niedziela, 3 listopada 2019

Być teściową…

Dzisiaj miałam okazję potrzymać za guzik. Był u mnie kominiarz. Co roku o tej samej porze trzymam za guzik. Chociaż nie, tym razem trzymałam nieco wcześniej. Może nawet bym się nie zorientowała, ale to sam kominiarz już w progu zameldował mi, że przyszedł do mnie o trzy tygodnie wcześniej. Mówił, że za dwa dni wyjeżdża na urlop i chce wszystkich zleceniodawców obsłużyć przed urlopem, żeby na wczasach mieć spokojną głowę i dobrze wypocząć. Że w tym roku wyjątkowo ma urlop jesienną porą, a nie jak co roku, letnią, ponieważ całą lato siedziała u nich jego teściowa. Wszystko to zameldował mi jednym tchem i natychmiast zabrał się za czyszczenie i sprawdzanie stanu technicznego przewodów kominowych mojego pieca centralnego ogrzewania. Ja w tym czasie pobiegłam do kuchni zaparzyć kawę.
Kiedy podeszłam do niego z dwiema filiżankami kawy, na mój widok zawołał:
Wielkie dzięki, kawa dobrze mi zrobi! Jeszcze tylko jeden dom mam do zrobienia i potem mogę się już przygotowywać do wyjazdu na wczasy. A wie pani, aż trzytygodniowe wczasy wykupiłem, by móc zapomnieć o tym koszmarze z teściową w tle… E tam, w tle, na pierwszym planie. Ależ mnie ona wykończyła!
Co, taka niedobra? — zapytałam ze współczuciem.
Niedobra…? To zbyt delikatne określenie… — zagrzmiał. — To alte Hexe*, nie teściowa. Pół zdrowia zjadła mi przez te parę miesięcy. Żonie również.
To pańska żona nie mogła jakoś wpłynąć na swoją matkę?
A gdzież tam! Na nią wpływu nikt nie może mieć… Bo przecież ona jest najlepsza, najmądrzejsza, najinteligentniejsza, najzaradniejsza… naj, naj, naj, we wszystkim jest „naj” i nikt nawet stanąć przy niej nie może. To są jej słowa.
No to faktycznie, zarozumiałość przez nią przemawia.
A żeby pani wiedziała. I to jaka! Ale to jeszcze nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że jak się jej choćby jednym malutkim słówkiem zwróci uwagę, to potem cały dzień ma się z głowy, bo ona potrafi chodzić za człowiekiem krok w krok i nadawać jak radio… jak zepsute radio, skrzeczące, trzeszczące, świdrujące uszy. Jak żyję nie spotkałem takiego babsztyla.
A wie pan, kiedyś, już dawno temu, napisałam wiersz satyryczny o podobnej teściowej — zachichotałam.
Wspaniale! Temat na satyrę pierwsza klasa. Czy mogłaby pani mi go przeczytać?
Zanim kominiarz był gotowy ze wszystkim, nasłuchałam się jeszcze o jego teściowej co niemiara. Momentami też i naśmiałam, bo na niektóre historyjki nie można było inaczej reagować.
Sama jestem teściową, i to podwójną, ale żyję z moją Synową i Zięciem na stopie przyjacielskiej. Szanujemy się i lubimy. Jesteśmy w bliskim kontakcie. Mieszkamy też blisko siebie. Nasze domy są oddalone o przysłowiowy rzut beretem. Na wczasy też nieraz jeździmy razem. Zwłaszcza mój Zięć dba o to bym z nimi jechała. Jestem bardzo szczęśliwa z naszych rodzinnych układów. I jak mniemam, moje dzieci oraz ich małżonkowie również.
Ciężko mi jest zrozumieć, dlaczego niektóre teściowe zamiast świecić dobrym przykładem dla małżonków swoich dzieci, świecą niczym jarzeniówki arogancją, zawiścią i nierzadko nawet nienawiścią. Czy tak postępują prawdziwe matki? Czy nie lepiej jest żyć w zgodzie i obopólnym szacunku?
Kiedy kominiarz zbierał się już do wyjścia, podziękował mi, że się mógł przede mną wygadać i sobie ulżyć. A ja mu na pożegnanie przeczytałam (czyt. przetłumaczyłam) mój wiersz satyryczny:

Teściowa

Jestem teściową i czasem mnie trafia,
Że w wicach wyglądamy gorzej niż mafia.
Bo ta choć groźna, ma poważanie.
A kim my jesteśmy, miłe panie?

Zewsząd słychać, nawet w eterze:
Teściowo, ty stary rowerze!
Tak nam dziękują za naszą krwawicę
I wciąż wymyślają idiotyczne wice.


Ja na ten przykład, miłe panie,
Z wielką pasją spełniam swe zadanie.
Mój zięć szanowny mi nie podskoczy,
Gdyż go kontroluję i w dzień i w nocy.

Czy dba o czystość, czy drżą mu ręce.
Czy nie ma ciągot do zezwierzęceń.
Czy się przypadkiem czymś nie zaraził.
Co mu przy ludziach z butów wyłazi.

Czy córce pomaga, czy zmywa talerze.
Jakoś blado wygląda, może coś bierze?
Jak z wiarą u niego, może niewierzący?
Czeka go wtedy schab z kwasem żrącym.

Podglądnę czasem przez dziurkę od klucza,
Czy w łóżku jest okay, czy robi za buca.
Jaka jest jego gestów wymowa...
Czy czegoś nie tuszuje albo nie chowa.

Czy darzy córkę miłością bez granic,
Czy może biedulkę od dawna ma za nic.
Co on bełkocze, o czym jest mowa,
Wszystko rozszyfruję, bom jego teściowa!


Kominiarz słuchał z zapartym tchem, a gdy skończyłam, huknął ze śmiechem:
Pani, to ta teściowa z pani wiersza, w porównaniu do mojej, to złota teściowa… Es ist mein Ernest!**


* Alte Hexe — (niem.) stara wiedźma.
** Es ist mein Ernest — (niem.) mówię poważnie.