poniedziałek, 20 listopada 2023

Tka i tka niczym wytrawny artysta tkacz

Mowa oczywiście o pająku, o różnych pająkach, które wszędzie podziwiam. Trudno mi pojąć, skąd w tych maleństwach tyle siły, tyle zaparcia, tyle inwencji do wykonywania tej jakże żmudnej tkackiej roboty.

Lubię przyglądać się ich pajęczym dziełom. Są takie delikatne, mozolnie utkane i jakże niezwykłe. Nie można się nimi nie zachwycić.

Ich piękno jeszcze bardziej jest widoczne o poranku, kiedy pokryte brylancikami rosy migoczą w promieniach słonecznych.

Za każdym razem widzę w nich coś szczególnego, coś, co wzbudza we mnie podziw. Nie wspominając już o mojej wyobraźni, która na widok tych ich dzieł, pracuje na pełnych obrotach.



Podziwiając pająki w lesie, nie od razu zwróciłam uwagę, że i w domu mam takiego jednego wytrwałego bohatera. Pajęczynę na oszklonych drzwiach do ogrodu i owszem, zauważyłam i nawet dwa razy ją unicestwiłam, ale tylko z tego względu, żeby ktoś sobie nie pomyślał, że fleją jestem, albo, co gorsza, że na starość pajęczyną już obrastam... No! To by było!

Jednak kiedy ją po raz drugi miotełką zmiatałam z drzwi, to już mnie nieco to ponowne dzieło zastanowiło. Bo jak to tak, znów w tym samym miejscu i znów takiej samej wielkości i wzorze?

Na trzeci dzień, gdy znów się identyczna sieć pojawiła, postanowiłam więcej jej nie niszczyć, bo szkoda mi się tego wytrwałego tkacza zrobiło. Ale za to zaczęłam go obserwować i zauważyłam, że w ciągu dnia go nie było przy pajęczynie, tylko kiedy robiło się ciemno, znów się pojawiał. I tak było przez parę tygodni.



Ostatnio już go nie widuję. Pewnie przyczaił się już gdzieś na czas zimy. Poczekam jednak jeszcze trochę. Jak już będę pewna, że jego sezon łowczy się zakończył, wtedy się pozbędę tej mimo wszystko wątpliwej dla człowieka "ozdoby".