sobota, 12 czerwca 2010

Błagam, tylko nie Kaczyński

Za tydzień wybory. Jestem z tego powodu bardzo podekscytowana i zarazem zaniepokojona. Boję się o Polskę. Jeszcze nigdy do tej pory tak się nie bałam. Nawet za czasów stanu wojennego, kiedy to z chwilą jego ogłoszenia przez Jaruzelskiego byłam siódmy dzień za granicą (pisałam o tym w moim wspomnieniu: „Przeklęta data 13 grudnia 1981 roku”). Owszem, był to dla mnie ogromny szok, ale wiedziałam, co mam zrobić, a zrobić miałam jedno: wrócić jak najszybciej do Polski. Bez względu na wszystko.

Teraz jednak boję się bardziej. O Polskę się boję. Ewentualna wygrana Kaczyńskiego to kolejne lata Polsce w plecy, że się tak metaforycznie wyrażę. I to nie tylko dlatego, że Kaczyński nie nadaje się do rządzenia, bo to nienawistny, agresywny megaloman (megalomanii pewnie już w dzieciństwie obaj bracia się nabawili po ich sławetnej roli w filmie: „O dwóch takich, co ukradli księżyc”). Bo to człowiek pałający żądzą władzy, a i fałszywy dwulicowiec, jak się teraz okazuje. To nie tylko dlatego, że to manipulant ludzkich uczuć i na tragedii smoleńskiej i związanej z powodzią, prze do przodu, robiąc ludziom wodę z mózgu swoją nagłą dobrocią, swoją nagłą cudowną przemianą, swoją nagłą miłością do wszystkich. Nawet do Rosjan. I że wykorzystuje zwłaszcza ludzi młodych, niepamiętających jego stylu rządzenia, i ludzi nieznających się na polityce, i gra obiema tragediami na ich uczuciach. Ba, swoją „cudowną przemianą” udało mu się nawet namieszać w głowach swoim konkurentom i tragedią smoleńską zakneblować im usta. Widać wyraźnie, że każdy z nich boi się teraz traktować go jako tego prawdziwego Jarosława Kaczyńskiego, bo nie chce być uznanym przez społeczeństwo za kogoś bez serca, za kogoś kopiącego leżącego.

To, jak zachowuje się teraz Kaczyński, i do czego doprowadza, jest okropne, żeby nie powiedzieć obrzydliwe... Ale to nie tylko dlatego Polsce grożą kolejne — „Panie Prezesie, zadanie wykonane!” — te słowa zmarłego Lecha w dniu wyborów na prezydenta — mówią same za siebie. Wiadomo, kto w tej dwójce był mózgiem wszystkiego. To teraz, kiedy Jarosław stracił swoją bliźniaczą połówkę — tę nieco łagodniejszą, to teraz, kiedy swoją kandydaturą usilnie próbuje zagłuszyć w sobie wyrzuty sumienia za tę stratę (bo z pewnością je ma, i to uzasadnione), kiedy tylko prezydentem zostanie, wnet buchnie jeszcze większą agresją i nienawiścią, i jeszcze bardziej skłóci Naród Polski. Jeszcze bardziej ośmieszy Polskę w oczach całego świata.

Czy tak ma wyglądać Polska przez kolejne lata? Czy w Polsce musi być aż tyle nienawiści, i to mimo wiary chrześcijańskiej? Czy w Polsce musi się ciągle tylko mielić? Czy Polska nie może wreszcie budować przyszłości w spokoju, mądrze, bez nienawiści? Może! Stopniowo, krok po kroku, ale tylko wtedy, kiedy Kaczyński nie zostanie prezydentem.

Takie jest moje zdanie. Takie jest zdanie wielu Polaków, którym dobro Polski leży na sercu i którym obca jest nienawiść i rozdrapywanie ran z przeszłości. Takie jest zdanie większości Polaków, którzy z podniesioną głową chcą żyć do przodu, a nie co rusz odwracać głowę do tyłu w obawie przed atakiem tych trzęsących się z nienawiści.

Z racji tego, że mieszkam poza granicami kraju, a bardzo interesują mnie losy Polski, na bieżąco śledzę w TV sytuację w Polsce. Także dużo czytam. Interesują mnie też wypowiedzi Rodaków i tych stojących za Kaczyńskim, i tych mu przeciwnych. Po tej lekturze za każdym razem dochodzę do tego samego wniosku, że najwięcej chamstwa i nienawiści jest w ludziach stojących właśnie za Kaczyńskim, a co gorsza, są to ludzie, którzy deklarują wiarę w Boga. Jestem tym faktem zszokowana. Podwójnie.

W tym miejscu pozwolę sobie przytoczyć jeszcze komentarz jednego z internatów do pewnego artykułu na WP, który jest przeciwko Kaczyńskiemu. Komentarze tych, co stoją za nim, ze względu na stek chamskich i nienawistnych słów, skierowanych do ludzi o odmiennych poglądach, nie nadaje się do zacytowania... A ci, niestety, najwięcej komentują każdy, najmniejszy nawet artykulik. Oto ten komentarz:

11 czerwca 2010 — „Ludzie opamiętajcie się, tylko nie Kaczyński! Jego Wybór oznacza chaos w kraju i jeszcze ostrzejszy konflikt między Prezydentem a rządem niż to miało miejsce za kadencji jego brata Lecha. Oznacza też izolację na scenie międzynarodowej. Już dziś Kaczyński jest źle odbierany na świecie, a gdy zacznie uprawiać zapowiadaną agresywną politykę zagraniczną, nikt z Polską nie będzie chciał rozmawiać i traktować nasz Kraj poważnie, co będzie miało bardzo poważne skutki dla naszej Gospodarki i nas wszystkich. Naszego Kraju nie stać na zabawy Pana Kaczyńskiego w agresywno-dyktatorską politykę. Ten człowiek dla władzy zrobi wszystko, społeczeństwo i jego dobro się nie liczy. Nie głosujmy na niego 20 VI!”.

***

Ten oto kwiat piwonii z mojego ogrodu dedykuję wszystkim Polakom na Dzień Wyborów Prezydenckich.



Piwonia obwieszcza prawdziwy początek lata, początek wakacji... Obyśmy w ferworze wyborów nie zapomnieli o tym cudownym czasie.

Aha, jako ciekawostkę podam, że już w XVI wieku sproszkowanych korzeni piwonii używano przeciwko spazmom... Wspominam o tym nie bez powodu, bo być może niektórym z nas może się przydać w momencie ogłoszenia wyników wyborów.

A tak swoją drogą, trzeba przyznać, że w mało którym kraju wybory prezydenckie wywołują aż tyle emocji w narodzie co w Polsce. Żeby emocje te były wyznacznikiem patriotyzmu, byłoby wspaniale... Niestety, w Polsce nie są.

PS

(z dnia 13 czerwca)

Mój blogowy Przyjaciel Belfer zamieścił u mnie w Księdze Gości wiersz satyryczny w powyższym temacie, pozwalam więc sobie wiersz ten i tutaj zacytować. Oto i on:

 

Kiedy bagna sporo
i śmierdzi, jest super.
Czas stworzyć bajoro,
by moczyć kaczy kuper.
Wody trzeba dolać,
choć wokoło dramat.
Moheru idola,
wyborcza panorama.

Tak to właśnie robi,
"gołąbek pokoju".
Fajda by narobić,
jak najwięcej gnoju.

Pozdrawiam z placu boju,
gdzie walczę o mniej gnoju...