Żal mi Justyny Steczkowskiej. Jej występ na Eurowizji był efektowny pod każdym względem — wokalnie, wizualnie, scenicznie — a mimo to nie został doceniony przez jurorów.
Coraz częściej słychać głosy, że Polska nie ma dziś wielu przyjaciół w Europie. A skoro nie ma sympatii, nie ma też punktów. Głosowanie jurorów to nie tylko muzyka — to również polityka, wizerunek, emocje.
Zdziwiła mnie wypowiedź redaktora Marka Sierockiego, który skarżył się, że sąsiednie kraje poskąpiły Justynie punktów. Zdziwiła, bo to przecież on — przez lata wspierający nurt, który do tej sytuacji doprowadził. Czy naprawdę nie widzi, dlaczego tak się dzieje?
Od 2015 roku Polska traciła na opinii w oczach Europy. Rok po roku. Zaufanie — zarówno instytucjonalne, jak i społeczne — topniało. Choć dziś widać pewne oznaki poprawy, odbudowa wizerunku kraju to proces żmudny i długotrwały. Zgodnie z zasadą: „Zburzyć łatwo, odbudować trudno”.
A do tej odbudowy — nie oszukujmy się — potrzebna jest zmiana. Prawdziwa zmiana. Bez PiS-u. Tymczasem wczorajsze wyniki wyborów pokazują, że taka zmiana jeszcze nie nadeszła. Czy nadejdzie? Dowiemy się 1 czerwca.
Pamiętam czasy, gdy Polacy byli za granicą darzeni ogromną sympatią — dzięki papieżowi Janowi Pawłowi II, dzięki Lechowi Wałęsie, dzięki naszemu zaangażowaniu w integrację europejską. Niestety, po dojściu PiS-u do władzy, ta sympatia zaczęła znikać.
Piszę to z pełną świadomością. Od lat mieszkam za granicą i na co dzień doświadczam, jak zmieniają się relacje i nastroje wobec Polski.
Analizując wyniki wyborów, trudno oprzeć się pesymizmowi. Może się okazać, że jeszcze przez długie lata będziemy tkwić w tym pisowskim bagnie.
Trudno jest zrozumieć nas, Polaków. Jak to możliwe, że wciąż głosujemy na ludzi, których postawa i decyzje dawno temu przekroczyły granice przyzwoitości? Jak to możliwe, że wciąż dajemy im mandat do działania?
Czas pokaże. Ale ten czas, niestety, nie działa na naszą korzyść.