Kaczyński z pewnością będzie walczył o Kamińskiego i Wąsika do upadłego. I chociaż, co trzeba zaznaczyć, nie tyle mu o nich chodzi, ile o swoje cztery litery. I tak na wszelki wypadek, o cztery litery mocno powiązanych z jego procederami ministrów, szefów spółek i fundacji. Wszak ich zachowania nie może być pewny, a i tego, czy będą trzymać gęby na kłódkę w razie ewentualnych procesów sądowych.
Ten podły człowieczek dobrze wie, że jak obaj skazani przestępcy, poczują się w więzieniu niedostatecznie przez niego "zaopiekowani", zaczną sypać, a wtedy on i większość jego mafii podzielą ich los.
Nietrudno się domyślić, że naszym wielkim aktorem prezydentem Andrzejem Dudą targają podobne odczucia. Chociażby ze względu na jego wybór na drugą kadencję, kiedy to Pegazus w rękach obu skazanych pracował na wysokich obrotach.