niedziela, 9 grudnia 2018

Polska Mowa okraszana wulgaryzmami

Jakiś czas temu udałam się w godzinach przedpołudniowych na rynek, aby pozałatwiać parę spraw. I to, co tam przeżyłam, zbulwersowało mnie ogromnie. Miałam akurat wejść do Rathaus`u (Ratusz), kiedy nagle zauważyłam grupkę młodzieży, gdzieś tak w wieku 14-15 lat, usłyszałam też, że mówią po polsku. Bardzo się ucieszyłam tym faktem, gdyż do tej pory w naszym mieście nie był to zbyt częsty widok. Chociaż trzeba przyznać, że ostatnio zauważa się polskie wycieczki coraz częściej. Bo też jest tu co zwiedzać. Miasto stare, zabytkowe i położone w pięknej okolicy. Dookoła góry i lasy. Jest więc też i gdzie wędrować.

Już tak mam, że zawsze i wszędzie reaguję na polską mowę. Gdziekolwiek Polaków zobaczę, podchodzę i witam ich. Wynika to pewnie z mojej nieustającej nostalgii za Ojczyzną. I tym razem zapragnęłam przywitać polskie dzieciaki. W większości były to dziewczynki. Już prawie do nich dochodziłam, kiedy nagle uszu mych dobiegł stek przekleństw. Zatkało mnie. Słowa nie mogłam z siebie wydusić. Wpatrywałam się tylko w dziewczyny, które coś tam ze sobą rozmawiały, klnąc przy tym jak szewc, i nie pojmowałam w ogóle o czym mówią. To był dla mnie szok. Co słowo to k…., ch.., p……., j…., i jeszcze jakieś inne przekleństwa z ust ich padały. Jakieś nowe, których nie znam, ale brzmiały podobnie. Nie wiedziałam już, czy mam coś powiedzieć, czy po prostu odejść. Wreszcie nie wytrzymałam i odezwałam się:
Witam was dziewczynki w naszym mieście!
O, pani z Polski... Dzień dobry pani! — zawołało kilka głosów.
Dzień dobry! — odpowiedziałam. — Tak, jestem Polką… I wiecie, kiedy tak do was podchodziłam, aby się z wami przywitać, i kiedy usłyszałam jak wy strasznie przeklinacie, bardzo się zasmuciłam. No bo jakże to tak, żeby z tak młodych, ślicznych ust tyle przekleństw padało? Nie wstyd wam tak przeklinać?
No co też pani, my tak zawsze — odezwała się jedna z dziewczyn.
Jak to zawsze? — spytałam.
Zawsze tak mówimy… To u nas normalka — dopowiedziała inna z dziewcząt.
To tak dla szpanu — powiedziała jeszcze inna. — Nikomu to przecież nie przeszkadza.
Ani waszym nauczycielom? Ani rodzicom? — nie mogłam wprost uwierzyć.
Czasami coś tam bąkną, byśmy się zamknęły, ale nic więcej — odezwała się znów ta pierwsza dziewczyna.
— Ja uważam, dziewczynki, że to bardzo nieładnie, kiedy się tak ohydnie kaleczy naszą piękną polską mowę — rzekłam po chwili, kiedy pierwszy szok mi minął po tym, co usłyszałam. — Powiem wam więcej. Swoimi przekleństwami przynosicie wstyd nie tylko sobie, ale i innym Polakom.

Nie odezwały się więcej na ten temat. Ja też nie. Nie chciałam wyjść na jakąś wielką moralistkę. Zaczęłam je więc wypytywać z jakiej miejscowości pochodzą, jakie mają wrażenia z pobytu w Niemczech, jak długo jeszcze zostaną… i chwilę tak rozmawiałyśmy. Wreszcie, życząc im wspaniałej wycieczki do końca, odeszłam. Odchodząc, za plecami usłyszałam: — „Phiii, moralistka się znalazła”, i zaraz inny głos: — „Cicho bądź, miała rację”. — I do tego drugiego właśnie głosu poczułam ogromną wdzięczność. Pomyślałam sobie, że może jeszcze nie jest tak źle, że są jeszcze pojedyncze osóbki, które nie dają się tej fali wulgaryzmów, jaka ostatnio zalewa naszą polską mowę.

Nie jestem świętoszką, ani żadną tam zatwardziałą antywulgarystką, że się tak wyrażę. Sama czasem lubię sobie bluznąć przekleństwem dla żartu. Albo,  kiedy mnie coś do imentu wkurzy, lecz wtedy klnę pod nosem, tylko dla siebie. No ale żeby tak w mowie potocznej, co słowo — bluźnięcie, zamiast przecinka — bluźnięcie, zamiast kropki — bluźnięcie... co to, to nie! 

Razi mnie okropnie, kiedy słyszę to od innych, a zwłaszcza od dzieci i młodzieży. Co robią ich rodzice? Co robią ich wychowawcy? Czy też tak przeklinają, skoro swoim podopiecznym dają na przeklinanie przyzwolenie? Bardzo to smutne. Kiedyś naprawdę tak nie było. Co się z ludźmi porobiło w ostatnich latach? Czy wulgaryzowanie codziennej mowy ułatwia im życie? Trudno jest to pojąć.
(Grafika Córki).

***

Napisałam kiedyś w tym temacie wierszyk satyryczny. Zamieszczam go w dziale > "Satyry". Myślę, że w pewnym sensie oddaje klimat sytuacji, w jakiej znalazła się obecnie nasza mowa ojczysta.