sobota, 24 lipca 2021

Średniowieczny zamek w Pergine góruje nad Valsuganą

Zamek w Pergine wzniesiony został w XIII wieku na najwyższym wzniesieniu wyżyny Valsugana. Jak twierdzą historycy, stanął na miejscu prymitywnego zamku. Obecnie zamek jest własnością Fundacji Castel Pergine Onlus. Mieści się w nim kantyna z degustacją win, restauracja i hotel jednogwiazdkowy (sic!). Co za wygody są w tym hotelu nie wiem, nie sprawdzaliśmy. Mieliśmy wynajęty domek kempingowy w San Cristoforo z całkiem wygodnymi łóżkami. 

 


Żeby się do zamku dostać, trzeba było najpierw wspiąć się na szczyt góry. Droga do najłatwiejszych nie należy. Ale co tam, wdrapaliśmy się bez problemu.



Po drodze podziwialiśmy z oddali elewację zamku i mury obronne. Po dwóch bodajże kwadransach stanęliśmy wreszcie przed bramą wjazdową. Przekroczyliśmy ją i weszliśmy na teren zamku.

 


Oczom naszym ukazał się zielony dziedziniec zamku. Sam zamek jest ogromny. Obchodziliśmy go spacerkiem dookoła, podziwiając baszty z murami obronnymi. Tym razem już od wewnętrznej strony. 

 

 

W czasie naszego tam pobytu zamek był także planem filmowym. Niestety nie pamiętam tytułu filmu. To był jakiś dramat obyczajowy. Kręcone sceny były tego dowodem. Widać było klęczącą kobietę w bieli ze związanymi sznurem rękoma i stojącego obok mężczyznę ze zwojem powrozu, który pastwił się nad nią. Ona milczała, on mówił coś podniesionym głosem. Zaś facet stojący na wzniesieniu wykrzykiwał jakieś kwestie przerażonym głosem. I tę akurat scenę powtarzali nie wiedzieć czemu wiele razy, przez ponadgodzinny nasz tam pobyt. Po którejś z kolei próbie biliśmy im brawo, a oni pięknie, z uśmiechem się nam kłaniali. Miłe to było.

 


Wreszcie przyszedł czas na powrót do „bazy”. Zbliżała się pora kolacji. Ostatnie spojrzenie na zamek i otaczające go Dolomity... i jazda stromą drogą w dół. Oczywiście per pedes.




Zdjęcia niestety nie są zbyt dobrej jakości, gdyż robiłam je aparatem mojej 6-letniej wnuczki. Swój zapomniałam w aucie na parkingu u podnóża góry. Za daleko, by wracać. Tym bardziej, że deszcz padał, a momentami wręcz lał jak z cebra. Ale, mimo że byliśmy mokrzy  jak szczury, wycieczka była naprawdę udana.