Żyje
wśród nas wiele osób, dla których życie nagle straciło sens.
Żyją z dnia na dzień, nie czując gruntu pod nogami, nie wiedząc
jak żyć. Żyją jak w malignie, zniewoleni problemami, dramatami,
tragediami. Porażeni, sparaliżowani, zdruzgotani. Nieważne z
jakiego powodu, ważne, że trzeba im pomóc się odnaleźć.
Przekonać, że jest po co żyć, że warto żyć... że trzeba żyć.
Ostatnio
sama znalazłam się w smutnej sytuacji i jakoś ciężko jest mi się
pozbierać. Zmarła moja ukochana Mama. Wprawdzie przeżyła 96 lat i
miała wspaniałą opiekę do końca swoich dni u mojej siostry
(druga siostra i brat opiekowali się Nią z doskoku), to jednak Jej
śmierć i tak bardzo mną wstrząsnęła i strasznie boli. Tym bardziej, że w
ostatnich trzech latach (z powodu pandemii) nie mogłam Jej często
odwiedzać.
Wiem, że
muszę się pozbierać, że czas jest najlepszym lekarstwem. Często
w ciągu dnia powtarzam sobie słowa własnego wierszyka:
Gdy ci
potwornie ciężko,
gdy
przeżywasz tragedię,
pozwól
działać czasowi...
szukaj znaków
na niebie.
Z czasem los
swój zrozumiesz,
z czasem
smutki pogrzebiesz,
z czasem ból
złagodnieje...
z czasem
dojdziesz do siebie.
Na chwilę
działają. Jednak w ciągu dnia obraz Mamy w trumnie często staje
mi przed oczyma i... No niestety, nie mogę opanować płaczu. Tak,
tak, wiem: z czasem ból złagodnieje, z czasem dojdę do siebie...
Czekam więc aż te słowa staną się ciałem... i wrócę do
normalnego życia. Co nie oznacza, że kiedykolwiek o Mamie przestanę
myśleć. Bo nie przestanę! Z czasem jednak będę musiała pogodzić
się z Jej śmiercią... Trzeba dalej żyć. Mam dla kogo.
Nie może
być inaczej, „trzeba wstać, otrzeć łzy... Trzeba
żyć"
(!).
Przypomniałam
sobie o tej piosence (w wykonaniu Patrycji i Grzegorza Markowskich),
bo przed dziesięcioma laty bardzo mi pomogła przeżyć inną rodzinną
tragedię. Znów jej słucham. I znów pomaga mi się wypłakać.
Potem czuję się lepiej, silniejsza. Wtedy też wracają do mnie
słowa mojej kochanej Mamusi, które nieraz do mnie wypowiadała, a
które brzmiały mniej więcej tak:
Kiedy już odejdę, kiedy
przyjdzie mój czas,
Rozpaczać za mną — ani mi się
waż!
Ja zawsze i wszędzie duchem będę
z Tobą…
Nie ma takich sił, co rozdzielić
nas mogą!
Mamusia
ze swoimi trzema córeczkami. Braciszka jeszcze nie było.
Urodził
się sześć lat później.
Taką
Ją zapamiętam na zawsze. Piękną, mądrą, dobrą, radosną.