Po meczu Polska — Austria (1:3) totalna załamka. Polacy są nie tylko załamani, są wściekli. I to w większości. Do takich bez kija nawet nie podchodź. Ale są też i tacy, którzy próbują robić dobrą minę do złej gry i taki, a nie inny wynik meczu tłumaczą ogromnym pechem Polski.
Porażka naszych piłkarzy bardzo boli polskich kibiców, bo zbyt mocno uwierzyli w wygraną Polski. Bo zbyt mocno zaangażowali się patriotycznie. A piłka nożna to przecież tylko sport, który powinien przede wszystkim bawić, dawać przyjemność, a nie z wojną się wręcz kojarzyć. A tak w ostatnich latach niestety jest. I to na coraz większą skalę.
Cóż, Polacy bardzo lubią używać napompowanych patriotycznym patosem słów przy takich okazjach. Nie bardzo to rozsądne, bo potem jakoś głupio to wszystko wygląda, kiedy wyjdzie kicha... A wyszła. Znów wyszła!
To nie klątwa wisi nad polskim futbolem, to zwykły brak zgrania i przyjaźni między piłkarzami pozbieranymi przez selekcjonera Probierza z całej Europy. Skąd i w jaki sposób mają być zgrani i się zaprzyjaźnić, ja się pytam? W tej skleconej drużynie każdy jest solistą, a ten sport to przecież gra drużynowa. Samymi solistami nie gra się nawet w filharmonii... Ech, szkoda słów!