Dzisiaj
miałam okazję potrzymać za guzik. Był u mnie kominiarz. Co roku o
tej samej porze trzymam za guzik. Chociaż nie, tym razem trzymałam
nieco wcześniej. Może nawet bym się nie zorientowała, ale to sam
kominiarz już w progu zameldował mi, że przyszedł do mnie o trzy
tygodnie wcześniej. Mówił, że za dwa dni wyjeżdża na urlop i
chce wszystkich zleceniodawców obsłużyć przed urlopem, żeby na
wczasach mieć spokojną głowę i dobrze wypocząć. Że w tym roku
wyjątkowo ma urlop jesienną porą, a nie jak co roku, letnią,
ponieważ całą lato siedziała u nich jego teściowa. Wszystko to
zameldował mi jednym tchem i natychmiast zabrał się za czyszczenie
i sprawdzanie stanu technicznego przewodów kominowych mojego pieca
centralnego ogrzewania. Ja w tym czasie pobiegłam do kuchni
zaparzyć kawę.
Kiedy
podeszłam do niego z dwiema filiżankami kawy, na mój widok
zawołał:
— Wielkie
dzięki, kawa dobrze mi zrobi! Jeszcze tylko jeden dom mam do
zrobienia i potem mogę się już przygotowywać do wyjazdu na
wczasy. A wie pani, aż trzytygodniowe wczasy wykupiłem, by móc
zapomnieć o tym koszmarze z teściową w tle… E tam, w tle, na
pierwszym planie. Ależ mnie ona wykończyła!
— Co, taka niedobra?
— zapytałam ze współczuciem.
— Niedobra…?
To zbyt delikatne określenie… — zagrzmiał. — To alte Hexe*,
nie teściowa. Pół zdrowia zjadła mi przez te parę miesięcy.
Żonie również.
— To
pańska żona nie mogła jakoś wpłynąć na swoją matkę?
— A
gdzież tam! Na nią wpływu nikt nie może mieć… Bo przecież ona
jest najlepsza, najmądrzejsza, najinteligentniejsza,
najzaradniejsza… naj, naj, naj, we wszystkim jest „naj” i nikt
nawet stanąć przy niej nie może. To są jej słowa.
— No to
faktycznie, zarozumiałość przez nią przemawia.
— A
żeby pani wiedziała. I to jaka! Ale to jeszcze nie jest najgorsze.
Najgorsze jest to, że jak się jej choćby jednym malutkim słówkiem
zwróci uwagę, to potem cały dzień ma się z głowy, bo ona
potrafi chodzić za człowiekiem krok w krok i nadawać jak radio…
jak zepsute radio, skrzeczące, trzeszczące, świdrujące uszy. Jak
żyję nie spotkałem takiego babsztyla.
— A wie
pan, kiedyś, już dawno temu, napisałam wiersz
satyryczny o podobnej teściowej —
zachichotałam.
— Wspaniale!
Temat na satyrę pierwsza klasa. Czy mogłaby pani mi go przeczytać?
Zanim
kominiarz był gotowy ze wszystkim, nasłuchałam się jeszcze o jego
teściowej co niemiara. Momentami też i naśmiałam, bo na niektóre
historyjki nie można było inaczej reagować.
Sama
jestem teściową, i to podwójną, ale żyję z moją Synową i
Zięciem na stopie przyjacielskiej. Szanujemy się i lubimy. Jesteśmy
w bliskim kontakcie. Mieszkamy też blisko siebie. Nasze domy są
oddalone o przysłowiowy rzut beretem. Na wczasy też nieraz jeździmy razem. Zwłaszcza mój Zięć dba o to bym z nimi jechała.
Jestem bardzo szczęśliwa z naszych rodzinnych układów. I jak
mniemam, moje dzieci oraz ich małżonkowie również.
Ciężko
mi jest zrozumieć, dlaczego niektóre teściowe zamiast świecić
dobrym przykładem dla małżonków swoich dzieci, świecą niczym
jarzeniówki arogancją, zawiścią i nierzadko nawet nienawiścią.
Czy tak postępują prawdziwe matki? Czy nie lepiej jest żyć w
zgodzie i obopólnym szacunku?
Kiedy
kominiarz zbierał się już do wyjścia, podziękował mi, że się
mógł przede mną wygadać i sobie ulżyć. A ja mu na pożegnanie
przeczytałam (czyt. przetłumaczyłam) mój wiersz satyryczny:
Teściowa
Jestem
teściową i czasem mnie trafia,
Że w wicach
wyglądamy gorzej niż mafia.
Bo
ta choć groźna, ma poważanie.
A
kim my jesteśmy, miłe panie?
Zewsząd
słychać, nawet w eterze:
Teściowo,
ty stary rowerze!
Tak
nam dziękują za naszą krwawicę
Ja
na ten przykład, miłe panie,
Z
wielką pasją spełniam swe zadanie.
Mój
zięć szanowny mi nie podskoczy,
Gdyż
go kontroluję i w dzień i w nocy.
Czy
dba o czystość, czy drżą mu ręce.
Czy
nie ma ciągot do zezwierzęceń.
Czy
się przypadkiem czymś nie zaraził.
Co
mu przy ludziach z butów wyłazi.
Czy
córce pomaga, czy zmywa talerze.
Jakoś
blado wygląda, może coś bierze?
Jak
z wiarą u niego, może niewierzący?
Czeka
go wtedy schab z kwasem żrącym.
Podglądnę
czasem przez dziurkę od klucza,
Czy
w łóżku jest okay, czy robi za buca.
Jaka
jest jego gestów wymowa...
Czy
czegoś nie tuszuje albo nie chowa.
Czy
darzy córkę miłością bez granic,
Czy
może biedulkę od dawna ma za nic.
Co
on bełkocze, o czym jest mowa,
Wszystko
rozszyfruję, bom jego teściowa!
Kominiarz
słuchał z zapartym tchem, a gdy skończyłam, huknął ze śmiechem:
— Pani,
to ta teściowa z pani wiersza, w porównaniu do mojej, to złota
teściowa… Es
ist
mein Ernest!**
*
Alte Hexe — (niem.) stara wiedźma.
**
Es ist
mein Ernest — (niem.) mówię poważnie.