czwartek, 6 lutego 2025

Kto pomoże Planecie Bólu i Łez*?

(końcowy fragment opowiadania)

   — Ciemno się robi. Nie mamy już szans ich znaleźć... O! O!... Hurra! A jednak się udało! I to chyba w ostatnim momencie. Widzisz?! Tam za drzewem, przy polanie! — Mex radośnie wołał do mnie piskliwym z wrażenia głosem. — Są, są, stoją i patrzą na nas!

Spełniło się nasze marzenie. Zobaczyliśmy Przybyszy z Kosmosu. Natychmiast podbiegliśmy bliżej. Widać było, że szykowali się już do odlotu, ale jednak zdążyliśmy, widzimy ich.

Stali odziani w piękne kombinezony połyskujące złotem i srebrem. Było ich czterech. Rośli nam w oczach. Patrzyli na nas i uśmiechali się tajemniczo. Po chwili wszyscy naraz podnieśli obie ręce do góry i puścili do nas oczko. Jeden po drugim.

Aż tu nagle, nieziemski błysk oświetlił całą polanę, nas i ich. Wszystko dookoła stało się złoto-niebieskie. Z każdą kolejną sekundą barwy te tężały i stawały się coraz intensywniejsze.

Och, cóż za radość przeszyła nasze serca. Przybysze z Kosmosu zaśmiali się rubasznie, prawie tak samo jak zwykły człowiek, po czym podeszli do swojego statku kosmicznego i jak na zawołanie wskoczyli razem na małą platformę, na coś w rodzaju balkonika. Jeden z nich nacisnął jakiś przycisk i uruchomił ją. Platforma drgnęła i wnet z cichym szelestem wszyscy razem unosili się ku górze, gdzie znajdował się właz.

W tym samym czasie przy dźwiękach cichutkich dzwoneczków okrągły właz zaczął się otwierać. Platforma zatrzymała się równo z jego otworem i wtedy Przybysze z Kosmosu zawołali jednocześnie z lekka metalicznym głosem:

Do zobaczenia, kochani Ziemianie! — i machając na pożegnanie obiema rękami naraz, weszli po kolei do środka swojego pięknie połyskującego statku kosmicznego.

Właz, przy wzmagających się dźwiękach dzwoneczków, powoli się za nimi zamykał. Statek swoim wyglądem zaczął nagle przypominać gigantycznego pająka. Dzwoneczki umilkły. Pająk ciężko sapnął i po chwili rozległ się dźwięk tak jakby silników wchodzących na coraz to większe obroty. Był jednak jakoś dziwnie cichutki.

Pająk ociężale oderwał się od ziemi, powędrował nieco do góry, jak gdyby po nici pajęczej. Na moment zawisł w bezruchu. Nagle z jego długich łap buchnęły kłęby jasnoniebieskiego dymu. Po krótkiej chwili dym zmienił swoją barwę i kłębił się w intensywnych odcieniach ultramaryny, indygo i żółci. Wtem rozległ się dźwięk podobny do dźwięku fanfar, setek fanfar.

Pająk-gigant zadrżał, zawył dźwięcznie, zasyczał, buchnął na powrót niebieskim dymem i na małą chwilkę ucichł całkowicie. Po czym poderwał się do góry na dość dużą wysokość i jeszcze raz się zatrzymał. I tak w bezruchu trwał jeszcze przez chwilę.

Aż tu nagle, jak nie syknie! Jak nie buchnie ogromnym snopem żółtego światła. Niebieski pająk w momencie zamienił się w świetlistą kulę. A kula ta z niesamowitą szybkością wzbiła się w niebo i w ułamku sekundy zniknęła w przestworzach.

Staliśmy w złoto-niebieskiej poświacie i jeszcze długo z zachwytem wpatrywaliśmy się w to miejsce na niebie, gdzie statek kosmiczny zniknął.



Jak już doszliśmy jako tako do siebie, Mex podbiegł w miejsce startu statku Kosmitów i z głową zadartą ku niebu, zawołał:

Do zobaczenia, przyjaciele! A nie zapominajcie o nas! Nie zapominajcie o biednych dzieciach! One czekają na waszą pozaziemską pomoc! Nasza cała Planeta czeka na pomoc. Pomóżcie nam w walce ze złem. Pomóżcie, aby dobro wreszcie zwyciężyło i zapanowało na całym świecie... Tylko w was nadzieja!


* Planeta Bólu i Łez — tak przybysze z innych planet nazywają Planetę Ziemia. Potwierdza to wielu badaczy zajmujących się UAP (Unidentified Aerial Phenomena) oraz kontaktami z istotami pozaziemskimi.