wtorek, 4 czerwca 2019

Przygody z dodawaniem

Kaczuszka Żółciunia pływa po stawie

I ciągle na brzeg spogląda ciekawie…

Kaczorek Kędziorek na brzegu stoi,

Chce skoczyć do wody, ale się boi.

No plaśnij do wody, strachajło ty moje! —

Kwacze Kaczuszka: — Popływamy — WE DWOJE!


No dobrze, już dobrze... już przecież skaczę!

A nie myśl, że się boję... ja tylko patrzę.

Gdyby na drodze nie stał Muchomorek,

Dawno bym skoczył — skłamał Kaczorek.

Ech, ty Kędziorku, i te wymówki twoje.

Skacz! Nie marudź! Pobawimy się — WE TROJE!


Muchomorek kapelusz na bakier przekrzywił...

Chcą żebym pływał? — w myślach się zdziwił.

Och, kwa-kwa! — Kaczuszka ze śmiechu pęka.

On myśli, że musi pływać, i tego się lęka.

Kędziorku, ty zostań już lepiej na brzegu…

A ja przypłynę z Myszką, jak złapię ją w biegu...

Ejże, Szaraniu... wyglądasz na chorą!

Stójże! No nie pędź tak! Pobawimy się — WE CZWORO!


Myszka już na mostku hamuje z łoskotem.

Dobra, już stoję! Lecz nie wrócę z powrotem!

Kaczuszka zakwakała: — A to ci heca!

Jesteś blada jak woskowa świeca.

Nie kpij ze mnie! Widziałam potwora! —

Pisnęła Myszka do żartów nieskora.

Kaczuszka oniemiała po tym co usłyszała

I: — Tere-fere-kuku! — głośno zakwakała.

Popatrz sama! — Myszka zarośla wskazała

I ze strachu pacnęła do stawu tak jak stała.

Droga Szaruniu, przecież to Żabcio Moro!

Wyłaź z wody głupiutka! Pobawimy się — W PIĘCIORO!


Tymczasem Żabcio z zarośli się wygramolił...

Co się dzieje?! Właśnie będę się golił!

Z wrażenia wszyscy wielkie oczy zrobili

I zdębieli, gdy go całego w pianie zobaczyli.

Moro dumnie podąża znów do zarośli,

Kumkając głośno: — Proszę, zachowujcie się jak dorośli!

Zaraz wrócę… tylko dokończę dzieła.

Kaczuszka buchnęła śmiechem, aż w pół się zgięła.

A cóż on tak wydoroślał? Ma jakiś powód?

Gdzie Żabcia Kumcia?... Może ona ma na to dowód?

O, już się zbliża, a za nią drepcze Moro.

Po wyjaśnieniu sprawy pobawimy się — W SZEŚCIORO!


Już wam wyjaśniam! — Kumcia zakumkała

I Żółciuni na grzbiet w mig się wdrapała.

Sprawa jest delikatna — rzekła po chwili. —

Dlatego proszę, bądźcie dla niego mili.

(Zaśmiała się, głaszcząc Żółciunię po ogonie).

Moro jest dzielny jak żołnierz na poligonie,

Taki mu komplement wczoraj powiedziałam,

Że się nim tak przejmie, tego nie wiedziałam,

I że golenie do rannej doda toalety…

A, już rozumiem… Stąd te jego podniety —

Żółciunia zakwakała i śmiać się przestała

I poważnym już głosem po chwili dodała:

Nikomu to przecież wcale nie przeszkadza.

Lubimy go, bo nas dobrym sercem nagradza...

Racja! — Szaruni z pyszczka bladość już zniknęła

I lądującego Tylcia w objęcia wzięła.

Ktoś zaśmiał się serdecznie… To Żabcio Moro.

Nie zwlekajmy już dłużej. Bawmy się — W SIEDMIORO!


Motylek Tylcio trochę się wzruszył

I z ramion Myszki do Żabcia ruszył...

A że w emocjach ruchy kontrolować trudno,

Runęli z hukiem, gdzie najbardziej brudno.

Powiedzieć wam tylko chciałem… przecie…

Że nudno by było na naszym świecie…

Gdyby wszyscy byli tacy sami… —

Nie skończył. Rumieniec oblał go barwami.

Nic się nie stało — szepcze Kaczuszka

Prosto do jego brudnego uszka:

Wykąpać się wszakże wam pomożemy,

Bo w dobrym nastroju bawić się chcemy.

Nie ma tu mowy o niczyjej winie...

O, Rybka Pypka z pomocą też płynie.

Niechaj się wszyscy tutaj wnet zbiorą

I po kąpieli pobawimy się — W OŚMIORO!


Pypka ogonkiem w wodę plusnęła

Aż ta strumieniem wielkim chlusnęła.

Moro i Tylcio zażywają kąpieli...

Lecz tej przyjemności dużo nie mieli.

Rybka ziewnęła: — Skończona praca!

Długo pracować się nie opłaca. —

I już jak strzała chyżo pruje wodę,

Chce Muchomorka chlusnąć na ochłodę.

A ten jak mimoza wystraszony stoi,

Nie wie, co go czeka, i już się boi...

Tylcio ląduje mu na kapeluszu

I szuka dojścia do jego uszu...

A więc, mój drogi, posłuchaj mej rady:

Uśmiech najważniejszy, mówię bez żenady.

Niech zawsze więc gości na twojej twarzy

A krzywdę ci zrobić nikt się nie odważy.

Prawda! — słychać kogoś z drugiego brzegu.

To Raczek Nieboraczek tam woła w biegu.

Dwa dni zwiedzałem pobliskie jezioro.

Jestem już z wami! Pobawmy się — W DZIEWIĘCIORO!


Podróżą umęczony jestem okrutnie,

Chyba na początek drzemkę sobie utnę.

Hej ty Kędziorku, brachu mój drogi,

Pomóż podróżnemu z dalekiej drogi.

Wyłożyć się marzę na twoim grzbiecie,

Lepszego posłania nie znajdę przecież.

Kaczorek zakwakał na znak swojej zgody,

A serdeczny uśmiech dodał mu urody.

O jak to dobrze! — wysapał znów Raczek

I zaczął się wspinać po grzbiecie kaczym.

Rety, jego szczypce! Oj, niewesoło! —

Ogromny popłoch się zrobił wokoło...

Poczekaj jeszcze z tym swoim wspinaniem! —

Poprosił Kaczorek głośnym kwakaniem.

My pomożemy! — rozbrzmiał cały akwen...

Lecz Raczek w głęboki zapadł już sen.

Tak więc go śpiącego na grzbiet wytaszczyli,

Sapiąc: — Uff!... Aleśmy się... uff! narobili!

Kaczorek zakwakał: — Idę do wody,

Po ciężkiej pracy zażyć ochłody…

Kaczorku Kędziorku, słońce ty moje —

Rzekła Kaczuszka, patrząc na nich dwoje.

Pływajcie tak długo, aż Raczek się wyśpi.

W tym czasie ktoś z nas zabawę wymyśli...

Po chwili już słychać Kaczorka kwakanie:

(Wszyscy zdębieli... Czy znów się coś stanie?)

Moi drodzy, pozwólcie przedstawić sobie:

Oto Łabędź Książątko we własnej osobie!

Witamy serdecznie! — ukłonił się Moro. —

Przypłyń tu do nas! Pobawimy się — W DZIESIĘCIORO!


Łabędź Książątko nie mówi zbyt wiele...

Cicho podpłynął, szepcząc: — Moi przyjaciele.

Jakże się miło zrobiło dookoła,

Gromadka przyjaciół znów bardzo wesoła.


Kaczuszka wtem kwacze: — A więc, moi drodzy,

Niech każdy fantazji popuści wodzy,

Niech każdy zabawy propozycję poda...

I bawmy się w końcu, bo czasu szkoda!


PODSUMOWANIE DODAWANIA:


Widzicie dzieci, tak w sumie jest, że dodawanie przyjemne jest. Zwłaszcza przyjaciół miło jest dodawać, by piękne chwile z nimi przeżywać i przyjaźnią się napawać.