Jakie było moje zdziwienie, kiedy na filmiku Córki na profilu jej firmy JomeDesign na Instagramie zobaczyłam w mojej bluzce naszą modelkę, czyli najstarszą Wnuczkę (link na końcu). Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo wiele ubrań odziedziczyła po mnie ku swojej wielkiej radości (pisałam o tym m.in. w tekście pt. "Babcina moda powraca"), ale tej akurat bluzeczki na pewno jej nie dałam. Ba, dawno już nawet o niej zapomniałam.
Na jej nagły widok przypomniało mi się, że nosiłam ją w Polsce w latach osiemdziesiątych. Potem podarowałam ją Córce, ale ona rzadko ją ubierała. Jak już, to dawno temu, bo w latach dziewięćdziesiątych. Aż tu nagle bluzka jest — na Wnuczce. Mało tego, Wnuczka ma na sobie nawet takie same krótkie czarne spodenki... Co za przypadek!
Obydwa zdjęcia zrobiła Córka, tyle że na przestrzeni 40 lat. Na lewym zdjęciu swojej Córce obcięła pół głowy, artystycznie ma się rozumieć... Hmm, i chyba słusznie, w końcu na swoim firmowym profilu powinna prezentować swoją biżuterię, a nie twarz pięknej Córki. A jak widać na prawym zdjęciu, mnie ani swojemu Bratu nic nie obcięła, pewnie wtedy, ponad 40 lat temu, tylko nas miała do "zaprezentowania", to co miała jeszcze obcinać.😁
Przyznam szczerze, że aż mi się łezka w oku zakręciła, gdy tę moją wspaniałą bluzeczkę na Wnuczce zobaczyłam, bo mam dużo wspomnień z nią związanych. Tym bardziej że to moja Mamusia własnoręcznie mi ją wydziergała.
Że też Córka ją cały czas przechowywała w szafie, to bardzo mnie zaskoczyło, bo ona nie ma po mnie manii chomikowania. Wszystkie stare ciuchy, czasami nawet nieużywane, które w jej oczach straciły na atrakcji, wywozi do Caritasu. Kiedy ją spytałam, jak to możliwe, że się tej akurat bluzki nie pozbyła, odpowiedziała:
— No wiesz, jakbym mogła, przecież ona jest ręcznie zrobiona.
No tak, artyści już tak mają, że co ręcznie wykonane, ma wartość dodaną. To okazuje się, że jednak ma coś po mnie.
Zawsze tak uważałam i uważam nadal. Mam wielki szacunek do wszelkich rękodzieł. Przykładem tego są chociażby: kołderka do wózeczka, czapeczka i sukieneczka do chrztu Córki, które ciągle trzymam w szafie, a które wydziergałam jeszcze przed jej narodzinami.
Podobny szacunek mam do słowa pisanego. Wszystko, co napisane jest dla mnie święte. Nie tylko książki. Różne ważne dla mnie teksty, swoje i czasem innych ciągle przechowuję w specjalnych teczkach, segregatorach, czy też kasetkach. I zawsze pamiętam jaki tekst gdzie jest. Córka się nieraz ze mnie śmieje i mówi:
— Gdyby, co nie daj Bóg, w twoim domu wybuch pożar, to w tri miga spłonie cały, i to zanim straż pożarna zdąży przyjechać.
Link do rzeczonego filmiku Córki na FB