(końcowy fragment opowiadania)
— Ciemno
się robi. Nie mamy już szans ich znaleźć... O! O!... Hurra! A
jednak się udało! I to chyba w ostatnim momencie. Widzisz?! Tam za
drzewem, przy polanie! — Mex radośnie wołał do mnie piskliwym z
wrażenia głosem. — Są, są, stoją i patrzą na nas!
Spełniło
się nasze marzenie. Zobaczyliśmy Przybyszy z Kosmosu. Natychmiast
podbiegliśmy bliżej. Widać było, że szykowali się już do
odlotu, ale jednak zdążyliśmy, widzimy ich.
Stali
odziani w piękne kombinezony połyskujące złotem i srebrem. Było
ich czterech. Rośli nam w oczach. Patrzyli na nas i uśmiechali się
tajemniczo. Po chwili wszyscy naraz podnieśli obie ręce do góry i
puścili do nas oczko. Jeden po drugim.
Aż tu
nagle, nieziemski błysk oświetlił całą polanę, nas i ich.
Wszystko dookoła stało się złoto-niebieskie. Z każdą kolejną
sekundą barwy te tężały i stawały się coraz intensywniejsze.
Och, cóż
za radość przeszyła nasze serca. Przybysze z Kosmosu zaśmiali się
rubasznie, prawie tak samo jak zwykły człowiek, po czym podeszli do
swojego statku kosmicznego i jak na zawołanie wskoczyli razem na
małą platformę, na coś w rodzaju balkonika. Jeden z nich nacisnął
jakiś przycisk i uruchomił ją. Platforma drgnęła i wnet z cichym
szelestem wszyscy razem unosili się ku górze, gdzie znajdował się
właz.
W tym
samym czasie przy dźwiękach cichutkich dzwoneczków okrągły właz
zaczął się otwierać. Platforma zatrzymała się równo z jego
otworem i wtedy Przybysze z Kosmosu zawołali jednocześnie z lekka
metalicznym głosem:
— Do
zobaczenia, kochani Ziemianie! — i machając na pożegnanie obiema
rękami naraz, weszli po kolei do środka swojego pięknie
połyskującego statku kosmicznego.
Właz,
przy wzmagających się dźwiękach dzwoneczków, powoli się za nimi
zamykał. Statek swoim wyglądem zaczął nagle przypominać
gigantycznego pająka. Dzwoneczki umilkły. Pająk ciężko sapnął
i po chwili rozległ się dźwięk tak jakby silników wchodzących
na coraz to większe obroty. Był jednak jakoś dziwnie cichutki.
Pająk
ociężale oderwał się od ziemi, powędrował nieco do góry, jak
gdyby po nici pajęczej. Na moment zawisł w bezruchu. Nagle z jego
długich łap buchnęły kłęby jasnoniebieskiego dymu. Po krótkiej
chwili dym zmienił swoją barwę i kłębił się w intensywnych
odcieniach ultramaryny, indygo i żółci. Wtem rozległ się dźwięk
podobny do dźwięku fanfar, setek fanfar.
Pająk-gigant
zadrżał, zawył dźwięcznie, zasyczał, buchnął na powrót
niebieskim dymem i na małą chwilkę ucichł całkowicie. Po czym
poderwał się do góry na dość dużą wysokość i jeszcze raz się
zatrzymał. I tak w bezruchu trwał jeszcze przez chwilę.
Aż tu
nagle, jak nie syknie! Jak nie buchnie ogromnym snopem żółtego
światła. Niebieski pająk w momencie zamienił się w świetlistą
kulę. A kula ta z niesamowitą szybkością wzbiła się w niebo i w
ułamku sekundy zniknęła w przestworzach.
Staliśmy
w złoto-niebieskiej poświacie i jeszcze długo z zachwytem
wpatrywaliśmy się w to miejsce na niebie, gdzie statek kosmiczny
zniknął.
Jak już
doszliśmy jako tako do siebie, Mex podbiegł w miejsce startu statku
Kosmitów i z głową zadartą ku niebu, zawołał:
— Do
zobaczenia, przyjaciele! A nie zapominajcie o nas! Nie zapominajcie o
biednych dzieciach! One czekają na waszą pozaziemską pomoc! Nasza
cała Planeta czeka na pomoc. Pomóżcie nam w walce ze złem.
Pomóżcie, aby dobro wreszcie zwyciężyło i zapanowało na całym
świecie... Tylko w was nadzieja!
*
Planeta Bólu i Łez — tak przybysze z innych planet
nazywają Planetę Ziemia. Potwierdza to wielu badaczy zajmujących
się UAP (Unidentified Aerial Phenomena) oraz kontaktami z istotami
pozaziemskimi.