wtorek, 28 maja 2024

Czy można być szczęśliwym w ograniczonej wolności?...

 


Mąż chimeryczny czy kompromisowy? Przywary ludzkie spersonifikowane u zwierząt...

 


Sensacyjna książka pt. "Noce z Dudą" już w sprzedaży...

 


Przyroda niczym wyborna artystka...

 


Magia aromatu bzu...

 


A co tam w majowej trawie piszczy?...

 


sobota, 25 maja 2024

Dzień Matki. Święto wszystkich Mam


Mama to najpiękniejsze słowo świata,

cała gama uczuć się w nim splata.

To pierwsze słowo wypowiedziane

i przez całe życie wciąż powtarzane.


A oto nasz cząstkowy rodzinny kalejdoskop Mam na przestrzeni lat. Na zdjęciach rok 1974, 2000 i 2002. Cząstkowy, gdyż mam dwoje dzieci i dzięki nim aż pięcioro wnuków. Co też oznacza, że w przyszłości w naszej rodzinie Mam będzie dużo, dużo więcej. ;)





Matka — ma serce na dłoni,

Matka — pomoże, utuli, osłoni,

za dzieckiem stanie niczym mur,

udźwignie wszystko, wszak silna... jak tur.


Na kolejnych zdjęciach: Matka Polka, moja Matka i ja, przyszła Matka (w ciąży z córką) w roku 1973 oraz całkiem przyszłe Matki, czyli moje Wnuczki w 2018 roku. Pisałam już wcześniej o tych historiach pod pomnikiem Matki Polki w naszym mieście. Oto LINK.





Dzień wszystkich Matek...

 


niedziela, 19 maja 2024

Kwiaty jabłoni przekwitły już

Tegoroczne ich kwitnienie było bardzo krótkie i mało intensywne. Szkoda! Bo te cudowne kwiaty o delikatnych płatkach w normalnych warunkach tworzą na drzewach efektowne kurtyny kwiatowe, ciesząc nasze oczy przynajmniej przez cztery tygodnie. Niestety, tym razem warunki nie były normalne. Częste mrozy i śnieżyce zniszczyły je w ciągu paru dni.

Bardzo żałuję, że tak się stało. W ogrodzie mam cztery jabłonie, uwielbiam je obserwować każdej wiosny i rozkoszować się ich niezwykle pięknymi kwiatami. Tej wiosny jednak nie było mi dane. Tylko na jednej, rosnącej nieco wyżej na wzgórzu przetrwały trochę dłużej.



Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"


Kolory w życiu człowieka mają znaczenie

Według naukowców oko ludzkie potrafi rozróżnić około dziesięciu milionów różnych odcieni kolorów. W tym wyróżniające są jednak tylko trzy kolory podstawowe: czerwony, niebieski i żółty. Są one uwarunkowane historycznie w sztuce i architekturze, gdyż je jako jedyne nie można uzyskać poprzez mieszanie.



Najbardziej pozytywnym kolorem według psychologów jest kolor czerwony, gdyż najsilniej ze wszystkich kolorów stymuluje ludzki organizm, poprawiając nastrój i dodając pewności siebie. Jest kolorem szczęścia i powodzenia.

Najbardziej lubianym kolorem jest jednak kolor niebieski. Sprawia, że czujemy się z nim bezpieczniej. Może również wspomagać nasze uduchowienie. W nadmiarze jednak może sprawić, że poczujemy się chłodni i samotni.

Kolor żółty natomiast, jak się okazuje, jest najmniej lubianym kolorem, gdyż ze względu na swoją intensywność może być drażniący i wywoływać niepokój.


Kolor czarny i brązowy i ich wpływ na emocje człowieka

W psychologii kolor czarny kojarzony jest najczęściej z negatywnymi emocjami, z jakimi człowiek musi się mierzyć w życiu. Związanymi na przykład z żałobą i smutkiem. Kojarzony jest również z depresją i izolacją. Symbolizuje złość i agresję, a także niepewność.

Z drugiej jednak strony, odpowiednio dawkowany, wycisza i uspokaja, wpływa na poprawę samooceny i poczucia własnej wartości. Podkreśla także autorytet i dodaje tajemniczości.

Najczęściej wybierają go osoby, które lubią wyzwania i gdy wokół nich wiele się dzieje. To także ulubiony kolor artystów, szukają w nim inspiracji do swojej twórczości.



Kolor brązowy natomiast, choć uważany był kiedyś za kolor brudu i był często kojarzony z ubóstwem, brzydotą i prostactwem, dziś kojarzony jest z osobami poważnymi o dużym poczuciu odpowiedzialności, punktualnymi, starannymi i bardzo rozsądnymi w życiu codziennym.

Jako ciekawostkę warto dodać, co wynika z analiz, jest najbardziej nielubianym kolorem przez mężczyzn... Czemu? Hmm, kobietom trudno dociec.


sobota, 18 maja 2024

Wczesnoporanna wędrówka... to jest to!...

 


Czas na kolejną majówkę


Pankracy, Serwacy, Bonifacy

odeszli wreszcie w zapomnienie,

zabrali ze sobą zimną Zośkę...

Zostało po nich przykre wspomnienie.


Lecz my się z niego wnet otrząśniemy

maj wszak zbyt krótki, czas na wędrówkę.

Po niej zaś wspólnie grill urządzimy,

będziemy błogo spędzać majówkę.




Dobroczynna autosugestia...

 


Co w polu piszczy?...

 


środa, 15 maja 2024

Niebanalne dzieciństwo (cz. 3)

Mam już aż pięć latek i w kaszę nadmuchać sobie nie daję... Oj nie! Widać to po moim spojrzeniu… A co? Niech se nie myślą. Ja im dam: „trzeciego dziurawca”! No ale nic. Siedzę grzecznie na kolanach Mamusi i zaglądam za tym ptaszkiem, co tym razem już na pewno ma wyskoczyć z obiektywu aparatu fotograficznego wujka Staszka... Też mi, żadnego ptaszka nie widać! Wujek tak samo robi nas w balona.



Ha, zaraz sobie sama ptaszka znajdę! Gdzie? Ano na drzewie. Po zrobieniu zdjęcia chwilę musimy jeszcze postać przy Mamusi, bo Mamusia robi paternoster mojej średniej siostrzyczce Tereni, że się znów umorusała jak nieboskie stworzenie. A ja z najstarszą siostrzyczką Lodzią tego paternostra też musimy wysłuchać. Profilaktycznie. Tak na wszelki wypadek, gdyby się i nam umorusać zachciało.

A dzisiaj niedziela, nie przystoi być brudnym. Ja przecież o tym wiem i brudna nie jestem. Bo też nie znoszę być brudna. Nigdy. Nawet w poniedziałek. I mamusia też o tym wie, bo zawsze się dziwi, że ja po drzewach, po dachach się ciągle wspinam, a umorusana wcale nie jestem. No, może czasami tylko porwana, kiedy zdarzy mi się zawisnąć na jakiejś głupiej gałęzi albo gdzieś na gwoździu. Jednak brudna albo umorusana, jak woli mamusia, co to, to nie!

Ale cóż, stoimy grzecznie i słuchamy, co rodzicielka ma do powiedzenia, choć wiem, że to i tak nic nie pomoże. No bo jak ma pomóc, skoro Tereni brud się szczególnie ima? Mało tego, ona z brudem najwyraźniej żyje w całkowitej symbiozie. Po prostu lubi być brudna i nie ma na to rady... Ale stoimy i słuchamy. A gdy mamusia skończy, pierwsze drzewo moje.

Muszę jednak przyznać, że trochę rozumiem Mamusię, że tak nas pilnuje, żebyśmy wyglądały schludnie, bo też wszystkie ubranka sama nam szyje. Od bielizny i piżamek, po sukieneczki, spódniczki, bluzeczki i płaszczyki.

Taka zdolna jest ta nasza Mamusia. Specjalnie zrobiła nawet Kurs Kroju i Szycia, żeby wszystko, co nam szyje wyglądało profesjonalnie i pięknie. Sobie też różne ubrania szyje, zwłaszcza sukienki. Tatusiowi nieco mniej, bo jak ze śmiechem mówi, na kursie szycia męskich ubrań nie uczono.


Kurs Kroju i Szycia — 1956 rok. Mamusia stoi jako trzecia po lewej stronie.

To jednak nieprawda, bo i Tatusiowi coś tam ciągle szyje. Nawet koszule. Sama widziałam. Mamusia zawsze mówi, że w sklepach niczego dobrego do ubrania nie można kupić, sama więc musi nas obszywać. Tak że stojąca w kuchni ogromna poniemiecka maszyna do szycia często turkocze. A Mamusia potrafi z różnistych materiałów stworzyć coś oryginalnego, niepowtarzalnego. Nikt takich ubrań nie ma.

O, chociażby ta suknia, którą sobie z japońskiego jedwabiu uszyła specjalnie na zabawę karnawałową. Czyż nie jest piękna?! Piękna i bardzo przyjemna w dotyku. Wiem, bo nieraz się w nią ubierałam, kiedy Mamusi nie było w domu.



Wspaniale się też prezentuje nasza rodzinka na tym profesjonalnym zdjęciu. Wszystko, w co jesteśmy ubrani, Mamusia sama uszyła i wyhaftowała. Tatusia marynarkę też uszyła, tyle że mu na niej niczego nie wyhaftowała. Nie wiem dlaczego.



Przed zakludzeniem nas do fotografa siostrzyczka Terenia znów się zdążyła zdrowo wybrudzić, widać to po jej rajtuzkach, które wcześniej były nieskazitelnie białe. I chociaż znów dostała burę od Mamusi, to jednak ustawianie do zdjęcia odbyło się bez większych zgrzytów. A to dlatego, iż nasz znajomy fotograf obiecał zdjęcie wyretuszować i ten brud z jej rajtuz choć trochę usunąć. Moich posiniaczonych zaś kolan retuszować nie musiał, bo zakryłam je, mocno obciągając sukieneczkę.

Obietnica pana fotografa spowodowała, że od razu spokojniej się zrobiło wśród nas. Jednak mnie dalej coś wkurzało… Nie, nie mogę narzekać, na kolanach Mamusi było całkiem wygodnie. Tylko po kiego licha pan fotograf kazał nam palce u rąk schować? Dobrze, że jeszcze i nóg nie kazał schować, by z lenistwa uniknąć retuszowania brudnych rajtuz Tereni. A to by była wtedy niepowetowana szkoda, wszak nóżki mamy bardzo ładne i zgrabne. Szkoda by było ich nie sfotografować.

Och, biedny Tatuś! Ma się z tymi dziurawcami. Jakoś nagle i Tatusia szkoda mi się zrobiło. Czemu? Nie wiem. Co jest, że tak szybko zmieniają mi się myśli, a jeszcze szybciej odczucia? Mętlik w głowie? Niespokojna dusza? A może chora jestem?... Eee tam, chora! Wcale się choro nie czuję. Mamusia zawsze mówi, że jestem najzdrowsza ze wszystkich.

Coś w tym jest. Bo pamiętam, że jak moje siostrzyczki były chore na różyczkę i leżały cierpiące w łóżkach, Mamusia profilaktycznie i mnie kazała w łóżku leżeć. Chociaż ja wcale się od nich nie zaraziłam. Całkiem zdrowo się czułam. I pewnie trochę im obolałym przeszkadzałam. Chyba tak musiało być, bo mnie w końcu wyrzuciły z pokoju, meldując Mamusi, że za bardzo szaleję... Szaleję? Ja? No coś takiego! Ja wcale nie szalałam, ja się tylko bawiłam.

No ale i dobrze, że mnie wyrzuciły, bo za mocno wyproszoną zgodą Mamusi mogłam wreszcie pójść do ogrodu i po swojemu spokojnie bawić się dalej. Spokojnie, bo nikt mi nad uszami tam nie brzęczał. Oprócz pszczółek oczywiście. A pszczółki to ja kocham, bo bardzo mi smakuje ich miodek.

cdn.

— 1 część: "Niebanalne narodziny i jeszcze bardziej niebanalne dzieciństwo"



Gdy ciało się starzeje...

 


poniedziałek, 13 maja 2024

Życie w realu może być piękne, w wirtualu niekoniecznie...

 


Trwać w związku bez miłości, czy lepiej się rozstać?...

 


O dobrym człowieku słów kilka...

 


Wiara nie zawsze definiuje dobrego człowieka...