wtorek, 8 września 2020

Z kradzieżami tekstów i zdjęć w internecie można sobie poradzić... Jak?

W Internecie często dochodzi do naruszania praw autorskich. Są ludzie, którzy robią to nagminnie i bezkarnie… Ale do czasu! Ustawa o prawie autorskim z 4 lutego 1994 roku za naruszenie praw autorskich i wykorzystanie ich bez zgody autora przewiduje dwa rodzaje odpowiedzialności: cywilną i karną.
Publikując kiedyś swoje artykuły na łamach Wiadomości24, jeden z nich chciałam uzupełnić po pewnym czasie zdjęciami. Co też uczyniłam. Tekst ponownie wrócił do moderacji. Po paru godzinach dowiedziałam się nagle, że jest on już opublikowany na pewnym portalu społecznościowym. W całości, bez podania nazwiska autora. Nie powiem, zdziwiłam się. Napisałam o tym fakcie e-maila do wydawcy i oto co mi on poradził:
— „Proponuję zatem skontaktować się z administratorem tej strony i... wystawić mu rachunek za naruszenie praw autorskich... Takie praktyki są niedopuszczalne, ktoś przywłaszczył Pani tekst, w dodatku nie podpisał go. W razie problemów z zarządcą strony proszę nam dać znać”.
Ucieszyłam się tą odpowiedzią, bo przecież redakcja ma zawsze większą siłę przebicia niż pojedynczy autor. Zrobiłam tak jak mi wydawca poradził i napisałam do administratora tegoż portalu maila z prośbą o usunięcie mojego tekstu. Niestety, bez echa. Za dwa dni ponowiłam prośbę, za kolejną poradą wydawcy:
— „Proszę jeszcze z dobę poczekać, a potem wysłać ostrzeżenie, że jeżeli materiał nie zniknie, zajmie się nim dział prawny Grupy Wydawniczej Polskapresse...”.
No to czekałam. I co? I dalej zero reakcji. Administrator milczał jak zaklęty, a mój tekst nadal widniał na głównej stronie jego portalu.
Celowo nie podaję nazwy owego portalu społecznościowego, ażeby jego nieuczciwym założycielom nie robić darmowej reklamy.
Ponownie weszłam w kontakt z wydawcą, meldując co i jak. Po chwili dostałam jego odpowiedź o treści:
— „Pani Halino, redaktor naczelny zadecydował, że jednak puścimy Pani tekst o kradzieży :) Napisał już w imieniu redakcji do właścicieli serwisu... Czekamy na dalszy rozwój wypadków”.
I w końcu się doczekaliśmy. Tekst mój zniknął ze „złodziejskiego” portalu. A jego administrator, kajając się, gorąco mnie przeprosił. Podziękowałam więc kolejnym mailem redaktorowi naczelnemu za pomoc:
— „Panie Tomaszu, właśnie napisał do mnie administrator rzeczonego portalu z przeprosinami za wykorzystanie mojego tekstu bez mojej zgody. Na moje prośby nie reagował, ale na Pańską niemalże natychmiast i tekst dzisiaj zniknął z jego strony. Dziękuję za pomoc i pozdrawiam!”. — W odpowiedzi redaktor mi odpisał:
— „Pani Halino, znalazła Pani bardzo sympatyczne wyjście z tej przykrej sytuacji. Uśmiechnąłem się, gdy przeczytałem komentarz. Pozdrawiam”. — Kończąc naszą korespondencję, odpowiedziałam:
— „Miło mi, że się Pan uśmiechnął. Bardzo lubię uśmiechniętych ludzi. A co do wyjścia… No cóż, myślę, że prawdziwego dziennikarza obywatelskiego poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale po tym jak kończy.... To taki żarcik, ale wiele w nim prawdy. Dziękuję za pozdrowienie i również pozdrawiam!”.

Potem — zupełnie przez przypadek — jeszcze wiele razy napotykałam na swoje teksty, a także zdjęcia (napotykam jeszcze i dziś) na Facebooku, na niektórych portalach społecznościowych i blogach.


Za każdym razem wtedy reagowałam i reaguję... i za każdym też razem byłam i jestem bardzo przepraszana... I to mi wystarcza.

Pod przeprosinami dostawałam także różne komentarze. Większość miłych. Cytuję trzy z nich (nazwiska pozostawiam tylko dla swojej i redakcji wiadomości):

— „Spróbuj doszukać się w tym pozytywów. Skoro Ciebie "piratują" to przecież znaczy, że Twój tekst jest przedmiotem pożądania”. WA

— „Oczywiście, że to miłe, kiedy teksty podobają się, są czytane i wykorzystywane dalej, ale powinno to się odbywać za zgodą autora, albo przynajmniej z podaniem linku do źródła. Takie przywłaszczanie sobie czyjeś pracy jest bezprawne... i niemiłe”. GraK

— „Ja bym tę kradzież potraktował nieco jako komplement... Ukradli bez podawania autora czy z? A może po prostu niech zapłacą za używanie?”. GW

Jakkolwiek by nie było, myślę, że w przypadku kradzieży tekstów, czy fotografii, zawsze powinniśmy reagować. Porządek musi być. Ale powinniśmy to robić z poczuciem humoru, bez mściwości. Mściwość, podobnie jak nienawiść, to cecha ludzi o niskim poziomie kultury osobistej.