piątek, 13 czerwca 2025

„Kadra stała się odbiciem rzeczywistości, w której żyjemy”*

Minęły raptem trzy lata, a sytuacja w polskiej piłce nożnej znów (albo raczej: nadal) wygląda jak z kiepskiego kabaretu. Michał Probierz został selekcjonerem reprezentacji Polski we wrześniu 2023 roku, przejmując schedę po Fernando Santosie... i co osiągnął?

A no, całkiem sporo — dwa razy Puchar Polski, jedno wicemistrzostwo kraju i, co najważniejsze, awans na Euro 2024 po barażach z potęgami pokroju Estonii i Walii. Czyli: sukces na miarę naszych czasów.

Ale niestety, bajka trwała krótko. Dwa dni po porażce 1:2 z Finlandią Probierz „zrezygnował” z funkcji selekcjonera. Tak, zrezygnował — bo przecież nikt mu nie pomógł podjąć tej decyzji, prawda?

Wygląda na to, że PZPN choruje. I to nie na zwykłą grypkę, ale na coś przewlekłego i wyjątkowo odpornego na zdrowy rozsądek. Choroba trawi związek od środka, a objawy są coraz bardziej spektakularne. Dlaczego? Niech każdy kibic odpowie sobie sam. Jeśli jeszcze ma siłę.

Jedno jest pewne: o przyjaźni w kadrze możemy mówić tyle, co o śniegu w lipcu. Nigdy jej nie było, nie ma i nie będzie — a żaden trener, choćby miał charyzmę Churchilla i cierpliwość buddyjskiego mnicha, nie jest w stanie tego zmienić.

Nie ma zgrania, bo jak może być, skoro każdy gra do własnej bramki — nie tylko z powodu piłkarskiego ego, ale też przez polityczne podziały, które w Polsce zdążyły już wpełznąć nawet do szatni. A jak wiadomo, kiedy drużyna dzieli się na frakcje, wyników się nie robi.



* cytat z byłego prezesa PZPN Zbigniewa Bońka z 2022 roku — nadal aktualny, cóż, był prorokiem

** „Polacy, nic się nie stało... Czyżby? Znów stracone nadzieje” — to zalinkowany tytuł mojego tekstu po przegranym meczu z Austrią w czerwcu 2024 roku — czy od tamtego momentu zmieniło się coś na lepsze?