Wiele
jest prawdy w tym powiedzeniu (poch. z "Pieśni Filaretów"
A. Mickiewicza). Siły na zamiary trzeba mierzyć, póki nie jest
jeszcze za późno. Póki nie doszło do jakiejś tragedii. Póki nie
przeliczymy się ze swoimi siłami... i nic już się dla nas liczyć
nie będzie, oprócz zdrowia, które straciliśmy.
Niedawno
spotkałam w mieście znajomą Serbkę. Niestety, smutna sprawa, spotkałam ją na wózku inwalidzkim. Kiedy
ją zobaczyłam, własnym oczom nie mogłam uwierzyć. Byłam
przerażona jej sytuacją.
Jeszcze
latem widziałam ją w pełni sił. Opowiadała mi wtedy, że kończą
budowę domu w
Serbii. Że
pracują z mężem niemalże na dwóch etatach, żeby jak najszybciej
spłacić dom, który mają tutaj, w Niemczech, i jeszcze wybudować
drugi dom w Serbii, dla córki. Za każdym razem, kiedy ją
spotykałam, opowiadała tylko o swoich domach i różnych tam
dobrach, w jakie domy te wyposażali. Wsłuchiwałam się w jej słowa,
ale za nic nie mogłam zrozumieć, po co im tyle domów. Czy to warto
tak szaleć i tracić zdrowie, pracując bez wytchnienia? Jasne, że
posiadanie własnych domów to dobra rzecz... Ale takim kosztem?!
Trudno takich ludzi zrozumieć. A takich, co to gonią za dobrami
materialnymi — różnego typu — jest niestety bardzo dużo. Oni
pewnie zapominają, niektórzy może nawet nie wiedzą, iż w życiu
są jeszcze inne wartości, o wiele ważniejsze, niż mieć,
posiadać, znaczyć wiele... Rany, co to w ogóle za życie!
Współczuję takim ludziom.
Do
nich niestety nic nie dociera. Zachłanność przysłania im oczy,
zabija zdolność rozsądnego myślenia. Są zakodowani na posiadanie
jak najwięcej dóbr materialnych... I tyle! Pędzą, gnają, pracują
ponad siły, niektórzy nawet rozpychają się łokciami, aby tylko
jak najwięcej posiąść i mieć się czym chwalić przed innymi,
wzbudzać ich zazdrość.
Głupota
do entej potęgi. Tak uważam. Ale z drugiej strony, żal mi takich
ludzi. Bo oto nagle w ich życiu przychodzi taki dzień, kiedy ich
wycieńczony organizm wystawia im rachunek. Tak, jak to się zdarzyło
mojej znajomej. Wylew krwi do mózgu, paraliż nóg, długa
rehabilitacja, bez gwarancji powodzenia. I tak miała szczęście,
jak mi sama mówiła, że ją odratowali, ponieważ jej stan był
krytyczny. Czy te wszystkie jej domy cieszą ją teraz? Śmiem
wątpić!... Ale o to z pewnością pytać jej nigdy nie będę.
(obrazek z Internetu)
I
czy to jest sens, gnać tak za dobrami materialnymi? Tego typu
nieszczęście, jakie spotkało moją znajomą, przytrafia się
najczęściej właśnie tym osobom, które w swoim życiu dobra
materialne przedkładają ponad wszystkie inne wartości. Które
przez całe życie szargają swoje zdrowie w pogoni za mamoną, za
coraz to nowymi dobrami. Osobom, które — w dążeniu do szczęścia
— nad dobra materialne przedkładają dobra duchowe, tragedie takie
zdarzają się o wiele rzadziej. Takie osoby potrafią też być w życiu o
wiele bardziej szczęśliwe. Wiem, bo sama do takich osób
należę.