Dwie
sosny obok siebie rosły
I
pięły się prosto do nieba.
Przez
lata razem dojrzewały,
Wspomagała
je żyzna gleba.
Niestraszne im były wichury,
Niestraszne
mrozy ni słota.
Nawet
drwale straszni nie byli,
Straszna
im była tylko duchota.
Rankiem
po nocnej duchocie,
Matka
Natura oszalała.
Z
furią ciskała gromami...
i
jedną z sosen złamała.