Chociaż już nie wszędzie był biały... To spadające z sosen igiełki gdzieniegdzie zmieniły mu barwę. Stało się tak oczywiście za przyczyną silnych wiatrów.
W ogóle u nas jakoś ostatnio wiatry wieją nieustannie. I to bez względu na pogodę. Jest słońce — wieje; sypie śnieg — wieje; pada deszcz — wieje... Wieje i wieje, że bez czapki ani rusz.
Minął kolejny dzień i znów las wygląda inaczej. Bardziej zimowo. Uwieczniłam dwa te same miejsca, aby tę różnicę lepiej było widać... I oby tak dłużej pozostało. Niechże zima będzie zimą. Dla naszego dobra. Jest lekki mróz, jest nadzieja.
Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"