piątek, 28 lutego 2025

Urodziny Kubusia...



* Tekst mało wyraźny? Powiększ obraz, klikając w niego.


* Wracam do swoich starych rymowanek dla dzieci za sprawą mojej najmłodszej 10-letniej wnuczki, która ostatnio z zapałem tworzy do nich ilustracje. Dla zabawy pragnie też porównać je do ilustracji wykonanych 16 lat temu przez jej 13 lat starszą siostrę... Jeśli o mnie chodzi, widzę w nich wiele podobieństw.


A niebo nad nami...

 


piątek, 14 lutego 2025

Kto nie szanuje życia żywego stworzenia, nie jest człowiekiem, tym bardziej katolikiem...

 


* Na zdjęciu ukochane psy mojej Córki i całej naszej rodzinki.


Zima się namyśliła i z dużą mocą powróciła

Przynajmniej tu gdzie mieszkam. Nie, nie mam do niej żalu. Skoro ludziom palma odbija w ostatnich latach i niszczą swoje środowisko, a kilku potworów ludzkość, to czemu Matce Naturze z wyrazami buntu też nie miałoby odbić?

Wprawdzie to ciągle jeszcze jej czas, ale strasznie kapryśna jest i tego roku. Tak długo było już pięknie wiosennie i... No cóż, trzeba to jakoś przeżyć.

Tylko ptaków mi żal, bo nagle zamilkły. A tak cudownie już śpiewały, i to już od wielu dni. Pewnie zmarznięte pochwały się gdzieś na drzewach. Roślinki też już wiosnę czuły, bo jak widzę w ogrodzie, zaczęły już się wynurzać z ziemi... Ech, szkoda słów... Idę odśnieżać. A jest co!


Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"


wtorek, 11 lutego 2025

Kampania prezydencka 2025 oraz wspomnienia z kampanii 2020

Trwa kampania wyborcza na Prezydenta Polski. Jest ostra, czasem brutalna. A czasem wręcz śmieszna. Zwłaszcza w wykonaniu wielce "obywatelskiego" kandydata Karola Nawrockiego.

Zostało jeszcze nieco ponad trzy miesiące do wyborów. Rywalizacja w kampanii nabiera tempa. Jestem pewna, takie mam przeczucie, że ostatecznie wygra Rafał Trzaskowski.

A jakie emocje targały mną w poprzedniej kampanii? Czy wszystkie czarne obawy się urzeczywistniły? Oto fragment mojego felietony z czerwca 2020 roku:

"Tymczasem w Polsce gorący okres. Wiadomo, kampania prezydencka dobiega końca, więc wszyscy kandydaci dwoją się i troją, aby ich było na wierzchu. Chociaż te wybory i tak są przesądzone. Tak czuję... Obym się myliła.

Ale jakby nie patrzeć, według komentatorów sceny politycznej w Polsce (krajowych i zagranicznych), ba, nawet jasnowidzów, rząd po wyborach i tak czeka równia pochyła. Nawet gdy wygra Andrzej Duda. Od kolejnych wydarzeń powyborczych będzie zależało, czy będzie to powolny zjazd, czy przyśpieszony — z poślizgiem... Może być, że i z poślizgiem, wszak wazeliny ci dostatek w szeregach partii pisowskiej. Ta, której z różnych powodów nie zdążyli albo nie zdążą na Nowogrodzkiej użyć — z cicha pęk może tak zadziałać.

Gdyby wybory prezydenckie ponownie wygrał Andrzej Duda, nastąpi dopełnienie przejęcia całej sfery publicznej przez jedną partię, a właściwie przez jej lidera, Kaczyńskiego.

Według prof. Wojciecha Sadurskiego (prawnik, filozof, politolog) wtedy będą mogli, tak jak zaplanowali, przejąć resztkę sądów, czyli sterroryzować sędziów i poddać kompletnej czystce. Będą mogli przejąć samorządy lokalne w wielkich miastach i pozbawić ich reszty władzy. Wreszcie, będą mogli przejąć media publiczne. A co trzeba zaznaczyć, oni się wcale z tym nie kryją. Wszak tak właśnie, na modłę turecko-węgierską, chcą/chce dojść do rządów autorytarnych... Ot i cała prawda.

Gdyby wybory wygrał któryś z oponentów Andrzeja Dudy, to jednak nie zakończy ponurego rozdziału autorytaryzmu polskiego, ale to będzie początek jego końca, gdyż nowy prezydent będzie miał w ręku instrumenty i będzie mógł wetować ustawy, a tym samym, pohamować dalszą erozję demokracji.

I tak polskie społeczeństwo dobrnie jakoś do kolejnych wyborów parlamentarnych. A wtedy zdecyduje, w którym kierunku Polska ma pójść. Bo obecnie, Polska jest na tej trajektorii, która prowadzi jednoznacznie do despotyzmu cechującego się kompletnym brakiem podziałem władzy, rosnącym autorytaryzmem i pełnym sojuszem państwa z kościołem.

A jak będzie? Zobaczymy. Teraz przyszłość Polski na długie lata jest w rękach wyborców. Trzeba mieć nadzieję, że wybory nie zostaną sfałszowane. Trzeba mieć nadzieję, że kiedy PAD przegra, żadnej zagrywki (wcześniej już wymyślonej) Kaczyński nie odważy się wprowadzić w czyn".

***

Niestety, większość moich ówczesnych przeczuć się spełniła. Ale tym razem też się spełnią. Wierzę w to. Bo gdyby miało być inaczej... Brrr, nawet nie chcę myśleć, co wtedy w Polsce by się działo.



Drugie urodzinki Igorka...

 


* Wspomnień czar... Wierszyk ten powstał w 2009 r. na prośbę koleżanki z Polski z okazji drugich urodzin jej wnuczka. Dziś Igorek jest już dorosłym Igorem... Panie Igorze, dedykuję go Panu raz jeszcze, ale tym razem ku pańskiej pamięci. 😉


poniedziałek, 10 lutego 2025

Wiosenny poranek Marka i Jarka...

 



* Ilustrację do wierszyka w 2009 r. wykonała moja 7-letnia wówczas Wnuczka.


Trudna do wyleczenia skaza kacza*...

 



* skaza kacza — spotyka się ją u ludzi nienawistnych, chamskich, zaciętych, agresywnych (deklarujących w większości głęboką wiarę w Boga). Określenie to pochodzi od nazwiska wodza.

* burak — określenie człowieka nieumiejącego się odpowiednio zachować, nieobytego, prymitywnego, niedouczonego.


czwartek, 6 lutego 2025

Kto pomoże Planecie Bólu i Łez*?

(końcowy fragment opowiadania)

   — Ciemno się robi. Nie mamy już szans ich znaleźć... O! O!... Hurra! A jednak się udało! I to chyba w ostatnim momencie. Widzisz?! Tam za drzewem, przy polanie! — Mex radośnie wołał do mnie piskliwym z wrażenia głosem. — Są, są, stoją i patrzą na nas!

Spełniło się nasze marzenie. Zobaczyliśmy Przybyszy z Kosmosu. Natychmiast podbiegliśmy bliżej. Widać było, że szykowali się już do odlotu, ale jednak zdążyliśmy, widzimy ich.

Stali odziani w piękne kombinezony połyskujące złotem i srebrem. Było ich czterech. Rośli nam w oczach. Patrzyli na nas i uśmiechali się tajemniczo. Po chwili wszyscy naraz podnieśli obie ręce do góry i puścili do nas oczko. Jeden po drugim.

Aż tu nagle, nieziemski błysk oświetlił całą polanę, nas i ich. Wszystko dookoła stało się złoto-niebieskie. Z każdą kolejną sekundą barwy te tężały i stawały się coraz intensywniejsze.

Och, cóż za radość przeszyła nasze serca. Przybysze z Kosmosu zaśmiali się rubasznie, prawie tak samo jak zwykły człowiek, po czym podeszli do swojego statku kosmicznego i jak na zawołanie wskoczyli razem na małą platformę, na coś w rodzaju balkonika. Jeden z nich nacisnął jakiś przycisk i uruchomił ją. Platforma drgnęła i wnet z cichym szelestem wszyscy razem unosili się ku górze, gdzie znajdował się właz.

W tym samym czasie przy dźwiękach cichutkich dzwoneczków okrągły właz zaczął się otwierać. Platforma zatrzymała się równo z jego otworem i wtedy Przybysze z Kosmosu zawołali jednocześnie z lekka metalicznym głosem:

Do zobaczenia, kochani Ziemianie! — i machając na pożegnanie obiema rękami naraz, weszli po kolei do środka swojego pięknie połyskującego statku kosmicznego.

Właz, przy wzmagających się dźwiękach dzwoneczków, powoli się za nimi zamykał. Statek swoim wyglądem zaczął nagle przypominać gigantycznego pająka. Dzwoneczki umilkły. Pająk ciężko sapnął i po chwili rozległ się dźwięk tak jakby silników wchodzących na coraz to większe obroty. Był jednak jakoś dziwnie cichutki.

Pająk ociężale oderwał się od ziemi, powędrował nieco do góry, jak gdyby po nici pajęczej. Na moment zawisł w bezruchu. Nagle z jego długich łap buchnęły kłęby jasnoniebieskiego dymu. Po krótkiej chwili dym zmienił swoją barwę i kłębił się w intensywnych odcieniach ultramaryny, indygo i żółci. Wtem rozległ się dźwięk podobny do dźwięku fanfar, setek fanfar.

Pająk-gigant zadrżał, zawył dźwięcznie, zasyczał, buchnął na powrót niebieskim dymem i na małą chwilkę ucichł całkowicie. Po czym poderwał się do góry na dość dużą wysokość i jeszcze raz się zatrzymał. I tak w bezruchu trwał jeszcze przez chwilę.

Aż tu nagle, jak nie syknie! Jak nie buchnie ogromnym snopem żółtego światła. Niebieski pająk w momencie zamienił się w świetlistą kulę. A kula ta z niesamowitą szybkością wzbiła się w niebo i w ułamku sekundy zniknęła w przestworzach.

Staliśmy w złoto-niebieskiej poświacie i jeszcze długo z zachwytem wpatrywaliśmy się w to miejsce na niebie, gdzie statek kosmiczny zniknął.



Jak już doszliśmy jako tako do siebie, Mex podbiegł w miejsce startu statku Kosmitów i z głową zadartą ku niebu, zawołał:

Do zobaczenia, przyjaciele! A nie zapominajcie o nas! Nie zapominajcie o biednych dzieciach! One czekają na waszą pozaziemską pomoc! Nasza cała Planeta czeka na pomoc. Pomóżcie nam w walce ze złem. Pomóżcie, aby dobro wreszcie zwyciężyło i zapanowało na całym świecie... Tylko w was nadzieja!


* Planeta Bólu i Łez — tak przybysze z innych planet nazywają Planetę Ziemia. Potwierdza to wielu badaczy zajmujących się UAP (Unidentified Aerial Phenomena) oraz kontaktami z istotami pozaziemskimi.


Tam, gdzie chybocze las...