czwartek, 30 września 2021

Spotkanie z Górówką Borutą

Górówka Boruta to rusałkowaty motyl. Żyje krótko, ale pięknie. Cichutko, kolorowo, ciekawie. Warto za nim pobiegać z aparatem fotograficznym. Dzisiaj znów miałam taką okazję. Choć to trochę dziwne pod koniec września spotkać tego pięknego motyla na polanie, ale że ciągle u nas jest w miarę ciepło i zielono, to widać, że możliwe. Natura rządzi się własnymi prawami.

 


Postać larwalna górówki także zachwyca niezwykłym pięknem... Czyż to nie cudowne dzieło Matki Natury? Udało mi się je uwiecznić przed laty w Polsce.

 


Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"


wtorek, 28 września 2021

Nie pozwól sobą manipulować w imię miłości

Nawet jeśli mocno kochasz, nie daj sobą manipulować. Miłość polega na wzajemnym szacunku, zaufaniu, szczerości, przyjaźni, oddaniu. Ten, kto próbuje tobą manipulować, nie jest wart twojej miłości. On kocha przede wszystkim siebie... Oczekuj prawdziwej miłości a przyjdzie.

 


Z cyklu: „Przemyślenia z życia wzięte”


Zwierzaki... a przywary ludzkie (4)

 

O braciszkach mniejszych przysłów jest wiele

I nie są to żadne trele-morele.

Wszystkie do człowieka się odnoszą,

Jeśliś nie gamoń, pojmiesz o czym głoszą.

 

***



Pewien butny kocur wybrał się na łowy...

Wypatrzył myszkę, do ataku gotowy.

Natychmiast mu jednak odeszła ochota,

Bo mysz się postawiła i popędziła mu kota.


***


 

Pewien stary Pstrąg wystawił z wody głowę:

A cóż tu wszystko tak przeokropnie płowe? —

Wybulkał tubalnie wszem wobec pytanie

I znów się zanurzył, bez odpowiedzi na nie.


***

 


Ślimaczek winniczek uwielbia wędrować.

Nosi domek z sobą, aby się w nim chować:

W razie zagrożenia, czy zwykłej senności,

Lub od nieproszonych i natrętnych gości.


***



Pszczoły, jak jedna, lubią swoje życie...

Z kwiatka na kwiatek pofruwać w lecie.

A choć to fruwanie, to ciężka praca,

Każda wie dobrze, że bardzo popłaca.


***

 


Lama to mądre i bystre zwierzę...

W swoim otoczeniu — w dobrej wierze,

Każdego chama uczy moresu,

Plując mu w twarz — bez żadnego stresu.


Z cyklu: Zoologia stosowana”


niedziela, 26 września 2021

Lądowisko dla awionetek i szybowców... Tu życie pulsuje mocniej

Do lądowiska dotarłam przez przypadek, wracając z wycieczki rowerowej po albstadtckiej kotlinie. Byłam tam parokrotnie autem, ale dawno temu. Dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy najpierw na niebie zobaczyłam awionetki i szybowce, a po chwili już jego teren.

Lotnisko Albstadt-Degerfeld leży na wysokości 878 m n.p.m., z pasem startowym długości 1.100 m. Jest przystosowany dla samolotów lekkich, do 1.500 kg.

Będąc już na miejscu, przyglądałam się startom i lądowaniu. W międzyczasie robiłam zdjęcia, za co później zostałam nagrodzona wspaniałym pokazem akrobatycznym jednego z pilotów awionetki.

 



Z tego miejsca startują awionetki. A nieco dalej szybowce — za pomocą wyciągarki. To urządzenie wyposażone jest w mocny silnik i bęben do zwijania kilkusetmetrowej długości stalowej liny startowej, którą zaczepia się do szybowca. 

 




Przy starcie, osoba odpowiedzialna za pracę tegoż urządzenia, napręża najpierw linę, a następnie uaktywnia jej zwijanie z dużą prędkością, tak dużą, że po kilku sekundach szybowiec wznosi się pod ostrym kątem. Po chwili, przy osiągnięciu odpowiedniej wysokości, pilot szybowca wyczepia linę i zaczyna swobodne szybowanie po niebie. Cudowny to widok. 

 




Kolejne szybowce przygotowują się do startu. Niektóre z kolei już lądują. Pasażerka jednego z nich wychodzi szczęśliwa i pełna wrażeń. Słychać ją z daleka.

 



Przyglądnęłam się dokładnie też i Wieży Kontrolnej. Jest niewielka, ale z pewnością lepsza niż ta... nawet jej nie nazwę. Każdy się domyśli sam, o jaką chodzi.

 


Szybko przerzuciłam swoją uwagę na czerwono-białą awionetkę. Bo to właśnie przygotowanie do startu tego pilota, który dał pokaz akrobatyczny nad lądowiskiem. 

 





Pełna koncentracja. Ruszył na miejsce startu. Już stoi na starcie i czeka na sygnał z Wieży Kontrolnej... I?... Poooszedł! I to tak szybko, że nawet nie zdążyłam mu zrobić zdjęcia.

W powietrzu kilkanaście minut kręcił beczki, korkociągi, latał pionowo dziobem w górę, po chwili dziobem w dół... by nagle, ni stąd, ni zowąd, zniknąć za horyzontem. Gdzie poleciał? Nie wiem. Ale wiem, że byłam niepocieszona. Tym bardziej, że nie zrobiłam mu żadnych zdjęć w tych jego powietrznych akrobacjach. Byłam tak bardzo zafascynowana jego wyczynami, że tylko wlepiałam wzrok w jego samolocik z rozdziawioną buzią i z wrażenia po prostu zapomniałam. No i zostałam z niczym. Koniecznie muszę powtórzyć tę wycieczkę. 

 

O ćpunie

 Naćpał się marychy

i udaje Greka,

gdy przestanie działać,

jak ten tchórz ucieka...

 

Znów szuka marychy,

by się poczuć lepiej,

kiedy się nią sztachnie,

ze szczęścia aż pieje.

 


joint-smoke GIF https://tenor.com/


piątek, 24 września 2021

Rowerem po Lautingen, miejscu urodzenia przyszłego wykonawcy zamachu na Hitlera

Lautlingen leży na wys. 680 m n.p.m. na południowych krańcach Jury Szwabskiej. W połowie drogi między Stuttgartem a Jeziorem Bodeńskim. Od 1.01.1975 roku należy do jednej z dziewięciu dzielnic Albstadt. Wcześniej był odrębną gminą. Powstał jako mała osada na Rzymskim Szlaku Sulz-Laiz. Jego historia sięga 793 roku.

 




Tutaj też znajduje się zamek rodziny Stauffenbergów, w którym Claus von Stauffenberg, przyszły wykonawca zamachu na Adolfa Hitlera w Wilczym Szańcu w Kętrzynie (20.07.1944 r.), dorastał.

O jego historii pisałam (m.in.) już wcześniej we wspomnieniu pt. „Śladami dzieciństwa Clausa Stauffenberga, przyszłego wykonawcy zamachu na Hitlera”. Link poniżej.

 




* „Śladami dzieciństwa Clausa Stauffenberga, przyszłego wykonawcy zamachu na Hitlera”.


O szpetnej Befanie

Szpetną Befanę z okolic Wierzbi 

długaśny jęzor bez przerwy świerzbi.

Żółć w trzewiach jej wciąż bulgocze 

i ze złości aż dygocze...

Lecz w łaskę Boga niezmiernie wierzy.





czwartek, 23 września 2021

Pożegnanie lata 2021 ciągle jeszcze trwa

Trudno się z tegorocznym latem pożegnać. Było wyjątkowo piękne. Słoneczne, ciepłe. Czasami wręcz upalne. Jak na prawdziwe lato przystało. Choć i czasem pokazało nam swoją gwałtowność i gniew, dając nam tym samym do zrozumienia, że musimy wreszcie zadbać o naszą planetę, o klimat.

Trudno się z latem pożegnać także z prozaicznego całkiem powodu. Za oknem, na łonie natury ciągle się je jeszcze widzi i czuje. Ciągle w ciągu dnia jest ciepło, ciągle zieleń dookoła, ciągle ptaszki śpiewają... No to jak tu się z nim pożegnać. To nic, że jesień się już wczoraj zameldowała... To nic!

Obyśmy się mogli z nim żegnać jeszcze przez wiele dni, jak najdłużej, zanim przeniesie swoje piękno do innych krain. Zanim całkiem ustąpi miejsca jesieni... Bo w końcu musi. Takie jest niestety prawo Matki Natury i jej koleje.

A oto mój stary wiersz na pożegnanie lata. Lubię do niego wracać. Jak co roku o tej porze:



Pożegnanie lata 

Ech, ty lato ukochane,
Już pożegnać ciebie czas...
Trudno jest mi w to uwierzyć,
Wszak zielony jest wciąż las.

Kwiatki kwitną wciąż na łąkach,

Ptaszków śpiewy słychać jeszcze, 
Słonko grzeje wciąż przyjemnie... 
Wieczorami grają świerszcze.

Lato, lato, jesteś jeszcze?!

Wiem, że płonna to nadzieja,

Bo ty w świat już wyruszyłeś... 
Hen swoje piękno poniosłeś, 
Miejsca jesieni ustąpiłeś.

Lato, lato, jesteś jeszcze?!

Lecz pożegnałeś nas pięknie,

Barwnie, pachnąco, słonecznie. 
I my cię żegnamy, kochane. 
Żal, że nie możesz trwać wiecznie.

Lato, lato, jesteś jeszcze?!...

Cisza... brak twej odpowiedzi.

Znaczy nadziei już żadnej! 
Odszedłeś stąd na rok cały... 
Lecz wrócisz — w szacie paradnej.

Natura i jej moc

Dwa drzewa przez lata obok siebie stały, mimo że się z wiekiem coraz bardziej koronami od siebie oddalały. W końcu przyszła potężna burza, ognisty piorun z hukiem w jedno z nich uderzył... I?...



Szkoda, bo bardzo lubiłam obserwować te dwie ogromne sosny. Wiele skojarzeń i przemyśleń za każdym razem mi przywoływały. Jedno z nich to takie:


Ludzie zwykle idą przez życie parami

I choć się od siebie czasem oddalają,

W parze mimo wszystko jednak pozostają...


Chyba że któreś się złamie, wtedy się rozstają.


Z cyklu: „Przemyślenia z życia wzięte”


Jesień 2021 stała się faktem

A w górach już jesień królestwo niczyje...” (?), chciałoby się zaśpiewać... E tam, niczyje. Czyjeś... Bo moje, twoje, wasze, nasze. Żeby się poczuć królową, czy też królem tego królestwa, wystarczy wyjść z domu i ruszyć w góry. No tak, ale przecież nie każdy ma blisko do gór. Hmm... To może wystarczy do lasu? Lasy są wszędzie i w nich też już jesień zaczęła królować. Kiedy jednak i do lasu jest trochę za daleko na takie częste do niego wędrowanie, to może być park.

W naszym umiarkowanym klimacie astronomiczna jesień dotarła wczoraj, a kalendarzowa dzisiaj, ale jeszcze nie rozlokowała się wszędzie jednakowo. Temperatury wprawdzie już spadają, dni są coraz krótsze, jednak zieleń trzyma się ciągle pięknie.

 


Dzisiaj, jak zwykle, wczesnym rankiem byłam w lesie z kijkami Nordic Walking, i z tego co zaobserwowałam, jesień czuć już wyraźnie, zwłaszcza we mgle spowijającej wszystko dookoła. Spadających liści jednak niewiele. I dobrze! Niech jeszcze nacieszą oczy.

Z poprzednich lat pamiętam, że jesień najpiękniej wygląda właśnie wczesnym rankiem. Kiedy góry mgłą spowite jeszcze, kiedy las bielą skąpany. Lecz to nie tylko rozkosz dla oka, to także rozkosz dla nozdrzy. Ten specyficzny zapach jesiennego lasu we mgle jest niesamowity. Płuca pracują jak miechy kowalskie. Dusza się raduje... Wszak gdzieś w okolicach płuc jest właśnie ulokowana. Tak myślę. ;) Kiedy zaś w godzinach południowych wybywałam do lasu rowerem, jesień się też pięknie prezentowała, choć nieco inaczej. 

 




Mam nadzieję, że i tegoroczna jesień będzie piękna i będziemy się nią cieszyć w dobrym zdrowiu i nastroju. A późniejsza złota jesień zaskoczy nas jeszcze piękniejszą paletą bajecznych kolorów.

Kiedy już listopadowa jesień nadejdzie i słotą witać nas będzie każdego dnia, to też się w niej piękna dopatrzeć możemy. Jestem tego pewna. Wystarczy się tylko pozytywnie do niej nastawić i często wychodzić na jej łono... Ot co!

 

 

Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"


poniedziałek, 20 września 2021

Podświadomość a Wszechświat

Są ludzie, którzy wierzą, że ich podświadomość ma silny związek ze Wszechświatem, i kiedy gorąco czegoś pragną, to właśnie Wszechświat, używając swoich tajemnych mocy, pomaga ich pragnienia spełnić... I tak jest istotnie, pod jednym wszelako warunkiem, że są to pragnienia dobrego człowieka.



Z cyklu: „Przemyślenia z życia wzięte”


Pnie drzew działają na wyobraźnię

Są drzewa, obok których nie można przejść obojętnie, tak zachwycają i zadziwiają jednocześnie. Jedne pięknem, inne dziwacznością. A jeszcze inne, i jednym i drugim. Zwłaszcza ich pnie potrafią niekiedy swoim wyglądem wprawić w osłupienie.

Mam na myśli nie tylko te pnie stworzone przez naturę, ale i te, do których rękę przyłożył człowiek. I zdrowych drzew, i martwych, na których ząb czasu przy pomocy działań atmosferycznych odcisnął swoje piętno. Lubię przyglądać się pniom. W każdym widzę coś, co pobudza moją wyobraźnię. A że mam ją bogatą, to nawet nie będę zdradzać — co. ;) 

 


Każdy, kto ma wyobraźnię, widzi w pniach coś innego. Czym innym go zachwycają, czym innym zadziwiają… I o to właśnie chodzi. Przyroda jest piękna, bardzo tajemnicza i inspirująca.

 













 

Koło tego pnia muszę się jednak na moment zatrzymać i zdradzić, że tak oto potraktował go piorun. OK, już milknę... niech wyobraźnia działa dalej. 




 

Nawet pies nie może przejść obojętnie obok takich dziwadeł. Obwąchuje pień z każdej strony i wcale go nie znakuje... A to coś znaczy.



A nie mówiłam, że pnie działają na wyobraźnię? Ba, inspirują wręcz i pobudzają do pewnego działania... Nieważne, czy ono mądre się innym wydaje, czy też nie, ważne, by nam samym przyjemność sprawiało i bawiło. Matka natura lubi radosnych ludzi. Za smutasami nie przepada. ;)  

 

Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"