sobota, 27 sierpnia 2022

Spowiedź emigrantki. Wspomnienia i teraźniejszość

W młodości byłam ufna wobec świata i wierzyłam w dobrego człowieka. Dzisiaj niestety światem jestem zawiedziona. I choć nadal wierzę w dobrego człowieka, już wiem, że trzeba go z przysłowiową świeczką szukać. Sama już nie wiem, czy to świat się tak zmienił, czy to ja się tak zmieniłam.

Jedno wiem na pewno, nie jestem już aż tak otwarta na ludzi, jak byłam za młodu. Czasami się nawet zastanawiam, czy to nie jest moja wina. Czy to nie wina mojego podejścia do ludzi. Bo też zawsze sądziłam innych według siebie. W pozytywnym znaczeniu oczywiście. Uważałam, że skoro ja jestem szczera i otwarta, to też inni powinni być tacy wobec mnie. Niestety, różnie to bywało. W bardzo wielu przypadkach niektórzy wykorzystywali moje dobre z natury serce — w taki, czy inny sposób... Albo, jak kto woli, moją naiwność, zupełnie nie licząc się z moimi uczuciami.

Dziś już nie szukam dobrego człowieka. Dziś już nawet nie sięgam po przysłowiową świeczkę. Nie chcę. Straciłam ochotę. Dziś pogodziłam się z myślą, że świat jest taki jaki jest i ludzie są tacy jacy są.

Przestało mnie bawić tzw. bywanie w świecie. Przestały mnie bawić jakieś większe wyjazdy urlopowe, za którymi wcześniej wręcz przepadałam i często zwiedzałam świat.

Pamiętam w jakim momencie zaczęła następować we mnie ta wewnętrzna przemiana. Byłam wtedy zaproszona wraz z innymi autorami na wieczorek autorski po wydaniu książki z naszą poezją w Oberhausen (odległym o 550 km od mojego miasta) na obchodzonym w Niemczech Dniu Polonii. Ja jednak nie pojechałam. Po pewnych niesnaskach w tej naszej polonijnej społeczności straciłam ochotę, ale też i z innego powodu, nie będę jednak o tym wspominać.

Czy nie było mi żal? Przyznam szczerze, że nie. Wtedy już nie. Na początku, kiedy tu przyjechałam, pewnie by mi było żal, ale przez tyle lat pobytu na obczyźnie zdążyłam zmienić swoje podejście do wielu rzeczy... I jestem z tego faktu bardzo zadowolona.

Dziś zajmuję się tylko swoim środowiskiem. W nim się czuję pewnie i bezpiecznie. Dziś, z własnego wyboru, co podkreślam — żyję sama, ale nie czuję się samotna... A gdzież tam! Wreszcie mam czas dla siebie. Mam grono dobrych znajomych, a przede wszystkim kochaną, liczną rodzinę. Ich jestem pewna. Wiem, że mnie nigdy nie zawiodą.

W Polsce miałam kilku dobrych przyjaciół, ale odległość i czas zrobiły swoje. Na to wygląda, bo kiedy rozmawiamy przez telefon albo Skype, rozmowa już się nam nie bardzo klei. W pewnym sensie to zrozumiałe, czas poszedł do przodu, a bez stałego, bezpośredniego kontaktu, ni jak się nie da zażyłości podtrzymać. Zwłaszcza, że minęło tyle lat.

Uważam, że najważniejsze dla człowieka jest to, aby umiał stworzyć sobie swój własny świat, w każdych warunkach i gdziekolwiek się znajdzie. Ja tę umiejętność posiadłam. Dlatego z ogromną satysfakcją mogę powiedzieć, że mam swój mały, spokojny świat tutaj gdzie jestem... i z tym co mam. I jestem szczęśliwa.

***

Czasami zastanawia mnie opinia co niektórych osób w Polsce, które uważają, iż sam fakt, że ktoś żyje za granicą, wystarczy już, aby osobę tę postrzegać jako renegata, odszczepieńca, zdrajcę. Jest to bardzo przykre i krzywdzące. To jednak temat rzeka i na inną okazję.

Wracając jeszcze do osłabiających się kontaktów międzyludzkich, myślę, że to również wina postępu technologicznego. Z jednej strony niesamowicie ułatwił ludziom życie, ale z drugiej, narobił wiele szkód. Telefony komórkowe, komputery, internet to wynalazki cywilizacyjne, które przyczyniły się w wielkiej mierze do preferowania wirtualnych kontaktów — kosztem bezpośrednich. Ludzie się rozleniwili i nie dążą już tak jak za dawnych czasów do spotkań w realu, na żywo. A to niestety przyczynia się do osłabienia więzi między ludźmi.

W dzisiejszym świecie internetu powstało nowe zjawisko przyjaźni. Przyjaźń internetowa. Jest to jednak tylko namiastka przyjaźni. Mimo to ludzie nawet i takiej poszukują. Często zawierają ją w ciemno, nie bacząc na konsekwencje. Świadczy to o tym, że przyjaźń jest bardzo w życiu potrzebna. Jak zawsze. W internecie, i owszem, zdarza się, że nawiązują się jakieś bliskie, serdeczne relacje... ale, czy jest to prawdziwa przyjaźń? Rzadko się zdarza, by taką była.

W obecnym świecie mało jest prawdziwej przyjaźni. Widać to coraz wyraźniej. Świadczą o tym też i komentarze internautów, którzy na różnych forach, czy blogach, bardzo chętnie się zwierzają, jak to bardzo zawiedli się na swoich przyjaciołach, jak bardzo czują się samotni.

Czy jest na to jakaś rada? Czy znów musi dojść do jakiejś tragedii na globalną skalę, aby ludzi stali się lepsi, życzliwsi dla siebie, dla Świata, dla naszej pięknej i jedynej planety Ziemia?

 


Poniższy wiersz napisałam wiele lat temu, ale w pewnym sensie może on być zakończeniem spowiedzi:


Świat według chłopca* 


Kiedy byłem małym chłopcem,

wierzyłem w idee i autorytety...
Dziś autorytety jak świece przygasły,
a z idei zostały same tylko bzdety.


Kiedy byłem małym chłopcem,

wierzyłem w prawo i sprawiedliwość...
Dziś dla mnie niestety znaczą tyle,
co bezprawie i... upierdliwość.
 

Kiedy byłem małym chłopcem,

wierzyłem w dobro całego świata...
Dziś niestety już nie wierzę,
skoro nadal brat zabija brata.
 

Kiedy byłem małym chłopcem,

wierzyłem w przyzwoitych ludzi...
Dziś niestety wielu z nich
lęk i odrazę we mnie budzi.
 

Od kiedy nie jestem małym chłopcem,

dręczy mnie G.B. Shaw`a myśl przeklęta:
Im bardziej poznaję ludzi,
tym bardziej kocham zwierzęta”.
 
 
 


Wiersz "Świat według chłopca" został wydany (m.in.) w 2009 roku w Niemczech przez Wydawnictwo Unser Forum Verlag.

Do Kaczyńskiego, naczelnego siewcy nienawiści


Ech, ty siewco nienawiści, trudno nie mieć dosyć ciebie.

Idź ty lepiej już na rentę, zacznij myśleć o... macebie.

 


Zdjęcie z Internetu (000CABT31QN3H7IY-C122-F4)


piątek, 26 sierpnia 2022

Im bardziej niemoralny, tym bardziej wierzący

 

Hulaj duszyczko, żadnych skrupułów,

poczucia winy, czy też obiekcji,

gdyż katolikiem mieni się wielkim,

a to wystarczy... żadnych subiekcji (?).

 


Obrazek z Internetu.


Marzenia prezesa

Choć to zwykłe jest szaleństwo,

pewnie jego w nim metoda:

Spętać wreszcie całe państwo

i w sondażach punktów dodać.


Neofitów sobie kupić,

lud nastraszyć lub omamić,

wszak jest zdania, że jest głupi,

starczy tylko go nakarmić.


Że katolik z niego wielki

(co rusz klęczy przed ołtarzem),

chce być wzorem cnót wszelakich

i dusz ludu gospodarzem.


Być narodu zbawicielem,

to największa chęć prezesa,

ale lud już tego nie chce,

gdyż już pusta jego kiesa.

 

 

Zdjęcie z Internetu.
 

Im bardziej grzeszy, tym bardziej na łaskę Niebios liczy

 

Kto grzeszy stale, na każdym kroku,

a się uważa za katolika,

to niech nie liczy na łaskę Niebios...

Przed nim się czyściec nawet zamyka.

 

 
Obrazek z Internetu.
 

poniedziałek, 22 sierpnia 2022

Motocross, sport dla odważnych i szalonych

Od dziecka kocham motocykle*, zwane potocznie motorami. W czasach mojej młodości taka ich nazwa była bardziej popularna. Motor i już! Mówiło się np. ryk motoru, a nie ryk motocykla. Lepiej brzmi. I taką też nazwę wolę.

W młodości co się najeździłam motorami, to moje. A jeździłam cały rok na okrągło. Miałam swój własny. Teraz już niestety nie jeżdżę. Motor zamieniłam na rower. Jednak nadal uwielbiam je oglądać. I to różnej maści. Zwłaszcza jak pędzą. Podobnie jak konie... żywe konie — w galopie. Wszak to konie i to konie. Tyle że jedne mechaniczne, a drugie żywe, ale na jednych i drugich pędzi się wspaniale. Aż w piersiach dech zapiera. A w uszach świszczy przyjemnie. I jak przy mechanicznych koniach ryk ich silników jest muzyką dla moich uszu, tak przy żywych koniach muzyką jest tętent ich kopyt.

Kiedy tylko gdzieś w pobliżu odbywają się jakieś imprezy motocyklowe, czy konne, staram się tam być. Tym razem wspomnę o motocrossie.

Motocross to forma wyścigów motocyklowych rozgrywana na specjalnych torach do tego przystosowanych. Takie tory usypane są zazwyczaj z gliny, piasku lub ziemi. W wyścigu motocrossowym ścigają się zawodnicy na specjalnie przeznaczonych do tych wyścigów motocyklach.

Motocross to istne szaleństwo. To ekstremalny sport dla odważnych i szalonych chłopaków.

Rany, jak oni szaleją na tych swoich stalowych rumakach. Ich fruwanie w powietrzu w pewnych momentach kojarzy mi się z „freestyle motocross”, takie ewolucje wyczyniają.

Zainteresowanie motocrossem wśród dorosłych i dzieci jest u nas bardzo duże. Wszak chłopaki takie freestyle motocross urządzają, że łooo matko!... I hop do góry, i siup w dół... byle szybciej, byle dalej... wyżej niekoniecznie. I znów w górę, i znów w dół... i plask w błotnisty padół. Ruch się robi w powietrzu... Dobrze, że to bezkolizyjne fruwanie.

 


Zawodnicy ścigają się także parami. Jeden zawodnik kieruje motocyklem, drugi balansuje ciałem, aby lepiej wejść w zakręt... — Oj, chłopie, uważaj na pupsko!

 

 

Trzeba mieć mocne amortyzatory, nie tylko w motorze, ale i w kolanach (łękotki), by prawidłowo plasnąć o glebę z takiej wysokości z podwójnym obciążeniem i wyjść z tego bez szwanku.

***

Mój syn kiedyś też uprawiał motocross, ale tylko amatorsko — na szczęście. Na szczęście też, dla mnie, jako matki, przestał. Bo choć uwielbiam oglądać takie ekstremalne wyczyny chłopaków, to jednak nie w wykonaniu mojego syna. No co, typowa matka ze mnie. Zawsze truchlałam, i truchleję do dziś, kiedy to moje synczysko jeździ na motorze. Dopiero jak mi zamelduje, że już jest w domu cały i zdrowy, spuszczam powietrze.

Obecnie muszę się martwić też i o mojego wnuka. Ojciec, czyli mój syn, zaszczepił mu pasję do motocrossu i teraz on szaleje... a ja podwójnie truchleję. Czy może być inaczej, widząc taki filmik?

 


 

* Obszerniej pisałam o swojej miłości do motorów we wspomnieniach pt. „Jak rodziła się we mnie miłość do zmechanizowanych jednośladów”, a także „Ryk motoru muzyką dla ucha”.

 

sobota, 20 sierpnia 2022

Mistrzostwa Wróbelków w locie z Pcimia do Triestu


Czy już Ćwirku doleciałeś?

Przecież miałeś dać nam znać.

Coś się stało? Zapomniałeś?

Tu wciąż czeka pcimska brać.


Na twój tryumf każdy liczy,

większość jego pewna jest...

Wypatrują wszyscy oczy,

czy nadciąga kurier z Triest.


On miał przynieść nam wiadomość,

prosto z mety i od ciebie.

Już nie mamy cierpliwości.

Ślę telegram... jest na niebie.


Aż tu nagle, coś się dzieje!

Błysk na łące razi w oczy

i do tego ktoś się śmieje...

Och, to Ćwirk z medalem kroczy.



Hurrraaa!!! Ćwirk złoty medal ma!

Ćwir-ćwir! Hura! Ćwir-ćwir! Hura!

(Pcimskie Wróble duma rozpiera).

Aż serce rośnie, aż w duszy gra...

Ćwir-ćwir! Hura! Ćwir-ćwir! Hura!



Warto mieć kontakt z Naturą

Kto kontakt z Naturą na co dzień ma, głodu nigdy nie zazna. Natura nie tylko nas żywi, ale także leczy, chroni, zachwyca. Choć bywa czasem też i niebezpieczna, szanujmy ją każdego dnia, a będzie wtedy mniej groźna.


Leśne śniadanko jak się patrzy!


Z cyklu: „Przemyślenia z życia wzięte”


Ech, te koty, co one do mnie czują?

Generalnie nie lubię kotów. Psiarą jestem. Czasami jednak lubię się z nimi pobawić. Z tymi żyjącymi u rodziny i znajomych, z obcymi nie. Z obcymi, a znam ich mnóstwo, bo ciągle pałętają się po moim ogrodzie, to niekiedy lubię sobie pogadać. Ale tylko na odległość Nawet nie wiem, do kogo z sąsiednich domów należą.

Zdarza się jednak tak, że te obce bezpardonowo włażą mi do domu, kiedy zobaczą, że drzwi mam otwarte. Wyganiam je wtedy od razu i przez jakiś czas jestem na nie zła... Bo jak to tak? Bez zaproszenia z brudnymi łapami do mnie się ładować?

Mam tak, od kiedy pewnego razu dorwałam takiego jednego czorta śpiącego na moim łóżku. Wystraszyłam się wtedy nie na żarty, wszak znana mi jest cecha kotów, polegająca na tym, że przywiązują się do miejsca, nie do ludzi.

O nie! Trzymajcie mnie ludziska! Tylko nie do mojego miejsca... A sio! Wynocha z mojego domu!

Nie był to jednak koniec przeżyć z tym kotem związany, gdyż na drugi dzień jeszcze coś innego zmalował. Otóż, z jakiegoś tylko jemu znanego powodu, przytargał mysz i położył obok moich schodów do ogrodu. Wspominałam już o tej historii w opowiadaniu pt. "Nie każdy lubi koty".

Od tej też pory wolę z obcymi kotami w bliższe kontakty nie wchodzić, bo cholera wie, co któremu może jeszcze do tej małej łepetyny strzelić i jeszcze mi któryś jakiegoś szczura w prezencie przywlecze... O rany! Tego to już bym nie zdzierżyła!

Teraz najczęściej tylko przez otwarte okno pogaduję sobie z tymi sąsiedzkimi stworami. Patrzą wtedy na mnie swoimi dużymi ze zdziwienia oczętami, stojąc bez ruchu. I stoją tak długo, aż odejdę od okna.

Mimo wszystko, mimo mojej ostrożności, niedawno i tak przeżyłam niezbyt miłą historię z kotem w tle. A przeżywałam ją par ładnych godzin, przez całą noc.

Ledwie zdążyłam zasnąć, kiedy nagle usłyszałam przeraźliwe miauczenie jakiegoś kota. Ale tak głośne, jakby go kto ze skóry obdzierał, albo co najmniej spóźnione marcowanie dopadło. Wyskoczyłam natychmiast z łóżka i wyjrzałam przez okno. Żadnego czorta jednak nie zauważyłam. Zbulwersowana wróciłam do łóżka i starałam się na powrót usnąć. Udało się... Niestety nie na długo. Kot znów zaczął się drzeć wniebogłosy. Po chwili się zmęczył i zamilkł, pozwalając mi łaskawie znowu usnąć.

I taką akcję przeprowadził parę razy. W końcu nie wytrzymałam, bo to żadne spanie, wstałam z łóżka i poszłam do kuchni napić się wody. Będąc już w kuchni, usłyszałam nagle płaczliwe miauczenie, tak jakby przy drzwiach wyjściowych na korytarz. Było jeszcze całkiem ciemno na dworze, ale postanowiłam tam jednak zaglądnąć. Na wszelki wypadek światła nie zapalałam. Cichutko i powoli otwieram drzwi, a tu nagle coś mi między nogami wpada do mieszkania. No co?! Kot oczywiście!

Jakimś cudem czorcisko musiało wleźć na korytarz jeszcze za dnia, a potem, kiedy mu się znudziło i chciał wyjść na dwór, to drzwi okazały się być dla niego zamknięte. Żal mi się tego krzykacza zrobiło. Naprawdę. Wzięłam go na ręce i wyniosłam do ogrodu. Po jego minie widać było, że jest mi za to bardzo wdzięczny. I ta wdzięczność musiała go trzymać chyba dłużej, bo potem przez jakiś czas przesiadywał u mnie na schodach ogrodowych, wpatrując się w zamknięte drzwi.

Okazało się, że to kot sąsiadki, która niedawno się na naszą ulicę wprowadziła i mieszka trzy domy dalej.

 

Ostatnio zauważyłam, że kotów jest tu coraz więcej. Pewnie to efekt owocnego marcowania. Wprawdzie tu w ogóle nie ma dzikich kotów, ale pewnie nie wszystkie są wykastrowane. A może ludzie obecnie coraz chętniej je kupują? Tak czy siak, teraz szczególnie staram się pamiętać o zamykaniu drzwi do ogrodu.

Naprawdę nie wiem, co te koty do mnie czują, że co rusz mam jakąś przygodę z nimi. Nie wyczuwają, że za nimi nie przepadam? Hmm... a może specjalnie się koło mnie kręcą, bo czują moje dobre serce i wiedzą, że im krzywdy żadnej nie zrobię?

No dobra, niech im będzie. Ja jednak i tak wolę koty żyjące u mojej rodziny i znajomych, bo wiem, na co je stać. Jestem też ich pod każdym względem pewna, bo są to koty domowe i nie łażą samopas licho wie gdzie, i nie przynoszą do domu licho wie co.




Z cyklu: "Opowieści o poważnej i żartobliwej treści"


czwartek, 18 sierpnia 2022

Szczujnia TVPiS ciągle w akcji

 

TVP od siedmiu lat kłamie,

uczy Polaków nienawiści.

Obwinia PO za całe zło,

jakie było, jest, i się ziści.


Nieustanie widzom serwuje

stek jawnych kłamstw, półprawd, pomówień...

Tak J. Kurski realizuje

listę nowogrodzkich zamówień. 

 

***

Do przemyślenia wyznawcom Kaczyńskiego i TVPiS:

Jeśli kogoś cechuje labilność emocjonalna, nie powinien TVP oglądać, inaczej jego życie i osób z jego otoczenia — stanie się nie do zniesienia.

Proponuję zapoznać się z listem otwartym Ojca Wiśniewskiego do Jarosława Kaczyńskiego. Może słowa duchownego będą w stanie coś w Waszych głowach wreszcie zmienić? Oto > LINK.


środa, 17 sierpnia 2022

Koniec wakacji bliski

 Żniwa się skończyły,

ptaszęta zamilkły,

pożółkłe liście z drzew

opadać zaczęły.


Co tego powodem?

Któreś dziecko spyta...

Tak lato się kończy,

wnet jesień zawita.


Wakacje wciąż trwają,

dzieci się radują...

Lecz ptaki do odlotu

się z wolna szykują.


Dlatego zamilkły,

by siły nabierać,

do ciepłych wszak krajów

azymut chcą obrać.


Te ptaki co z nami

na zimę zostają,

zajęte są pracą,

zapasy zbierają.


Wy także dzieciaki

ładujcie baterie,

nim zacznie się szkoła

i zmieni scenerie.

 




Kim jest zły człowiek, który udaje dobrego?


Ktoś mądry kiedyś powiedział,

że najgorszy jest zły człowiek,

który udaje dobrego...

 

***

 Takich znamy aż zbyt wielu,

zwłaszcza w polskiej polityce.

Najgorszy jest ów kurdupel*,

co to się ma za c(j)arycę.

 

 

Zdjęcie z Internetu


Nasz piękny Świat byłby o wiele piękniejszy, gdyby takich złych ludzi na nim nie było...

Halo, halo, tu Planeta Ziemia do Góry, czy nie masz, o Panie, jakiegoś na to wpływu?!... Nie wierzę.

 


 

* Kurdupel — gwoli ścisłości warto dodać, iż pochodzi z języka francuskiego: „Coeur de peuple”, co w dosłownym tłumaczeniu znaczy „ludzkie serce”. Był to przydomek Napoleona Bonaparte. Natomiast w języku łotewskim „kartupelis” oznacza „kartofel”... Można więc wybierać: co lub kto zacz.


Dar od Hery, bogini niebios


Piękne są zachody słońca,

naszej życiodajnej gwiazdy.

Najpiękniejsze są nad wodą,

gdzie odbicie swe podziwia.


Obraz taki to wręcz bajka,

wielka rozkosz, dech zapiera.

Cud natury jest to wszakże,

jaki z niebios śle nam Hera.

 

 

 
 
 

niedziela, 14 sierpnia 2022

Pat i Pataszon polskiej polityki


Pat i Pataszon polskiej polityki...

ten sam poziom obłudy, chociaż pion inny.

Takimiż to bucami rząd w Polsce stoi,

jak przyjdzie co do czego, każdy niewinny.



 
Zdjęcie PAP/Radek Pietruszka


Wszyscy politycy są po jednych pieniądzach

Niech no się tylko dopchają do władzy, to szybko o Bogu zapomną, a co dopiero o obywatelach, i o tym, co im obiecywali... I tak zrobią swoje. Obywateli zaś będą mieli tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę. Ot i cała prawda o politykach wszelkiej maści.

Obrazek zastępczy z powodu skasowania przez FB poniższego artystycznego obrazka.

Obrazek z Internetu *


Z cyklu: „Pół żartem, pół serio”

 

* Takie piękne dzieło pupy, a FB mi je skasował... Rany, co za pruderia!

 

sobota, 13 sierpnia 2022

piątek, 12 sierpnia 2022

czwartek, 11 sierpnia 2022

Piękno natury i dziewczęcej duszy

 

W oczach dziewczyny o pięknej duszy

Świat tonie w barwach, pulsuje życiem.

Natura ma moc, czaruje, wzrusza...

Jej serce wtóruje radosnym biciem.


Piękno natury współgra z jej duszą,

Rozbudza wiarę na dobrą przyszłość,

Na barwne życie, mądre, ciekawe,

Na moc przyjaźni i... wielką miłość.

 

 


Pola makami się czerwienią

Maki to kwiaty romantyków. Swą czerwienią uwodzą ich od wieków. Są bardzo delikatne, ale mają wielką magiczną moc. Zwane są roślinami "życia i śmierci", gdyż zarówno leczą, jak i zabijają. Mają moc łagodzenia wzburzonych emocji. Pomagają także zrozumieć siebie i sens życia.

Te przepiękne kwiaty można podziwiać na polach, łąkach i przydrożach. W lecie kwitną masowo, tworząc bajeczne krajobrazy.

Maki wprawdzie uznawane są za chwasty, ale tak jak i większość chwastów posiadają właściwości lecznicze. W tradycyjnej medycynie ludowej stosowane są od dawien dawna. Z ich płatków można przygotowywać napar m.in. na bezsenność, kaszel, biegunkę, bolesne miesiączki. Można je stosować również zewnętrznie np. do płukania jamy ustnej, czy też przemywania spojówek oczu.

A nade wszystko, można się rozkoszować ich pięknem i napawać oczy... Póki czas, wszak kwitną tylko do końca sierpnia.



Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"

 

sobota, 6 sierpnia 2022

Wierzysz w Boga, wierz mądrze. List do Marty, byłej narkomanki

Droga Marto, oczywiście, że każdemu człowiekowi zdarza się „grzeszyć”... ale ja bym nazwała to raczej: — „popełniać błędy”. Taka jest już natura człowieka. Najważniejsze jednak jest to, by każdy z tych swoich błędów umiał wyciągać wnioski i starał się ich więcej nie popełniać. Żeby nauczył się też kochać siebie i wierzyć w siebie. Tylko ten człowiek, który potrafi kochać samego siebie, może pokochać innych. Może być dobrym człowiekiem.

Człowiek ma w sobie wielką moc — ROZUM. Powinien uczyć się odpowiednio go w życiu wykorzystywać. Powinien nauczyć się także liczyć przede wszystkim na siebie. A nie biadolić, załamywać ręce pod obrazem, błagając o pomoc. Działać najpierw samemu. Będzie to z pożytkiem dla niego i innych. Stanie się silnym i wartościowym człowiekiem.

Kiedy zauważyłam, że jesteś tak młodą osobą, aż się przeraziłam, że tyle już przeszłaś w tym swoim krótkim życiu. To smutne! Po tych wszystkich traumatycznych chwilach, związanych z uzależnieniem od narkotyków, nagle zaczęłaś gorąco wierzyć w Boga. Bardzo dobrze! Pochwalam! Obawiam się jednak, po przeczytaniu niektórych tekstów na Twoim blogu, że popadasz ze skrajności w skrajność. A to już nie jest dobrze.

Bardzo cenię ludzi głęboko wierzących, ale tych skromnych, dobrych. A takich niestety jest niewielu. Większość to „krzykacze”, którzy w „imię Boga” nienawidzą ludzi innych religii (innowierców) i niewierzących. A musisz wiedzieć, że od głębokiej wiary do fanatyzmu — droga niedaleka. Smutne to, ale niestety prawdziwe, bo najwięcej krzywdy światu wyrządziły — właśnie religie. Kiedyś krzyżowcy w imię Chrystusa dziesiątkowali narody, dzisiaj czynią to fundamentaliści islamscy — w imię Allacha. O innych pogromach na tle religii już nawet nie wspomnę.

Uważam, iż wiara powinna być intymną rzeczą każdego człowieka... Gdyby każdy człowiek swoją wiarę nosił w sercu, a nie obnosił się nią jak jakąś szatą, najpiękniejszą, najprawdziwszą — wg jego mniemania — to więcej dobra byłoby na świecie.

Niestety, ludzi prawdziwie wierzących — i dobrych jednocześnie — nie ma wielu na świecie. O, chociażby w Polsce, ponoć 95% obywateli to ludzie wierzący, katolicy... Akurat! To gdzie oni są?! Gdzie ta dobroć wypływająca z ich wiary? Większość pędzi do kościoła albo dla tradycji, albo z tchórzostwa, ze strachu o własną d... (interpretacja dowolna), bo jak widać, ich życie codzienne niewiele ma wspólnego z wiarą w Boga i przestrzeganiem dekalogu.

A jeśli zaś chodzi o ateistów, to musisz wiedzieć, że prawdziwi ateiści nigdy się nie nawracają. Nie z lenistwa, czy też z tych powodów, które wymieniłaś, a z rozsądku właśnie (krótko rzecz ujmując) nie wierzą w Boga. I jak Ci już pisałam, w wielu przypadkach są lepszymi, wartościowszymi ludźmi niż ci wierzący.

Nawracają się tylko ci, którzy tak do końca prawdziwymi ateistami nigdy nie byli. W obliczu jakiś swoich dramatów osobistych natomiast, do których ktoś ich doprowadził, albo sami się doprowadzili, np. popadając w alkoholizm, czy też narkomanię, nagle przypominają sobie o Bogu. To i dobrze!

Lecz zdarza się niestety i tak, że wtedy popadają ze skrajności w skrajność i stają się wręcz fanatykami wiary. A fanatyzm, jakby nie patrzeć, jest zjawiskiem bardzo negatywnym. Fanatycy religijny stają się uciążliwi i często niebezpieczni dla innych. W najlepszym przypadku popadają w dewocję, zachowują się wobec innych ludzi jak nawiedzeni, wystawiając się tym samym na śmieszność, a nawet pogardę. Czytając Twoje teksty, coś mi się wydaje, że Ty jesteś już na dobrej drodze, by wpaść w głębokie koleiny dewocji.

Jesteś jeszcze taka młoda, z pewnością nie raz przyjdzie Ci weryfikować własne poglądy na życie. Ale pamiętaj, moc leży przede wszystkim w Tobie, nie ulegaj wpływom innych. Myśl samodzielnie. Jeśli oczywiście pragniesz być dobrym człowiekiem dla siebie i innych. I wierz przede wszystkim w siebie. To TY JESTEŚ NAJWAŻNIEJSZA!... Twoja psychika. To od niej zależy jakość Twojego życia i Twoich bliskich. I jeszcze jedno zapamiętaj: jeśli chcesz czuć się kochaną, pokochaj najpierw siebie.

Ależ się rozpisałam, ale gdy przeczytałam ten Twój tekst o egzorcyzmach, aż mną potelepało. Rany, jaki szatan, jaki diabeł? To psychika człowieka, słaba psychika słabego człowieka — po jakiś traumatycznych przeżyciach — może tak szaleć. Także chora psychika.

By nad nią zapanować, takiemu człowiekowi, i owszem, ktoś musi pomóc, ktoś dobry i mądry, jeśli — na już — on sam nie jest w stanie sobie z nią poradzić. W rezultacie to i tak on sam leczy się ze swoich słabości, lęków, upiorów. Wystarczy, że poczuje, iż znalazł się ktoś, kto się nim zajął, ktoś, kto pracuje nad jego psychiką. Chociaż tego drugiego akurat w początkowej fazie tego tzw. „opętania” nie jest jednak świadomy. Niektórzy nawet do końca nie będą tego świadomi. Tak może być i w Twoim przypadku. Tobie się wydaje, że to Bóg Ci pomógł, wyprowadzając Cię z opętania, a to Ty sama, a dokładniej Twój mózg.

To Twoje wielkie pragnienie, by przestać się bać, a przede wszystkim wiara w to, że czyjaś pomoc zadziała — wzmocniły Twoją psychikę. Przestałaś więc odczuwać lęk. To nie żadne potwory, to nie żadne duchy i upiory Cię prześladowały, to Twoja psychika — zniszczona traumatycznymi przeżyciami, narkotykami, lekami tworzyła w Twojej skołatanej, chorej wyobraźni takie koszmarne obrazy. Wielu młodych tak ma w okresie dojrzewania, gdy wpadną tak wcześnie jak Ty w szpony nałogu.

Zauważam, że nie masz pojęcia, jakie możliwości ma mózg człowieka. Kiedy się czegoś gorąco pragnie, jeśli się o to modli (wszystko jedno jak i do kogo) mózg zaczyna pracować w tym kierunku, by to pragnienie się spełniło (Paulo Coelho mówi w tym przypadku o Wszechświecie).

Zarozumialstwem jest myśleć w taki właśnie sposób, jak opisałaś, że Bóg raczył zająć się akurat Tobą, kiedy tyle dzieci na świecie umiera z głodu, albo z rąk oprawców. Czy Ty myślisz, że te dzieci były gorsze, że się nie modliły (albo ich matki) o ratunek do Boga? A w czasie II wojny światowej chociażby, myślisz, że te miliony ludzi umierających w męczarniach w obozach koncentracyjnych Boga nie błagały? I co, ich Bóg nie chciał wysłuchać? Zapomniał o nich? O wszystkich? A może wybył w tym czasie na dłuższy urlop? Akurat Twojej modlitwy wysłuchał, a tysiącami dzieci umierającymi na przykład w Syrii, czy teraz w Ukrainie — pogardził? Egoizm i pycha przez Ciebie przemawia? Zastanów się nad tym.

Ty oczywiście możesz w to wszystko głęboko wierzyć, ale… ale kiedy zamiast nosić tę wiarę w sercu, piszesz o niej w taki fanatyczny sposób w Internecie, musisz się liczyć z tym, że niewielu ludzi podzieli Twoje, jakże osobiste zdanie.

Nie wiem, czy zrozumiesz to, co napisałam, ale mam taką nadzieję, że choć trochę. Jak nie teraz, to może jak już będziesz starsza.

Młodzi ludzie szukają autorytetów, często po omacku… Życzę Ci więc, aby wokół Ciebie było jak najwięcej dobrych i mądrych ludzi. Ze złymi zaś, żebyś nauczyła się sama sobie radzić. I wierz mądrze, nie magicznie:

Jeśli wierzysz w Boga, wierz tylko mądrze,

nie ulegając wszystkim — co noszą komże.
 

Nie warto jednak tyle rygorów sobie w życiu narzucać. Nie uczynią Cię szczęśliwszą. Warto natomiast pracować nad sobą, nad swoją psychiką, wzmacniać ją poprzez kontakt z dobrymi ludźmi, a także z potrzebującymi pomocy. Poczujesz się wtedy potrzebna, a w rezultacie, silna i wolna… i pójdziesz przez życie w poczuciu szczęścia i radości. Tego Ci życzę z całego serca, Martyna

PS

Jeszcze jedna rada: Zanim powiesz nie, zastanów się, co byś zyskała, mówiąc tak... I na odwrót, w niektórych sytuacjach. Rozważ bardzo dokładnie. A dopiero potem podejmij decyzję... Będąc świadomą jej konsekwencji.

 

Z cyklu: „Teksty epistolarne”


czwartek, 4 sierpnia 2022

Lato z książką w ręku

 

Warto znaleźć trochę cienia,

gdzieś nad wodą optymalnie,

by zagłębić się w lekturze,

zwłaszcza wtedy, gdy upalnie.


Z przyjemnością tak się czyta,

upał wówczas mniej doskwiera,

wrzask dzieciaków nie przeszkadza,

stąd nie bierze też cholera.


Książka pięknie uspokaja

(kto ją kocha, rację przyzna)

i zasiewa ziarna wiedzy

w takiej duszy — co jest żyzna.



 

środa, 3 sierpnia 2022

Upał jak cholera! Każdy szuka cienia

Tego lata upałów Pan Bozia nam nie szczędzi. Oj, nie! Zwierzęta też to czują. Są przesadne, jak na nasz klimat.

Krowy, które spotkałam po drodze, będąc na wycieczce rowerowej, zachwyciły mnie swoją zaradnością. Widać, że to mądre zwierzęta i szybko się odnajdują w tak piekielnie upalnej rzeczywistości.

Dwie z nich, wygodnie leżące w cieniu drzew, coś do mnie po krowiemu wołały (czyt. ryczały), ale nie zrozumiałam co. Może zapraszały mnie do siebie? A może z powodu upału mój organizm ześwirował i tak mi się tylko wydawało? Mogło tak być. Wszak reakcje organizmu na upał bywają różne.

Na wszelki wypadek nie przedłużałam tête-à-tête z nimi i ruszyłam w poszukiwaniu cienia dla siebie odpowiedniego. Znalazłam... w głębi lasu.



Krowia oaza

w czasie upału
to super baza,
by ulżyć ciału.

Tworzą ją drzewa

wśród traw polany.
Tam cisza śpiewa,
tam chód kochany. 
 

Z cyklu: „Pół żartem, pół serio”