czwartek, 24 lipca 2025

Szerszenie – czy trzeba się ich bać?...*

 



* Pamiętam pewne lato, wiele lat temu, kiedy sama miałam okazję przekonać się, czym jest nagłe, bliskie spotkanie z tym owadzim kolosem. Może nie chciał atakować – może był tylko ciekawy – ale ja, zamiast zachować zimną krew, zaczęłam wymachiwać rękami jak opętana. Weszłam do pokoju, usłyszałam to charakterystyczne, niskie, wręcz mroczne bzyczenie – i odruchowo zareagowałam paniką. Po chwili dostrzegłam go – leciał wprost na mnie. Na szczęście stałam przy drzwiach. Udało mi się cofnąć i zatrzasnąć je tuż za sobą.

Pamiętam, jak długo czekałam. Minuty dłużyły się jak godziny, nim dźwięk jego skrzydeł ucichł, a on sam – mam nadzieję, zniechęcony – wyleciał przez to samo okno, przez które przyleciał z niezapowiedzianą wizytą.

Od tamtej pory, gdy szerszeń pojawia się w moim otoczeniu, nie walczę. Nie uciekam. Obserwuję. Cicho, z dystansem, z pokorą. Utrwalam jego obecność – jakby była częścią większego planu natury. I czekam, aż znudzi się moim pokojem i ruszy dalej w swoją własną drogę.