poniedziałek, 10 lutego 2020

Pobajaj nam Miłka (4)

Baju, baju, baju baj
baje bajki Miłka...
Siądźcie dzieci wokół niej,
będzie ich dziś kilka.

Będzie bajka o Charlocie
i egoiście Chomiku.
Będzie także i o Sroczce
i o siwym Koniku.

Cicho dzieci, cicho sza!
Miłka zaczyna bajać...
Pierwsza baja o Charlocie,
po czym kolejne baje:





Mrówka Charlota

Małej mrówce imieniem Charlota,
Zobaczyć morze przyszła ochota.
Cały już tydzień kufer pakuje,
Okazji na podróż wypatruje.

Może by tak… samolotem?
Nie. Ten pomysł przemyślę potem.
Wiem… Lepszy będzie autostop.
Auto staje… a ja — hop!
Dobry pomysł… lecz ma wady.
Z ciężkim kufrem wsiąść nie dam rady.
Och, Charlotko! — gniewa się jej mama.
Takich pomysłów nie miewa dama.

Lecz ta Charlota jest bardzo uparta,
W swoim pomyśle stanowcza... i zwarta.
Ja tylko chcę zobaczyć morze,
Czy nikt zrozumieć tego nie może?!

Wiele pomysłów na podróż już miała,
Żaden nie wypalił, czegoś się bała.
Nikomu się przyznać jednak nie chciała.
Jestem odważna! — wciąż powtarzała.
I w końcu powzięła postanowienie:
Wyjeżdżam jutro. Zdania nie zmienię.

I choć wciąż tylko na etapie myślenia,
Ale już widzi siebie jak na do widzenia
Wszystkim chusteczką białą macha
I do pojazdu już wsiąść się nie waha.

Myśli te robią ogromne wrażenie…
Nie zwlekam dłużej. Spełniam marzenie.
Lecz jaki pojazd? Chyba nie… pociąg?
I znów strach się w nią wwierca niczym korkociąg.

Och, Charlotko! — wzdycha jej mama.
Co tak obmyślasz tutaj sama?

A Charlota?... Ciągle duma…
Mętlik ma w głowie. Nic nie kuma.
Wszystkie pomysły są do bani.
Samą już siebie za nie gani.

Myśli dalej: — Trudna rada…
Dłużej tak myśleć nie wypada.
Stalowe pojazdy zapomnieć muszę
Inaczej w podróż nigdy nie ruszę.
Bo takie pojazdy to istne potwory,
Lękam się ich jak sennej zmory.
Do kitu te wszystkie moje pomysły…
Zaraz… już wiem! Skoczę do Wisły!

Tak, to jest pomysł — z radością pomyślała
I sama do siebie się w głos zaśmiała.
Wisła do morza wpada niezbicie…
Fujara ze mnie, wszak żadne to odkrycie.

Patyczków parę, źdźbeł trawy kilka,
Zbudować tratwę to tylko chwilka.
Na ster użyję rybiej łuski,
A potem już w rejs… choćby do… Ustki.
Ach, jeszcze żagiel… zrobię go z liścia…
Oj, chyba popłynę… Nie mam już wyjścia!

Och, Charlotko! — martwi się mama.
Uważaj na siebie, bo będziesz sama.
Na podróż upiekłam ci pyszną szarlotkę...
I bliska już płaczu, przytuliła Charlotkę.

No, to w drogę! Wypływać już czas…
Do zobaczenia! Żegnam was…

Ostatnie spojrzenie w stronę mrowiska.
Żal się rozstawać. Płaczu jest bliska.
Na tratwę jednak wsiąść się nie waha.
Wszystkim znajomym chusteczką macha.

Zobaczę morze i wrócę z powrotem.
O mojej podróży opowiem wam potem!



Chomik Egoista

Małemu chomikowi imieniem Egoista,
Najeść się na zapas — to rzecz oczywista.
Mieć pełny brzuszek — to jego wola,
I napchać jedzeniem dwa boczne wola.

Pochłania wszystko co znajdzie na drodze,
Czym inne zwierzątka zasmuca srodze.
W swej zachłanności granice postradał…
Ależ egoista! Tylko sam się najadał.

I chociaż inni jeść też coś muszą…
Jedzenie znika zanim coś ruszą.
Och, Egoisto, co z ciebie za egoista?!
Trudno żyć z takim — to rzecz oczywista.

Raz chomik poszedł na wycieczką do lasu...
Chować jedzenie!!! I to zawczasu!
W panikę wpadły leśne zwierzątka
I każde co może upycha po kątkach.
Lecz chomik sobie nic z tego nie robił…
Jeść, i mieć co jeść — to jego hobby.
Głośno zawołał: — Spiżarnia moja nie będzie pusta!
I ruszył jeszcze raźniej ze śpiewem na ustach:

Jestem sobie Egoista,
Żyję sobie sam!
Hej!!!
Niechaj do mnie nikt nie bryka,
Guza będzie miał!
Hej!!!
Tylko siebie kocham
I o siebie dbam.
Czuję się jak w niebie,
Bo wszystko mam… i mam, i mam!

I tak zawodząc na cały las,
Szedł dziarskim krokiem, podskakując co raz.

Aż tu nagle!... Co się dzieje?!
Cały las ożył i głośno się śmieje.
Do śpiewu odeszła mu zrazu ochota,
Bo się zagapił i… wpadł do błota.

Stał tak nieborak w błocie po pas...
Bez pomocy, choć zwierzaków pełen las.
Tylko wiaterek szumiał gdzieś w oddali,
Coś o tym jak to wielcy egoiśśśści sssstają się mali.

A echo to wszystko powtórzyło
I jeszcze od siebie coś dorzuciło:
Jesteś egoistą? Żyjesz sobie sam?
Twoja wola! Lecz jedną radę ci jednak dam:

Życie jest piękne, lecz czasem mniej,
Dużo przyjaciół więc lepiej miej…
A żebyś liczyć na nich mógł,
Spłacaj im zawsze przyjaźni dług.



Mama Sroczka

Po starym dębie Sroczka skakała...
Za swymi dziećmi wszędzie szukała.
Jedno znalazła — policzyła.
Drugie znalazła — policzyła.
Trzecie znalazła — policzyła.
Czwarte znalazła… pewność straciła.
A kiedy i piąte przyuważyła,
Rachubę dzieci całkiem straciła.
Z wrażenia w końcu z kretesem zdębiała,
Gdyż zapomniała — ile dzieci miała.



Siwy koń

Hej ty koniu, siwy koniu,

pięknym żeś rumakiem.

Ech pognałabym ja z tobą,

upajając się wiatru smakiem.

Choćby na oklep i bez baczmagów,

byleby z tobą, boś koń na schwał.

I heya! z kopyta galopem,

a w szczerym polu już tylko cwał.


Hej ty koniu, siwy koniu,

dokąd ty tak gnasz?

Parskasz, prychasz, rwiesz z kopyta,

rozwichrzoną grzywę masz.

Czujesz pewnie zapach wiosny

W południowym wietrze...

Galopujesz po horyzont,

chrapami wciągając powietrze.


Ech ty koniu, siwy koniu,

pięknyś ty ogierek!

Marzysz pewnie o swej klaczy

słodkiej jak cukierek.

Marzenia jak skrzydlaty pegaz

niech cię w przestworza niosą,

a ujrzysz wnet w obłokach klacz,

przystrojoną srebrzystą rosą.

Ech ty koniu, siwy koniu,

gnaj po horyzont, gnaj!

Gdy znów wrócisz do mnie we śnie,

w moim sercu zakwitnie raj!