piątek, 12 kwietnia 2024

Myśliwi, mordercy zwierząt... Były prezydent Komorowski wśród nich

Inaczej nazwać ich nie można, skoro dla własnej przyjemności bestialsko zabijają naszych braci mniejszych. Niekiedy się zdarza, że nawet i samych siebie, albo postronne osoby, kiedy w ferworze polowania dodatkowo zbyt mocno nabuzują się alkoholem.

To nie mogą być dobrzy ludzie, skoro mają w sobie gen zabijania. Dobry człowiek myśliwym nigdy by nie został.

Osobiście nie cierpię myśliwych, bo nie mogę patrzeć na cierpienie zwierząt. Przecież one też czują i też chcą żyć, tak samo, jak i człowiek. Jakim trzeba być nieczułym człowiekiem, żeby nie powiedzieć zwyrodnialcem, żeby tego nie rozumieć.

I pomyśleć, że były prezydent Polski Bronisław Komorowski, jako zadeklarowany wielki katolik, należy do tej mordującej ferajny.

Niedawno w wywiadzie internetowym na pytanie prowadzącej to potwierdził, że myśliwym nadal jest, tylko już nieco rzadziej chodzi na polowania. Wiadomo, wiek.

Kiedyś mnie to bardzo zastanawiało, dlaczego nie mogę go polubić. Podświadomie mnie od niego odrzucało. Czułam, że coś z nim jest nie tak. Kiedy się dowiedziałam, że jest namiętnym myśliwym, zrozumiałam dlaczego. Od tamtej pory ma u mnie przechlapane, że sie tak kolokwialnie wyrażę. 

Jako ciekawostkę dodam, że w Internecie są artykuły o nim i jego książce pt. "Zwykły polski los", w której ujawnił m.in. swój i kolegów plan zamachu na milicjanta w 1972 roku. Gdy to przeczytałam, to mnie już całkiem od niego odrzuciło. Bo jak to tak?! Świadomie zabić człowieka, i to w tak młodym wieku?! Ale przecież nie na tyle młodym, żeby nie rozumieć efektów swojego czynu:

"Wypatrzyliśmy odpowiednie miejsce, gdzie chodził milicyjny patrol. Miałem wykonać zamach, zostawić na miejscu kartkę z informacją, że to jest odwet za zamordowanie robotników podczas rewolucji grudniowej, a potem porzucić broń w wybranym grobowcu na cmentarzu ewangelickim i opłotkami uciec na Koło". — tak relacjonował w swojej książce.

I chociaż broń ci nieszczęśnicy mieli już kupioną, to jednak do zamachu na szczęście nie doszło. Przed tym potwornym czynem uratowała ich matka jednego z kolegów. Znalazła rewolwer i wezwała telefonicznie męża, a ten młotkiem rozwalił broń na kawałki i utopił w gliniankach w parku Moczydło.

Wychodzi na to, że z tym genem zabijania musi być wiele prawdy. Bo przecież nie każdy byłby w stanie z zimną krwią zabić drugiego człowieka, i to jeszcze w takiej sytuacji, jaka miała miejsce w tym konkretnym przypadku — anonimowych milicjantów, na których być może czekały w domu dzieci i żona. Ba, i jeszcze się tym chełpić! — nawet w dorosłym wieku.

A wracając do myśliwych, dedykuję im filmik z Internetu — ku przestrodze. Matka Natura za bestialstwo wobec braci mniejszych zawsze wymierza karę.



Na lewym zdjęciu szarża jelenia na myśliwego ze strzelbą w niego wycelowaną*. Zdjęcie z prawej ja zrobiłam. 

Link do tego filmiku poniżej. Na drugim zaś filmiku jeleń walczy z myśliwym jak na ringu bokserskim, sromotnie go nokautując.

Nie powiem, żeby mi było ich szczególnie żal. Zdaję się na Matkę Naturę, ona wie, co robi.


https://youtu.be/v5pDPk4eOIA


https://youtu.be/1br7afZKKQs