Bo jakże to tak? Przez kilkadziesiąt lat Polacy obalali reżim komunistyczny po to tylko, żeby teraz dać się zniewolić temu oderwanemu od rzeczywistości człowiekowi — spychającemu Polskę w odmęty zacofania? Po to, żeby wraz z rozpasanymi purpuratami władającymi kościołami mógł włazić z buciorami w osobiste życie Polaków?... Toż to się w głowie nie mieści.
Bardzo zawiodłam się też na opozycji. Generalnie jest do bani. Nad czym bardzo ubolewam. No dobra, muszę jednak przyznać, że od czasu powrotu Donalda Tuska do krajowej polityki zaczęła się jawić nadzieja, że w najbliższym czasie opozycja weźmie się wreszcie porządnie w karby i się zjednoczy, i że wreszcie odsunie od rządzenia tego nienawistnego, małego (nie tylko wzrostem) człowieka.
Warto w tym miejscu też przypomnieć, jakie zdanie o swoich synach miał ich ojciec. Otóż Rajmund Kaczyński wielokrotnie przestrzegał przed oddaniem władzy Lechowi i Jarosławowi:
— „Boże, uchroń Polskę przed moimi synami narwańcami”.
Niejednokrotnie też powtarzał:
— „Moim dzieciom nie wolno dawać władzy. Zniszczą każdego, kto jest od nich lepszy, bo są złośliwi”.
Pytanie nasuwa się więc samo: — Czy ojciec może się mylić w opinii o własnych dzieciach?
Ostatnio despota Kaczyński, jako niedoszły „emerytowany zbawiciel narodu” (to jego marzenie, o którym nieraz mówił), sam się opozycji boleśnie podkłada, wszak wyraźnie traci grunt pod nogami i nie potrafi opanować wrzenia w swojej niby to zjednoczonej prawicy.
Nadzieja rośnie więc z dnia na dzień. Jeszcze trochę, a Polska znów się podniesie. Polakom będzie się żyło znów normalnie i z czasem coraz dostatniej, dzięki swojej pracy i Unii Europejskiej. A Kaczyński pójdzie wreszcie na emeryturę i wraz ze swoją świtą zostanie sprawiedliwie rozliczony: za zawłaszczenie TV publicznej; za zakłamywanie historii; za zawłaszczanie kościołów; za korupcje; za nepotyzm; za przekręty... i wreszcie — za wszystkie afery, których się dopuścił wraz z innymi członkami PiS. A jest już ich, jak wypunktowali dziennikarze — ponad siedemset.
Mam głęboką nadzieję, że mu się nie uda przechytrzyć losu i przed odpowiedzialnością zwiać na Węgry wraz ze swoimi wybrańcami, gdzie, jak twierdzą niektórzy dziennikarze, nad Balatonem szykują sobie rezydencję, po to też, aby po utracie władzy — wpływać stamtąd na losy Polski... No nie daj Bóg!