Nie udało się. Euro 2020 już bez polskiej drużyny. Pękł balon napompowany do granic możliwości przez kibiców, media i różnej maści ekspertów. Przed mistrzostwami przerażało mnie jego nadmierne, bezrefleksyjne pompowanie. Teraz, po przegranej, przeraża mnie jego eksplozja. Była potworna i ciągle jeszcze rozsiewa po kraju jad chamstwa i nienawiści.
Czy jestem zawiedziona porażką biało-czerwonych? Tak. Ale nie na tyle, żeby wieszać przysłowiowe psy na naszych piłkarzach. Zrobili, co mogli. Grali, jak mogli. Lepiej nie mogli. I już! Trzeba się z tym pogodzić... i czekać na lepsze czasy.
Jasne, że każdy z nas liczył na więcej. Stąd zawód, stąd żal. Ale to jest sport, powinien bawić, a nie doprowadzać do wściekłości, do nienawiści, do zmasowanego wylewania pomyj na piłkarzy i trenera.
To, co zawiedzeni kibice wypisują w Internecie, to ostania nikczemność. Prawdziwy kibic tak nie postępuje. Tak postępuje tylko skończony cham i obleśnie nadymany bufon.
Jest mi żal naszych piłkarzy, trenera Sousa również. Tak po ludzku. Przecież celowo nie przegrali. Chcieli wygrać. Nie wyszło. Im też jest bardzo smutno.
Czas, by polscy kibice, ci chamscy, ci nienawistni, zrozumieli, że piłka nożna to sport, nie wojna z groźnym wrogiem. Euro 2020 trwa dalej... Bawmy się.