poniedziałek, 12 grudnia 2022

Trzeba dalej żyć...

 Żyje wśród nas wiele osób, dla których życie nagle straciło sens. Żyją z dnia na dzień, nie czując gruntu pod nogami, nie wiedząc jak żyć. Żyją jak w malignie, zniewoleni problemami, dramatami, tragediami. Porażeni, sparaliżowani, zdruzgotani. Nieważne z jakiego powodu, ważne, że trzeba im pomóc się odnaleźć. Przekonać, że jest po co żyć, że warto żyć... że trzeba żyć.

Ostatnio sama znalazłam się w smutnej sytuacji i jakoś ciężko jest mi się pozbierać. Zmarła moja ukochana Mama. Wprawdzie przeżyła 96 lat i miała wspaniałą opiekę do końca swoich dni u mojej siostry (druga siostra i brat opiekowali się Nią z doskoku), to jednak Jej śmierć i tak bardzo mną wstrząsnęła i strasznie boli. Tym bardziej, że w ostatnich trzech latach (z powodu pandemii) nie mogłam Jej często odwiedzać.

Wiem, że muszę się pozbierać, że czas jest najlepszym lekarstwem. Często w ciągu dnia powtarzam sobie słowa własnego wierszyka:

 

Gdy ci potwornie ciężko,

gdy przeżywasz tragedię,
pozwól działać czasowi...
szukaj znaków na niebie.

Z czasem los swój zrozumiesz,

z czasem smutki pogrzebiesz,
z czasem ból złagodnieje...
z czasem dojdziesz do siebie.


Na chwilę działają. Jednak w ciągu dnia obraz Mamy w trumnie często staje mi przed oczyma i... No niestety, nie mogę opanować płaczu. Tak, tak, wiem: z czasem ból złagodnieje, z czasem dojdę do siebie... Czekam więc aż te słowa staną się ciałem... i wrócę do normalnego życia. Co nie oznacza, że kiedykolwiek o Mamie przestanę myśleć. Bo nie przestanę! Z czasem jednak będę musiała pogodzić się z Jej śmiercią... Trzeba dalej żyć. Mam dla kogo.

Nie może być inaczej, „trzeba wstać, otrzeć łzy... Trzeba żyć" (!). Przypomniałam sobie o tej piosence (w wykonaniu Patrycji i Grzegorza Markowskich), bo przed dziesięcioma laty bardzo mi pomogła przeżyć inną rodzinną tragedię. Znów jej słucham. I znów pomaga mi się wypłakać. Potem czuję się lepiej, silniejsza. Wtedy też wracają do mnie słowa mojej kochanej Mamusi, które nieraz do mnie wypowiadała, a które brzmiały mniej więcej tak:


Kiedy już odejdę, kiedy przyjdzie mój czas,

Rozpaczać za mną — ani mi się waż!
Ja zawsze i wszędzie duchem będę z Tobą…
Nie ma takich sił, co rozdzielić nas mogą!
 
 

Mamusia ze swoimi trzema córeczkami. Braciszka jeszcze nie było.

Urodził się sześć lat później.

Taką Ją zapamiętam na zawsze. Piękną, mądrą, dobrą, radosną.