poniedziałek, 8 grudnia 2025

Moje konto zostało zaatakowane przez bandę oszustów

Trafiają w konta przypadkowych ludzi. Działają pewnie, szybko i po cichu. I wciąż są nieuchwytni. Ofiar przybywa. Ja właśnie do nich dołączyłam.

Kilka dni temu poszłam do banku wydrukować wyciągi. Jeszcze zanim doszłam do samochodu, zaczęłam je przeglądać. Wystarczył jeden rzut oka — i od razu zobaczyłam dziwne potrącenie sporej kwoty.

Zamarłam. Nazwa instytucji brzmiała kompletnie obco. Do tego numer jakiejś rzekomej umowy i numer klienta.

No coś takiego! — syknęłam pod nosem, już cała w nerwach. — Przecież od lat nie podpisywałam absolutnie niczego nowego!

Zawróciłam do banku w takim tempie, że mało się o drzwi nie potknęłam. Urzędniczka rozłożyła ręce: nie wie, kto to, skąd, dlaczego. Rzuciła mi tylko radę, żebym poszukała informacji w Internecie.

Poprosiłam jeszcze o natychmiastowe cofnięcie pieniędzy na moje konto. I wróciłam do domu wściekła jak osa.

Włączyłam komputer. Nie minęło kilka sekund, a AI wyłożyła mi wszystko jak kawę na ławę. I wtedy mnie aż zatrzęsło. Okazało się, że ci oszuści działają w Niemczech od dłuższego czasu, naciągają ludzi na grube pieniądze i robią to bez najmniejszych zahamowań. AI podała mi dokładnie, kim są, jak to robią, z jakiego kraju pochodzą i gdzie rzekomo mają siedzibę — w Turcji. I oczywiście pod tym adresem nie ma absolutnie niczego. Zwykła fikcja.

Potem zaczęłam czytać relacje ofiar. Jest ich mnóstwo. Niektórzy dopiero po miesiącach zorientowali się, że z konta znikały im pieniądze. A ilu jeszcze żyje w błogiej nieświadomości, bo nie sprawdzają swoich operacji? To właśnie takich ludzi ci dranie biorą na cel. Bez skrupułów. Bez cienia wstydu. Z zimną krwią, jak hieny rzucające się na cudze pieniądze.

I w tym wszystkim najbardziej dręczy mnie jedno pytanie: skąd oni, do diabła, wzięli mój numer konta?!

W Internecie go nie ma — nigdy nie miałam bankowości online, wszystkie sprawy załatwiam osobiście w banku. Więc jakim cudem? Czy kiedykolwiek się tego dowiem? A policja? Dlaczego oni wciąż chodzą wolno? Jak to możliwe, że nikt ich jeszcze nie dopadł?!

Po takich przeżyciach — i po tym, co się obecnie dzieje na świecie — nachodzi mnie ponura refleksja: świat naprawdę stanął na głowie. A właściwie to ludzie. Zdziczeli do tego stopnia, że przyszłość robi się coraz ciemniejsza, coraz mniej obiecująca. I aż strach pomyśleć, dokąd nas to wszystko doprowadzi.



Piedestał wodza zaczął się coraz mocniej chybotać...

 


sobota, 6 grudnia 2025

Puk, puk… Czy są tu grzeczne dzieci? To ja, Święty Mikołaj

Ho, ho, ho! Witajcie, kochane dzieci. To ja, Święty Mikołaj. Bez waszego uśmiechu świat byłby smutny jak pusty worek prezentów. Wiem, że czekacie na mnie cały rok. Wiem też, ile marzeń zapisujecie w listach, które docierają do mnie czasem szybciej niż wiatr.

Grudzień to mój najpracowitszy czas. Wtedy wyruszam w wielką wędrówkę i odwiedzam dom za domem, okno za oknem, serce za sercem. Jestem wszędzie tam, gdzie czeka na mnie choć jedno dziecko — a wiem, że jest was bardzo dużo, naprawdę bardzo dużo. Nic dziwnego, że grudzień to dla was najbardziej magiczny miesiąc.



A dziś… dziś właśnie wyruszam do was. Moją brodę pokrywa świeży śnieg, czapka dumnie sterczy na boki, a serce bije radośnie — bo wiem, że spotkam się z wami. Uwielbiam te chwile! Już za moment moje sanie, zaprzęgnięte w dzielnych reniferów, pofruną nad waszymi domami. A kiedy wyląduję przed drzwiami, zapukam: puk, puk, puk… i zawołam donośnym głosem:

Ho, ho, ho! Czy są tu grzeczne dzieci?!

A potem wejdę do środka, otrzepię śnieg z ramion i zapytam z uśmiechem:
— Byłyście grzeczne przez cały rok, kochane dzieci?

Ach, jak ja lubię, gdy patrzycie na mnie z takim przejęciem! To najpiękniejsza zapłata za wszystkie mroźne noce w podróży.

Wiecie, że możecie zobaczyć mnie wcześniej? Kiedy pędzę saniami wysoko po niebie, często przelatuję obok świecącego jasno Księżyca. Jeśli wieczorem usiądziecie przy oknie albo będziecie leżeć w łóżeczkach, a za oknem zabłyśnie jego srebrna tarcza — spójrzcie uważnie. Być może ujrzycie cień moich sań, a przed nimi — smukłe sylwetki reniferów.

Najlepiej widać mnie przy pełni Księżyca. A ta pełnia była właśnie 4 grudnia, więc dziś nadal świeci on ogromny, jasny i piękny. Czasem jednak chmury zasłaniają niebo. Wtedy nie martwcie się — możecie wyobrazić sobie jego blask. Wiem, że macie wspaniałą wyobraźnię, bogatszą niż mój cały worek prezentów.

Wyobraźcie więc sobie Księżyc: wielki, okrągły, otoczony delikatną poświatą. Powoli wyłania się zza chmur, zagląda na Ziemię i rozlewa swoje tajemnicze światło. W takim blasku nawet zwykła noc staje się baśnią. A ja, sunąc na saniach, widzę, jak mrugacie z zachwytu w moją stronę.

W oczekiwaniu na moje przybycie życzę wam wielu cudownych wrażeń. Patrzcie w niebo, nasłuchujcie dzwoneczków moich reniferów — może usłyszycie ich dźwięk. A gdy w końcu zapukam do drzwi, przyjmijcie mnie radośnie. Nie martwcie się — choć trzymam w ręku rózgę, nigdy nie używam jej do bicia. To tylko symbol, przypomnienie, że każdy z was ma w sobie dobro, które warto pielęgnować.

Kocham wszystkie dzieci: i te bardzo grzeczne, i te trochę mniej. Dając wam prezenty, wierzę — tak jak wy wierzycie we mnie — że będziecie dobre, odważne, szczęśliwe i pełne uśmiechu.

A teraz czas mi ruszać dalej. Trzymajcie się cieplutko! Zaraz pojadę przez nocne niebo, a kiedy zapukam… odpowiedzcie mi głośno?

Jesteśmy tu, Mikołaju!



Kochane dzieci, życzę Wam wymarzonych prezentów od Mikołaja!... Halo, halo!, to mówię ja, wróżka Sagitta. Czy już mnie widzicie? Podążam do Was za Mikołajem. Ja też mam coś dla Was... Duuużo czarodziejskich niespodzianek. Oto jedna z nich:



Brunatna jesień też ma swój urok…