niedziela, 16 grudnia 2018

Stop dopalaczom

Już dawno wypowiedziano wojnę dopalaczom, ale one i tak nieustająco zbierają śmiertelne żniwo. Trudno to zrozumieć. Jednak tak niestety jest. Dopalacze pojawiły się na scenie narkotykowej w Polsce już 10 lat temu, w 2008 roku. Początkowo znane były tylko wąskiej grupie osób zażywających narkotyki i poszukujących nowych doznań narkotycznych. Wtedy to, chemicy (ci bez sumienia) stanęli na wysokości zadania. Zaczęli produkować nowe substancje psychoaktywne na dużą skalę. Nazwę "dopalacze" wymyśliła pierwsza sieć w Polsce, która zajęła się ich rozprowadzaniem w ramach sklepów stacjonarnych i w Internecie.
Od początku istnienia sklepów z dopalaczami były one reklamowane jako "legalna alternatywa dla narkotyków". Czy wtedy to jeszcze nie było wystarczającym sygnałem dla władz samorządowych, że sklepy te trzeba jak najszybciej pozamykać? Czy trzeba było dać się wciągać producentom i sprzedawcom dopalaczy w zabawę w kotka i myszkę? Przecież wiadomym było, że oni co rusz wymyślają nowe sposoby na robienie władz w bambuko.
Jak można było pozwolić na legalne trucie młodzieży, nierzadko i dzieci, mając świadomość perfidnej i cynicznej wręcz kombinacji producentów i sprzedawców dopalaczy? Jak można było dopuścić do tego, aby sklepy z dopalaczami jak grzyby po deszczu powstawały tuż obok szkół?  
Mimo ciągłej walki z nimi, dopalaczowy biznes wciąż kwitnie. Wprawdzie w ostatnich latach większość tego biznesu zeszła do tzw. "podziemia", czyli do brudnych pomieszczeń w ruderach, a nawet do zwykłych stodół, to jednak dopalacze są ciągle dostępne.
W większości krajów Europy dopalaczowy biznes już dawno został rozpoznany i zakazany. W Polsce w pewnym sensie też, ale że „Polak potrafi", szybko znaleziono sposób na obejście prawa i dopalacze dalej są dostępne. Z tym, że na opakowaniach tych „świństw" często widnieje teraz napis, iż jest to artykuł kolekcjonerski i nie nadaje się do spożycia. Cóż za perfidia ze strony rządnych szmalu producentów!
   Nie można powiedzieć, że władze w Polsce przez wszystkie te lata nie robiły nic, aby tego procederu zakazać. Bo robiły. Ale jak widać, ich zakazy były do tej pory mało skuteczne. A przecież ustawy zakazujące produkcję i rozprowadzanie dopalaczy w Polsce i w Niemczech wprowadzono w tym samym czasie. W Niemczech od tamtej pory nie słyszy się, ażeby z tym problemem borykano się na aż tak dużą skalę jak w Polsce. Za to w Polsce słyszy się, że obywatele Niemiec często przyjeżdżają do Polski, ażeby zaopatrzyć się w tę potworną truciznę. Czy taki handel jest dla Polski chwalebny?
   Miejmy jednak nadzieję, że tym razem, tak szeroko zakrojona walka z dopalaczami przyniesie w Polsce oczekiwany skutek. Że władze zrobią wreszcie porządek z całą tą ferajną producentów dopalaczy, zwanych ostatnio przez samą młodzież: „producentami rozwalaczy mózgu".
Często się zastanawiam dokąd zmierza ten świat, skoro coraz więcej młodych ludzi nie potrafi żyć normalnie i poszukuje odmiennych stanów świadomości poprzez sztuczne dopalacze mózgu. Nawet za cenę utraty zdrowia... Ba, nawet za cenę śmierci. Jednego jestem jednak pewna. To dorośli odpowiadają za taki stan rzeczy. To dorośli winni są śmierci tych młodych ludzi. To wreszcie dorośli powinni zrobić w końcu wszystko, zarówno w domu, jak i w szkole, i poza szkołą, aby ten stan rzeczy zmienić.