Pierwszą połowę życia przeżyłam oczywiście w Polsce, drugą już tu w Niemczech. Coraz częściej wspominam tamte lata w Ojczyźnie i te początkowe w Niemczech. Fakt, życie mnie mocno przeczołgało, ale że mam dar nieroztrząsania dawnych przeżyć i zapominania złych chwil, pamiętam tylko te dobre... I dobrze mi z tym.
Ciągle mam wiele pasji, wiele zainteresowań, wiele różnych aktywności fizycznych, tak że dnia mi czasami brakuje, chociaż wstaję codziennie o 4:00 rano. Uwielbiam to moje wczesne wstawanie. Dzień zaczynam zawsze od półgodzinnej gimnastyki.
Moim największym szczęściem jest to, że mam blisko siebie dzieci i piątkę kochanych wnuków. I co tu dużo gadać, uważam się za wielką szczęściarę, i naprawdę nią się czuję. Pewnie dlatego też zdrowie mi dopisuje i jeszcze nigdy, na szczęście, na nic poważnego nie chorowałam... I oby tak dalej.
* Pierwsze zdjęcie pochodzi z paszportu, z którym przekroczyłam granicę polsko-niemiecką. Kolejne dwa z teraźniejszości.