Niedziela.
Wczesnym rankiem wybyłam z psem na spacer. Tym razem postanowiłam
pójść w zupełnie inne miejsce niż zwykle. Wychodziłam akurat z
miasta, ale musiałam przejść jeszcze wzdłuż ogromnych i
rozległych zabudowań Gimnazjum. Szłam sobie zadowolona,
pogwizdując co chwilę na biegającego Aramisa, gdy nagle
spostrzegłam, że on stanął jak wryty naprzeciw rowerowni szkoły
i coś wietrzy. Natychmiast do niego podbiegłam. Jakie było moje
zaskoczenie, bardzo niemiłe zaskoczenie, kiedy popatrzyłam w to
miejsce, które mi wystawił. Oczom moim ukazał się okropny widok.
— Coś
takiego, jakaś smarkateria urządziła sobie tutaj libację! —
fuknęłam sama do siebie z wielką odrazą. Smarkacze wiedzieli,
gdzie się schować. Miejsce to jest zupełnie oddalone od ulicy i
ludzkich spojrzeń, a do tego jeszcze zadaszone i z ławeczkami.
— Rany,
co za zastaw! — fuknęłam znów do siebie, przypatrując się
rozstawionym na ławce rzeczom. A były to: dwa sześciopaki piwa,
dwa nektary wiśniowe, dwie Tequile, butelka likieru czekoladowego i
wódka Gorbaczówka, i to dwie duże flaszki.
Całe
szczęście, że tym kilku młodzikom (naliczyłam pięć kubeczków)
nie udało się „zabawić” do końca, bo, sądząc po tym
zestawie, straszliwe męki by cierpieli. A że nie zabawili się do
końca, widać było po zawartościach wszystkich butelek. Ledwo były
nadpite. Pewnie ktoś ich musiał jednak spłoszyć. I to skutecznie…
i bardzo dobrze! Smarkacze jedne!
Widać,
że wszędzie młodzież ma głupie pomysły, bez względu na kraj i
nacje. Ale żeby serwować sobie aż tak zabójczą mieszankę?! Tym
razem, na szczęście, ktoś dorosły w porę zareagował i przerwał
młodym zabawę. Chwała mu za to!
Wniosek
nasuwa się jeden. Dorośli dla dobra dzieci powinni mieć oczy stale
szeroko otwarte. Powinni widzieć ponadto oczami wyobraźni. Powinni
myśleć, analizować, przewidywać i... w porę zapobiegać.
No,
drodzy Gimnazjaliści, przesadziliście. I to zdrowo! A właściwie
chcieliście zdrowo przesadzić. Na szczęście nie udało się i oszczędziliście zdrowie. Nie róbcie takich rzeczy. Nie
warto się tak truć… Pewnie nawet nie wiecie, że temu komuś, kto
przerwał wam waszą libacyjkę, powinniście wdzięczni być. Bo kto
wie, jakby się ona skończyła. Z pewnością bardzo źle. I
pamiętajcie: Big Brother is watching!