Dwa dni temu w ciągu nocy zasypało nas jak na Syberii. Rano nawet auta nie ruszałam. Całe było grubym białym puchem otulone.
Do lasu powędrowałam więc z kijkami prosto z domu. Maszerowało się dość ciężko, gdyż śniegu ogrom, a mało kto zdążył już odśnieżyć chodnik przy swoim domu. Tym ciężej mi było, gdyż z nieba ciągle sypało. Za to będąc już w lesie, byłam pełna podziwu dla tak pięknej, śnieżnej zimy.
Biało wszędzie, cicho wszędzie... ale głucho to to nie jest. Słyszy się spadające płaty śniegu. Serio! Są ogromne. Pokrywa śnieżna rośnie w oczach. Wnet igloo będzie można budować.
Kolejnego dnia nadal wiało i nadal sypało... i było białooo!, aż się prosiło, by wyjść z domu i pochodzić sobie po tym białym królestwie. Poprawa samopoczucia gwarantowana.
Na szczycie tutejszej góry dużo śniegu leży. Wędrówki w takich okolicznościach przyrody, to sama przyjemność. A już w promieniach wschodzącego słońca dopiero. No cóż, kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje... podziwiać takie bajeczne widoki i je uwieczniać.
Zima przez jednych jest lubiana, przez innych nie. Każdy ma swoje ku temu powody. Jednak wszyscy z pewnością przyznamy, że uroku odebrać jej nie można. Zwłaszcza w promieniach słońca.
Na szczęście ludzi dobrej woli jest więcej i ich zadaniem jest się temu złu czynnie przeciwstawiać, gdzie się tylko da i jak się tylko da.
Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"